Rozmowa Tygodnia”. Adrian Pietrzyk: Nic ponad stan2023-08-30 15:00
Polski Hokej (THL)
Adrian Pietrzyk jest nowym prezesem Zagłębia Sosnowiec. W rozmowie z naszym portalem opowiedział o wyzwaniach przed jakimi stanął, celach na nowy sezon oraz o spełnionym marzeniu. Zapewnił też, że zrobi wszystko, aby Zagłębie rozwijało się jako klub. – Będę pracował w sposób zaangażowany – powiedział nam prezes sosnowiczan.
Piotr Majewski, Adrian Pietrzyk, Arkadiusz Chęciński / fot: Natalla WoźniakHOKEJ.NET: – Panie prezesie, jak oceni pan występ Zagłębia w "Turnieju Czterech Prezydentów"?Adrian Pietrzyk, prezes Zagłębia Sosnowiec: – Jestem bardzo zadowolony. Najważniejsze jest to, że chłopaki zagrali do końca w każdym meczu i mimo, że były to takie sparingi turniejowe, to pokazali, że potrafią powalczyć. Dla mnie to jest najważniejsze.
Muszę jednak zaznaczyć, że nie zbuduje się stabilnej drużyny w ciągu trzech czy czterech tygodni, od których jesteśmy na lodzie, ale na pewno po tym turnieju szczególnie można było zobaczyć, że chłopaki mają potencjał.
Przechodząc trochę do aspektów funkcjonowania klubu, jakie pana zdaniem były największe wyzwania organizacyjne podczas tego turnieju towarzyskiego?– Mieliśmy bardzo duży problem i chcielibyśmy właśnie przeprosić kibiców za to. U nas w klubie powstaje nowa spółka. Każdy, kto zakładał chociażby jednoosobową działalność gospodarczą wie, ile to jest formalności. A co dopiero spółkę ze stuprocentowym udziałem miejskim. Naprawdę było ciężko, a do tego doszła też przeprowadzka na nowe lodowisko i rozpoczęcie sezonu.
Reasumując – trzy rzeczy, które nawet pojedyncze byłyby bardzo trudne. A tu wszystkie trzy rzeczy skumulowały się w ciągu miesiąca i spadły na głowy trzech osób, bo tylko tyle pracuje u nas w klubie.
A jak przebiega dotychczasowa współpraca na linii miasto-klub?– Współpraca przebiega świetnie. Pan prezydent bardzo chce, żeby hokej w Sosnowcu odżył. Potrafi kilkukrotnie w ciągu dnia do mnie zadzwonić, zapytać jak tam przebiegają sprawy czy to sprzętowe, czy kadrowe lub organizacyjne. Widać, że wkłada w to serce. Wiem co mówię, bo byłem też pracownikiem piłkarskiej spółki.
Również współpraca z Zagłębiowskim Parkiem Sportowym układa się dobrze. Musimy się dotrzeć w niektórych kwestiach, bo oni mają swoje cele, a my swoje. Ale jest też wspólny cel dla nas – pełne trybuny.
Mam świadomość tego, że jestem trudnym i stanowczym człowiekiem. Nie lubię chodzić na kompromisy, podobnie jest to ze strony ZPS-u. Czasami iskrzy między nami, ale to jest taka rodzinna sprzeczka. Jak to w każdej rodzinie - kochamy się, ale iskrzyć też musi, żeby nudno nie było.
Trzeba przyznać, że wiele osób zauważa ciekawe zabiegi marketingowe przed sezonem prowadzone przez klub. Najbardziej rzucającym się w oczy jest projekt SOCIOS. Skąd u pana ten pomysł i czy nie bał się pan, jak zostanie on przyjęty w środowisku?– Jestem marketerem sportowym z wykształcenia, robię doktorat i pracuję jako wykładowca akademicki. Lubię po prostu podpatrywać różne inne rozwiązania, które są w innych dyscyplinach - taki funkcjonalny "benchmarking" (analiza porównawcza – przyp. red.).
Nigdy nie mówiłem, że jestem ekspertem od hokeja. Zawsze hokej był gdzieś tak trzecią, może nawet czwartą dyscypliną w kręgu moich zainteresowań, ale wyprzedzał takie dyscypliny jak siatkówka, koszykówka, piłka ręczna, na których nigdy nie byłem. Projekt SOCIOS można było zaimplementować z innych dyscyplin.
