Zagłębiowskie miasta dzielą się różnymi dyscyplinami sportu. Sosnowiec ma stawiać na piłkę nożną i hokej. Czy ta strategia sprawi, że kluby z Zagłębia Dąbrowskiego znowu będą bić się o medale mistrzostw Polski?
Sosnowiec już dawno stracił pozycję sportowego lidera regionu. W dyscyplinach halowych prym wiedzie Dąbrowa Górnicza, która ma najlepsze zespoły siatkówki kobiet i koszykarski. Sosnowiec z zazdrością spogląda także na Będzin, który promuje siatkarski MKS MOS Interpromex. O tym, że stolica regionu ma się promować przez hokej i piłką nożną zapewnił "Gazetę" wiceprezydent Zbigniew Jaskiernia. Taki podział dyscyplin dziwi Piotra Hałasika, honorowego prezesa sosnowieckiego Płomienia - jednego z najbardziej zasłużonych klubów w historii polskiej siatkówki.
Wojciech Todur: Zaskakuje Pana taka strategia?
Piotr Hałasik, honorowy prezes Płomienia: - Sama strategia nie. Dokument o podobnych założeniach powstał bodaj dziesięć lat temu. Podpisali go prezydenci czterech zagłębiowskich miast. Porozumienie zakładało podział dyscyplin sportowych pomiędzy Sosnowiec, Dąbrowę Górniczą, Będzin i Czeladź. To jedyna droga, by kibice z naszego regionu znowu mogli przeżywać wydarzenia sportowe na najwyższym poziomie. Czasy, gdy w Sosnowcu było sześć czy nawet siedem pierwszoligowych drużyn już nigdy nie wrócą. Miasto jest za biedne.
Porozumienie sprzed lat zakładało, że w Sosnowcu nie będzie miejsca na profesjonalną, męską siatkówkę?
- Odwrotnie. To miał być nasz największy atut. Dąbrowa miała zająć się siatkówką kobiet i męską koszykówką - co jak widać po wynikach całkiem dobrze jej wychodzi. Będzin i Czeladź miały być zapleczem dla drużyn, które będą bić się o medale mistrzostw Polski.
REKLAMY GOOGLE
Studio Tatuażu Skorpion
Tatuaż, kolczykowanie, Makijaż permanentny
www.skorpionsosnowiec.plTwoja firma na telebimie
w Sosnowcu, nowocześnie, tanio, atrakcyjnie. Zapraszamy
www.biglook.pl"Serwis Junkers"
Kompleksowa obsługa serwisowa, sprzedaż części zamiennych
www.serwis-junkers.plNie podoba się Panu pomysł, że Sosnowiec będzie się promował przez hokej i piłkę nożną?
- Podoba. Co to jednak za promocja? Hokej to fajna gra, ale jednak na marginesie sportu. Zawsze będzie w Sosnowcu, bo trudno, żeby było inaczej skoro w Polsce jest tak mało lodowisk. Hokej nie jest problemem. Nie kosztuje zbyt wiele. O ile się nie mylę, wystarczą dwa miliony złotych, by bić się o medale. Piłka? Największym atutem Zagłębia są wierni kibice. W dzisiejszych czasach ten klub jest jednak skazany na przeciętność. W Sosnowcu nie ma pieniędzy na wielki futbol. W mieście nie ma żadnego przedsiębiorstwa, które zainwestuje w ten biznes grube miliony. Wciągnięcie do spółki miasta też nic nie zmieni. Konsekwencje są takie, że wystarczy, że pojawi się jakiś wybitny piłkarz, to zaraz go stracą, sprzedadzą. Szansą na przyciągnięcie zewnętrznego inwestora byłby stadion. Chociażby taki jak w Kielcach lub obiekt o którym prezydent Sosnowca Kazimierz Górski mówi co cztery lata przed wyborami.
Mówi Pan, że Będzin miał być tylko zapleczem dla drużyny z Sosnowca. Dziś jednak to MKS MOS jest siatkarską wizytówką regionu.
