przez Wuzel 2005-10-17, 2:30 pm
Zagłębie wygrało drugi mecz z rzędu, tym razem z TKH Toruń. Trenerzy sosnowieckiej drużyny żartowali po meczu, że chcieliby sklonować Teddy'ego Da Costę.
Wiele nie brakowało, by w ostatnich minutach wczorajszego sosnowiczanie roztrwonili cały dorobek, na jaki skrzętnie pracowali do połowy trzeciej tercji.
Dwie bramki przewagi i konsekwentna gra w obronie to były atuty, które miały zapewnić Zagłębiu wygraną. Gdy jednak bramkę na 5:3 strzelił Tomasz Proszkiewicz, a po chwili kolejnego gola dla torunian dołożył Vadims Romanovskis, sosnowiczanom ugięły się nogi. - Przed oczami stanęły nam obrazki ze spotkań z Unią czy Cracovią. Wtedy też prowadziliśmy dwoma bramki, a to jednak rywale cieszyli się na koniec z wygranej - opowiadał Wojciech Wojtarowicz, napastnik Zagłębia.
- Mamy młody zespół i kiedy rywal zaczyna nas gonić, grać pressingiem, to się gubimy - dodał.
Tym razem jednak szczęście było po stronie gospodarzy. - Ile razy można przegrywać wygrane mecze - uśmiechał się Henryk Pytel. Trener Zagłębia ganił swoich hokeistów za niefrasobliwość w ostatnich minutach gry. - Znowu łapali niepotrzebne kary, znowu sami sprawili sobie kłopot - podkreślał.
Jak się wczoraj okazało, gra w osłabieniu wcale nie musi być jednak taka zła. W drugiej tercji, gdy na ławce kar siedział Tobiasz Bernat, sosnowiczanie grając czterech na pięciu, strzelili dwa gole! Najpierw indywidualną akcją popisał się Teddy Da Costa, a po kilkudziesięciu sekundach krążek uderzony z ogromną siłą przez Adriana Labrygę po raz drugi znalazł drogę do siatki. - Nie pamiętam podobnej sytuacji. To się zdarza tylko raz - uśmiechał się Andrzej Nowak, drugi trener Zagłębia.
Jarosław Morawiecki, szkoleniowiec TKH, podkreślał, że to był przełomowy moment meczu. - Mieliśmy wyrównać, tymczasem Zagłębie uciekło nam na trzy gole. Przy pierwszej bramce źle ustawił się Sławek Kiedewicz, przy drugim trafieniu nie popisał się Tomek Wawrzkiewicz - wyliczał błędy swoich hokeistów.
Najlepszym zawodnikiem spotkania był z pewnością Teddy Da Costa. Francuz, którego grę obserwował wczoraj z trybun ojciec Thierry, nieraz w pojedynkę mieszał w głowach obrońcom drużyny z Torunia. - Mieć trzech takich Da Costów - wzdychał Pytel. Spotkanie zakończyło się pechowo dla Marcina Frączka, który rzucony na bandę pod koniec pierwszej tercji, został odwieziony do szpitala z podejrzeniem wstrząśnięcia mózgu.
Zagłębie 5 (1, 3, 1)
TKH Toruń 4 (0, 1, 3)
Strzelcy bramek: 1:0 Rosa - Wojtarowicz (12.), 2:0 T. Da Costa (26.), 2:1 Suchomski - Laszkiewicz (35.), 3:1 T. Da Costa (37.), 4:1 Labryga (38.), 4:2 Proszkiewicz (41.), 5:2 Wojtarowicz - Bernat (45.), 5:3 Proszkiewicz (52.), 5:4 Romanovskis (58.).
Zagłębie: Blot; Kowalówka - Kotuła, Mejka - Sosiński (2), Maj - Labryga; Plutecki (2) - Frączek - M. Kozłowski, Wojtarowicz (4) - Bernat (2) - Rosa, T. Kozłowski (2) - T. Da Costa (2) - G. Da Costa oraz Danieluk.
Kary: 14 - 10, widzów: 700.
gazeta.pl