Chciałem też zwrócić uwagę na koszulki meczowe. Mamy inny wzór koszulek i zapewne wielu zapyta: dlaczego? Odpowiedź jest prosta - bo zajęła się tym firma, z którą współpracowałem przy okazji organizowania gal MMA. Mieli na to zupełnie inne spojrzenie i oceny tego projektu podzieliły się pół na pół. Osoby ze środowiska hokejowego mówią, że te koszulki są nie w ich stylu, a osoby, które przychodzą pierwszy raz na hokej, oceniają te koszulki pozytywnie.
Poprawiliśmy trochę „rebranding” (proces transformacji wszystkich elementów marki - przyp. red.) na Facebooku, no i projekt SOCIOS, w którym uczestniczy już około pięćdziesiąt osób. Robimy to przez platformę Patronite, więc wszystko jest przejrzyste finansowo.
W zeszłym sezonie na niektórych spotkaniach było 50 osób na trybunach, to zebranie pięćdziesięciu członków SOCIOS to już olbrzymi sukces. Zbieraliśmy środki na sztandar klubu i uzbieraliśmy je w 5 dni, więc to jest wymierny tego efekt. Do tego uważam, że członkowie SOCIOS zżyli się z nami i pomagają. Mam też informację, że niektóre grupy kibiców były ze sobą zwaśnione, a teraz dzięki projektowi SOCIOS zasiadają na jednej trybunie i nic złego się nie dzieje.
Wspomniał pan o koszulkach meczowych współtworzonych z firmą organizującą gale MMA. Zapytam, czy możemy spodziewać się jeszcze jakichś elementów, które wykorzysta pan ze swoich wcześniejszych doświadczeń zawodowych związanych właśnie z MMA?– Mam dużo pomysłów, jak można to wykorzystać. Chociażby firma, która zapewniała oświetlenie podczas turnieju, to firma, która organizuje oświetlenie chociażby dla gal KSW. Stąd też od razu nasunął nam się pomysł na galę MMA na lodzie, ale zobaczymy co z tego wyjdzie (śmiech). Tak przechodząc do konkretów to wielu sponsorów, którzy zdecydowali się na współpracę z nami, to są osoby, które znam ze środowiska MMA - chociażby "Banda Królika". To nasz dostawca cateringu dietetycznego. Tę firmę można zobaczyć na galach, takich jak FEN czy KSW. Myślę, że całe życie stawiałem na kapitał relacyjny i teraz go staram się wykorzystać.
Tak jak wspomnieliśmy wcześniej. Przed objęciem prezesury sam był pan kibicem Zagłębia zarówno hokejowego, jak i piłkarskiego. Czy to, że jest pan znany i lubiany w środowisku kibicowskim, nakłada na pana dodatkową presję, czy właśnie sprawia, że ta presja jest nieco mniejsza?– Ambiwalentnie do tego podchodzę. Uważam, że presja jest znacząco większa, dlatego, że organizując galę MMA na drugim końcu Polski nawet jak coś nie wyjdzie, to człowiek się pakuje i jedzie dalej. Nie zawsze wszystko człowiekowi wychodzi.
O tym rozmawiałem chociażby z przedstawicielami ZPS-u. Podchodzę do wszystkiego ambitnie i to z dwóch powodów. Pierwszy powód jest taki, że ja mam dopiero 28 lat i ktoś może nie darzyć mnie szacunkiem ze względu na mój wiek. Po drugie – połowę życia nie mieszkałem dalej niż dwa kilometry od lodowiska, a drugą połowę życia tuż przy lodowisku. Żyję tym, co się tu dzieje. Reasumując, z jednej strony czuję się dobrze, bo wiem, że mogę podejść sobie na przykład do Ultrasów czy do SOCIOS, czy do oldboyów. Znamy się, ale z drugiej strony ciąży na mnie olbrzymia presja, bo jeśli coś nie wyjdzie, to ja nie odpowiadam tylko swoją posadą czy pieniędzmi, ale odpowiadam też przed znajomymi, których mógłbym zawieść, a bardzo bym tego nie chciał. Bliskich osób nie powinno się zawodzić.
