przez krzysiekm 2006-01-19, 2:13 am
Jak już pisałem 28 marca 1998 na meczu Myszków- Śląsk wrocławian wspomagało aż 73 kibiców Zagłębia mimo braku oficjalnej zgody.
28 marca 1998 – sobota, 15.00
Krisbut Myszków- Śląsk Wrocław 0- 1
0:1 Jezierski 26
FAN ŚLĄSK nr 3 {24 } z 1 kwietnia 1998
Zaczęło się unikatowo, klub lidera 2 ligi, czyli Krisbut Myszków przysłał do Śląska dwa pisma. W pierwszym poinformowano klub, że na stadion będą wpuszczani tylko ci fani zielono -biało- czerwonych, którzy będą posiadali identyfikatory.
Kolejne pismo nadeszło tuż przed meczem : „ W związku z remontem stadionu i drogi dojazdowej do stadionu Krisbutu, w rundzie wiosennej 1998, z przykrością informujemy, że nie będzie możliwy wstęp na obiekt Waszych kibiców, na mecz z udziałem Waszego klubu ”.
Już na wstępie sytuacja była paradoksalna, bo w druku wyraźnie napisano
„ Waszych kibiców ”, a na ten mecz oprócz nas wybierała się spora grupa fanów Zagłębia Sosnowiec. Zdzwanialiśmy się wcześniej i wiedzieliśmy o tym dokładnie. Efekt tych pism był taki, że ... pierwszymi ludźmi, którzy zameldowali się na stadionie byli kibice Śląska Wrocław.
Część z nas jechała pociągiem. Tym razem policja miała utrudnione zadanie przechwycenia naszej grupy, gdyż w katowickim Spodku tego dnia miał odbyć się koncert heavymetalowy. W związku z tym rano po berzie szwendało się sporo grup młodzieżowych. Bractwo kolejowych podzieliło się na dwie części.
Mała dziewięcioosobowa jechała przez Częstochowę. W tym pociągu znaleźli się mundurowi. Jednak ponieważ nie mogli rozróżnić fanów od zwykłych pasażerów wysiedli na pierwszej stacji. Reszta kiboli kolejowych widząc zza winkla niebieskie mundury przeniknęła do pociągu zmierzającego w kierunku Gliwic.
Ci którzy jechali przez Górny Śląsk, wylądowali w Sosnowcu, gdzie początkowo sami, a później za znajomymi z Zagłębia żłopali piwo i inne płyny oranżado niepodobne.
Przed meczem, na dworcu kibic Śląska stracił szalik Lechii. Natomiast miejscowi także musieli pogodzić się z pobraniem od nich jednej z barw, której nowym właścicielem został kibic Zagłębia Sosnowiec.
Podczas meczu nie wywiesiliśmy żadnej flagi. Niezupełnie był to przypadek.
Krisbutowcy zjawili się na stadionie w liczbie 100. Po dokładnym przyjrzeniu się ich ekipie można ocenić kibiców z Myszkowa – żadnego brojlera { czyli odwiedzającego przynajmniej dwa razy w tygodniu siłownię }, na dobitkę najstarsi z nich – około 5, nie wyglądali na więcej niż 20 lat.
Dzięki temu łatwiej jest zrozumieć, że kilku wyglądających na nieco konkretniejszych gostków, łaziło po całym stadionie, dając wyraźnie do zrozumienia, że z całym tym bractwem ma niewiele wspólnego.
Kibice Krisbutu w jednym okazali się mistrzami. Jeśli nie świata to przynajmniej częstochowskiej ligi wojewódzkiej. W słaniu indywidualnych wyzwisk.
W czasie drugiej połowy doszło do małej wymiany kamieni, które notorycznie trafiały w małą budę stojącą pośrodku. Miejscowi najbardziej pluli się do Zagłębia. Ale największy śmiech wzbudzał fan Krisbutu wrzeszczący najpierw :
„ Zagłębie nie istnieje ”, następnie jakby sobie zaprzeczając „ Zagłębie, wy h.. , przydupce Legii ”. Ów szalikowiec był odziany w barwy ... Ruchu Chorzów.
Takich krzykaczy była całkiem spora gromadka. Trochę im się zrobiło nieswojo w chwili, gdy po wrocławskiej stronie płotu kilkanaście osób zaczęło robić rumor, jakby faktycznie miało coś się zdarzyć. Wówczas spora część owych krzykaczy zaczęła się błyskawicznie przemieszczać w przeciwnym kierunku.
Po meczu miejscowi bardzo szybko się rozeszli.
W sumie w sektorze Śląska na stadionie Krisbutu w Myszkowie pojawiło się 151 osób. Z czego 73 z Sosnowca { liczyli się w pociągu przez podniesienie ręki }, jeden kibol Lechii Gdańsk. Była także 6- osobowa grupa z Częstochowy.