Kolejny artykuł po "skandalu na ludowym"
Gazeta.pl > Gazeta Sosnowiec
18.03.2010 05:12
Skandal na meczu. Lekarz nie mógł pomóc rannemu dziecku
Skandal podczas meczu piłkarskiego w Sosnowcu. Organizatorzy nie zgodzili się, aby obecny na stadionie lekarz udzielił pomocy rannemu 12-latkowi. - Uznali, że służby medyczne są dla zawodników, a nie kibiców - twierdzi policja. Na miejsce trzeba było ściągnąć dodatkową karetkę.
Wtorek, godz. 18.45, Stadion Ludowy w Sosnowcu. Na murawę wychodzą piłkarze miejscowego Zagłębia oraz Pogoni Szczecin. Stawką pojedynku jest awans do półfinału Polski. Wiwatujący na trybunach kibice jak na komendę odpalają kilkadziesiąt rac. Ochrona jest w szoku, bo takich ładunków nie można wnosić na stadion. W ogromnym tumulcie nikt nie słyszy krzyku 12-letniego chłopca. Gorące kawałki jednej z opadających rac trafiły go prosto w oko. Chłopak przestał na nie widzieć.
- Zapytałem jednego z ochroniarzy, czy na stadionie jest lekarz. Ten kazał mi o to zapytać stojących za bramą policjantów, więc wyszliśmy ze stadionu - mówi Łukasz Solarski, ojciec rannego chłopaka.
Policjanci drogą radiową połączyli się z centrum bezpieczeństwa na stadionie i poprosili o natychmiastowe przysłanie pod bramę obecnej na płycie stadionu załogi karetki pogotowia. Organizatorzy jednak odmówili.
- Jeden z ich przedstawicieli stwierdził, że medycy na stadionie są do dyspozycji sportowców - mówi komisarz Janusz Jończyk z komendy wojewódzkiej w Katowicach. Policjanci w radiowozie opatrzyli, więc głowę 12-latka i wezwali kolejną karetkę. Ta przyjechała dopiero po ponad 20 minutach.
- Przez ten czas robiłem synowi okłady śniegiem i słuchałem przez policyjne radio rozmów o tym, że lekarz ze stadionu nie przyjdzie. Nie mogłem w to uwierzyć - mówi wzburzony Łukasz Solarski. Jego syn wprost ze Stadionu Ludowego trafił do kliniki okulistycznej w Katowicach, gdzie po oczyszczeniu oka został zwolniony do domu.
"Gazeta" ustaliła, że doktor Jacek Czechowski ze stadionowej załogi medycznej na własną rękę próbował pomóc rannemu 12-latkowi. Jednak kiedy doszedł do bramy, za którą chłopak siedział w radiowozie, okazało się, że została zamknięta przez ochronę. - Poprosiłem dyspozytora o przysłanie karetki transportowej, a organizator uznał, że moja pomoc nie jest już potrzebna. Wróciłem, więc na płytę - mówił w środę doktor Czechowski.
Doktor Marek Jeremicz, dyrektor Rejonowego Pogotowia Ratunkowego przyznaje, że z taką postawą organizatorów imprezy masowej spotyka się po raz pierwszy. - Jednak nasze załogi muszą bezwzględnie wykonywać ich polecenia - stwierdził dyrektor Jeremicz.
Władze Zagłębia Sosnowiec twierdzą, że brama stadionu musiała zostać zamknięta ze względów bezpieczeństwa, bo kibice obu drużyn za sobą nie przepadają. I odrzucają zarzut, że odmówiły udzielenia pomocy rannemu 12-latkowi. - Chłopak z ojcem opuścili miejsce organizowanej przez nas imprezy, więc załoga stadionowej karetki nie mogła im pomóc, bo sama musiałaby opuścić nasz obiekt - wyjaśniał Jerzy Lula, dyrektor Zagłębia Sosnowiec.
- Lekarza od rannego dziecka oddzielała tylko zamknięta brama. Nie wydaje się panu, że zdrowy rozsądek nakazywałby, żeby przynajmniej zobaczył, jakie są jego obrażenia - zapytaliśmy.
- Przepisy nie zezwalają, aby załoga karetki zabezpieczającej imprezę sportową opuszczała jej miejsce - przekonywał dyrektor Lula.
Policję nie przekonuje takie tłumaczenie. Wczoraj wszczęto śledztwo w sprawie błędów popełnionych podczas organizacji meczu. - Wyjaśnimy, jakim cudem kibice wnieśli na stadion petardy, kto je odpalał oraz czy zabezpieczenie medyczne imprezy było prawidłowe - wylicza komisarz Jończyk. Policja analizuje też zapisy z monitoringu, bo po meczu doszło do bijatyk z udziałem pseudokibiców i sześciu z nich zostało zatrzymanych.
Oświadczenie sosnowieckiego klubu:
Do incydentu doszło przed rozpoczęciem spotkania, podczas odpalenia rac. Poszkodowany młody człowiek, wraz z ojcem, na własne życzenie, przy pomocy ochrony, opuścił teren imprezy masowej, gdzie trafił na policjantów i poinformował ich o wydarzeniu. Policjanci wezwali karetkę z miasta, ponieważ czas gonił zostali poinformowani organizatorzy imprezy o tym przykrym wydarzeniu. Kierownik do spraw bezpieczeństwa osobiście skontaktował się z lekarzem z karetki zabezpieczającej wczorajszą imprezę masową. Lekarz skontaktował się z dyspozytornią i przekazał policji, iż karetka już podjeżdża na stadion. Młody człowiek został odwieziony do Okulistycznej Kliniki w Katowicach.
Pragniemy poinformować, iż Policja podała mylącą informacje, gdyż karetka pogotowia, która przebywa na obiekcie, nie jest przeznaczona dla piłkarzy, jak zdaniem policji przekazał organizator (kluby muszą zapewnić zawodnikom lekarzy, tak stanowi wymógł licencyjny - wyj. red.), tylko dla uczestników imprezy masowej. Ogromnym nieszczęściem w tej sytuacji był fakt, iż młody człowiek opuścił teren imprezy masowej i był to początek spotkania, kiedy pod kasami byla obecna liczna grupa kibiców.
Dowodem na to, iż karetka jest dla kibiców przebywających na imprezie masowej było wydarzenie z drugiej połowy, gdy lekarz z karetki przebywającej na Stadionie Ludowym udzielił pomocy osobie, która skręciła staw skokowy. Następnie lekarz wezwał drugą karetkę, która zabrała poszkodowaną do szpitala.
Podczas imprezy masowej na obiekcie musi pozostawać karetka, by w razie potrzeby lekarz i osoby mu towarzyszące mogły pomóc osobom przebywającym na imprezie masowej.
Życzymy szybkiego powrotu do pełni zdrowia.
http://sosnowiec.gazeta.pl/gazetasosnow ... iecku.html