Oczywiście wszyscy zdajemy sobie sprawę z tego, że hokej odstaje trochę od piłki nożnej pod względem zarobków. Podchodzę do tego z pasją. Moim marzeniem, którego nigdy nie ukrywałem, zawsze było zostanie prezesem Zagłębia Sosnowiec - co prawda tego piłkarskiego, ale hokej to również Zagłębie, więc spełniłem swoje marzenie. Naprawdę nie obiecam nic nikomu, ale mogę zapewnić, że będę pracował w sposób zaangażowany i poświęcę się na rzecz klubu. Będę chciał zrobić wszystko, aby każdy był mile widziany.
Kibice, którzy są prosumentami, współtworzą widowisko sportowe, klub, są jego partnerami. Fan, który przypadkowo trafi na stadion, kupi koszulkę i jest typowym konsumentem, też jest ważny, bo zostawi w klubie pieniądze. Poza tym buduje atmosferę, buduje frekwencję, jest stroną popytową dla naszych sponsorów.
Mamy firmy takie jak: "BIOFit" czy "Banda Królika", to dzięki temu mogę powiedzieć sponsorowi, że trafił do 2000 osób na stadionie. Dlatego uważam, że bez kibiców i frekwencji nie ma szans na sponsorów, stąd moja decyzja odnośnie cen karnetów, które są najkorzystniejsze w całej lidze. Chcemy przede wszystkim zapełnić halę. Mieliśmy małe problemy z organizacją dnia meczowego ze strony bezpieczeństwa, dlatego wziąłem tę decyzję na siebie i zobaczymy co będzie dalej. Dla mnie najważniejsze jest to, żeby kibic czuł się dobrze na meczu, bo sam byłem kibicem i też chciałbym się czuć dobrze.
Doprecyzowując chodzi o kwestię obecności kibiców na koronie stadionu?– Tak, chodzi o nieszczęsną koronę stadionu i miejsca przy barierkach. Było mi bardzo przykro, bo bardzo dużo energii włożyłem w mecz otwarcia. Udało się załatwić światła, które są z KSW, załatwiłem też harfiarkę. Chciałem zrobić coś innego. Wygraliśmy ten mecz, wygraliśmy następny mecz, a czytam cały czas komentarze związane z tą koroną stadionu, gdzie naprawdę nie miałem na to kompletnie żadnego wpływu. Tak jak wspomniałem - dopiero poznajemy ten obiekt, ale krok po kroku i mam nadzieję, że kibice nam wybaczą.
Teraz chciałbym przejść do rozmowy o tym, co pan lubi najbardziej, czyli o pieniądzach. Duża aktywność na rynku finansowym i nasuwa się pytanie, czy sakiewka jest już pusta, czy możemy się spodziewać jeszcze kolejnych wzmocnień?– Jestem finansistą, więc mamy tak zakontraktowanych zawodników, aby nie przekroczyć zaplanowanego budżetu. Jeśli pojawią się jakieś dodatkowe źródła przychodów typu nowi sponsorzy, nie zamykamy się, ale na razie po prostu chcemy sobie zostawić jakąś małą rezerwę. Bo wiemy, że zawsze w Zagłębiu był ten problem z płatnościami na czas. Wszystko zostało już uregulowane, więc ja na pewno nie chciałbym do tego dopuścić ponownie. Z racji tego, że to jest spółka z o.o., to ja odpowiadam własnym majątkiem za zobowiązania spółki i nietrafione decyzje, więc chciałbym naprawdę, żeby może było skromniej, ale krok po kroku. Inne drużyny, jak na przykład GieKSa, budowała cztery lata mistrzowską drużynę. My nie zbudujemy jej w 3 tygodnie, dlatego kibice muszą nam zaufać i po prostu przychodzić na mecze, bo bez kibiców nie zbudujemy drużyny. To jest ta bolączka klubów sportowych.