- Fajnie grają, ale wielkich szans na rozwój nie mają. W małej hali w Łagiszy, pod takim odwróconym pontonem, jak ja to mówię, świata nie zawojują. Po prostu w pewnej chwili nie zostaną dopuszczeni do rozgrywek ekstraklasy. Wtedy nawet bogaty sponsor nie pomoże. Rozwiązaniem mogłaby być Dąbrowa Górnicza. Nic nie stoi na przeszkodzie, żeby reaktywować Płomień i spróbować właśnie w tym mieście. Hala Centrum jest ładna i funkcjonalna, ale przecież nie jest z gumy! Żeńska siatkówka i koszykówka im wystarczy. Wie pan, ja jestem rodowitym sosnowiczaninem. Przez długie lata wierzyłem, że siatkówka to będzie nasze okno na sportowy świat. Dziś z żalem muszę powiedzieć, że jesteśmy sportową dziurą zabitą dechami! Bo czym my się możemy pochwalić? Stadionem, który pamięta czasy Edwarda Gierka? Halą sprzed czterdziestu lat? A może basenem po liftingu?
Mówił Pan kiedyś głośno o budowie nowej hali. Dlaczego się nie udało?
- No właśnie, dlaczego? Poszedłem z tym do posła Grzegorza Dolniaka. Mówię: panie pośle, proszę się tym zająć, pochodzić. Zyska pan nieśmiertelność. Pana już nie będzie, a ludzie będą pamiętać o "hali Dolniaka". Poseł odpowiedział: "A pan by się tym nie zajął?" - no i ręce mi opadły. Proponowałem budowę hali regionu. Bo budowa takiego obiektu tylko przez jedno miasto to w dzisiejszych czasach głupota - przede wszystkim ze względów logistycznych. Myślałem o wielkim obiekcie za kilkaset milionów złotych, nie o halce, jak ta przy ulicy Żeromskiego. Że można, najlepiej widać po Łodzi. Zazdroszczę im! Najgorsze jest to, że u nas nawet nikt nie spróbował. A w dzisiejszych czasach naprawdę można było liczyć na olbrzymie dofinansowanie z Unii Europejskiej.
Proszę spojrzeć na Bydgoszcz, która zajęła w ekstraklasie nasze miejsce. Mają dwóch "naszych" trenerów: Waldka Wspaniałego i Mariana Kardasa. Mają piękną halę, a na każdym meczu cztery, pięć tysięcy widzów. Czytałem ostatnio wywiad z prezydentem Bydgoszczy, który przyznał, że nie zdawał sobie sprawy, że siatkówka może być taką wspaniałą promocją miasta. Władza musi się liczyć z klubem, który co tydzień gromadzi na trybunach tyle tysięcy potencjalnych wyborców. Nie dziwią mnie więc deklaracje prezydenta Bydgoszczy, który zapowiada jeszcze większą pomoc dla klubu.
To wszystko mogło dziać się w Sosnowcu. Niestety, władze naszego miasta wolą robić małe interesiki, niż promować to co piękne.
Co się teraz dzieje ze spółką Płomień?
- Istnieje. Jest m.in. właścicielem portalu internetowego. Zarabia na siebie jakieś drobne. Mamy prawa do znaku klubu, więc nic nie stoi na przeszkodzie, żeby ruszyć na nowo. Na marginesie dodam, że nie jesteśmy chciwi. W Sosnowcu pod szyldem Płomienia grają przecież także dziewczyny. Władze tamtego klubu pewnie nawet nie wiedzą, że ta nazwa jest zastrzeżona. To mi jednak nie przeszkadza. Nie wyciągamy ręki, nie chcemy nawet złotówki.
Widzi Pan jeszcze szansę na odbudowę męskiej siatkówki w Sosnowcu?
- Nie ze mną. Powiem uczciwie: całkowicie wycofuję się ze sportu. Coś tam daję na drużynę, która gra sobie amatorsko w trzeciej lidze, ale robię to z serca, a nie z przekonania. Rezygnuję nie tylko ze sportu, ale i z biznesu. Stanie się to w pierwszym kwartale, a najdalej w pierwszym półroczu 2010 roku. Chcę się zająć lobbowaniem na rzecz energetyki zawodowej. Będę bliżej Brukseli niż Polski. Walczyłem o Płomień przez długie lata głównie dla syna, który kocha siatkówkę. Mówią: nigdy nie mówi nigdy. Więc kto wie? Może za rok, albo dwa? Może będzie łatwiej jeżeli zmieni się układ polityczny w mieście? Przez obecne władze jestem postrzegany jak wróg.