Wiemy, że ceny karnetów były bardzo kuszące, w związku z tym takie pytanie 3 w 1 trochę. Czy ma pan już szacunki odnośnie ilości sprzedanych karnetów, dodatkowo na ile szacuje pan przychody z SOCIOS i w okolicach jakiej kwoty może oscylować budżet Zagłębia na najbliższy sezon?– Jeżeli chodzi o wpływy z SOCIOS, to wygląda to nieco inaczej, bo tutaj nie bierzemy ich pod uwagę do budżetu z racji tego, że to kibice decydują na co zostaną przeznaczone te środki. Co do budżetu mogę zdradzić, że na ten moment sprzedało się około pięciuset karnetów, co już jest dużym wzrostem względem lat poprzednich. Mogę z pełną odpowiedzialnością powiedzieć, że nie będzie to dużo wyższy budżet niż w latach poprzednich.
Dopytam jeszcze, jak dużą rolę w negocjacjach odgrywa nowoczesne lodowisko, czy pomaga to panu w dopinaniu umów ze sponsorami?– No powiem tak, co do obiektu pewnie, że ułatwia nam to sprawę. Mamy najpiękniejszy obiekt w Polsce i mówią to nawet nasi rywale. Jednak to, co mówię - liczą się przede wszystkim wyniki sportowe, bo jeśli będą wyniki sportowe, to będą sponsorzy. Niestety hokej przez to, że nie jest dyscypliną tak medialną, jak chociażby piłka nożna, to ten obiekt może odgrywać trochę mniejszą rolę. Tutaj głównie sponsorami są albo przyjaciele klubu, którym nie zależy gdzie gramy, albo ludzie, którzy po prostu sponsorują hokej z pasji. Nie chodzi im o ekwiwalent reklamowy. Na pewno gdzieś sponsorzy lepiej się tu będą czuli, jeśli chodzi o to zaplecze gastronomiczno-sanitarne, ale jeśli chodzi o samą ekspozycję, to ona na pewno będzie znacząca, ale tylko w przypadku dobrych wyników sportowych, bo bez wyników same piękne bandy czy telebim nic nam nie pomogą.
Przejdźmy do spraw kadrowych. Ostatnio był u was na testach Aleks Menc, przez wielu uznawany za duży talent. Czy jest pan w stanie powiedzieć, co zaważyło, że nie udało się zakontraktować tego zawodnika?– Myślę, że po prostu z racji walorów sportowych, ale nie chciałbym się tutaj szerzej wypowiadać. Trzeba byłoby zapytać trenera oraz cały sztab. Nie doszło do rozmów na drugim szczeblu, więc tym finansowym. Przypuszczam, że przeważyły kwestie sportowo-społeczne.
Ostatnie pytanie: mówił pan, że nie chce nic obiecywać, ale czy zakładacie jakiś plan minimum na ten sezon?– Tak, zakładamy plan minimum. Naszym planem minimum jest to, żeby po prostu dawać ludziom radość i jak najwięcej radości.
Osobiście naprawdę bardziej ucieszyłbym się z szóstego miejsca po naprawdę fajnych pojedynkach, zadowolonych kibicach i pełnej hali, w której będzie doping, niż na przykład z czwartego miejsca, które byłoby wzięte na kredyt, a drużyna by się rozleciała w okienku transferowym i przy pustej publiczności.
Zresztą o tym pisałem doktorat. Sukces klubu sportowego składa się z czterech takich filarów. Po pierwsze: jest to sukces społeczny. My jako przedstawiciele powiedzmy tego sportu mamy też coś więcej do zaoferowania lokalnej społeczności, bycie chociażby rodzajem takiego pewnego spoiwa społeczności, czy nawet "hubu" dla biznesu. Dodatkowo są to: sukcesy finansowe, marketingowe i na końcu ten sukces sportowy. To są cztery filary, które chcę zbudować.
I na koniec zapytam jeszcze, jak oceni pan frekwencję podczas "Turnieju Czterech Prezydentów"?– Powiem nieskromnie, że nie byłem zaskoczony ilością widzów podczas tego wydarzenia. Można nawet powiedzieć, że byłem trochę zawiedziony. Jeśli chodzi o marketing, to uważam, że wiem co robię. Myślę, że stać nas na więcej. Cały marketing tego turnieju odbył się bezkosztowo. Jak będę miał środki, gdy ja i kibice będziemy współpracować i będą wyniki sportowe, to naprawdę już wkrótce może zabraknąć wolnych miejsc. Teraz ktoś mówi, że z pierwszych rzędów nic nie widać, to chciałbym, aby o te miejsca kibice się bili.
Rozmawiał: Kamil Przegendza.