Źródło: Gazeta Wyborcza Katowice
http://miasta.gazeta.pl/katowice/1,35024,4834052.html
Sosnowiczanie wreszcie dobrali się do skóry Cracovii, z którą w tym sezonie wygrać nie potrafili. - Trzynasty okazał się dla nasz szczęśliwy - uśmiechał się trener Jarosław Morawiecki. Ostatnie sekundy niezwykle emocjonującego widowiska prawie dwa tysiące kibiców oglądało na stojąco.
Gdy wybrzmiała ostatnia syrena, fani drużyny z Sosnowca cieszyli się, jakby ich zespół zdobył medal mistrzostw Polski. - Spokojnie. Jeszcze na to przyjdzie czas - cedził słowa Marcin Jaros. Napastnik Zagłębia był bardzo zmęczony. - Kar było tyle, że chyba z pół meczu graliśmy w osłabieniu. Teraz ledwo stoję - dodał szczęśliwy.
Do niedzieli zespół z Krakowa był jedyną drużyną ekstraligi, której nie potrafiło ograć Zagłębie. - Raz byliśmy już blisko, ale gorzej strzelaliśmy karne. To zwycięstwo nam się należało - podkreślał Morawiecki.
- Wreszcie! - wykrzyczał Teddy Da Costa. - Przed play-off nie możemy spaść poniżej trzeciego miejsca, ja jednak wierzę, że powalczymy jeszcze o pierwsze - przekonywał.
W Sosnowcu rywalizowały dwie niezwykle wyrównane ekipy, ale ozdobą spotkania był pojedynek bramkarzy. Tomasz Jaworski z Zagłębia był jak murarz, który zawsze miał w zanadrzu cegłę, by postawić ją na drodze krążka. Rafał Radziszewski zadziwiał sprawnością. W drugiej tercji dokonał hokejowego cudu, gdy nadludzkim wysiłkiem złapał w rękawicę krążek uderzony przez Mariusz Puzio z odległości ledwie dwóch metrów. Operator tablicy świetlnej już wstukiwał informację o kolejnym golu dla Zagłębia, gdy Radziszewski rzucił się za gumą niczym Jerzy Dudek - przez chwilę nie miał kontaktu z lodem! - To była interwencja sezonu! - chwalił Rudolf Rohaczek, trener Cracovii. - Intuicyjnie to złapał. Wszyscy już widzieli krążek w siatce - dodał Morawiecki.
Na szczęście dla gospodarzy Radziszewski to nie maszyna i przy strzałach Jarosa i Da Costy już taki szybki nie był. Da Costa huknął z niebieskiej linii, jakby całe życie grał na obronie. - Rzadko strzelam takie gole, więc teraz radość jest podwójna. Po powrocie ze zgrupowania reprezentacji Francji dwa dni nie trenowałem i dziś brakowało mi sił. Gdyby nie kibice i ich doping, tego meczu byśmy nie wygrali - podkreślał.
Jaros z kolei zaskoczył Radziszewskiego zaraz po tym, gdy wyjechał z ławki kar (Zagłębie i tak wciąż grało w osłabieniu!). - Poczułem, że krążek może trafić właśnie do mnie. Akcję zrobił Artur Ślusarczyk, strzał do pustej bramki był formalnością - mówił.
Po meczu trener Rohaczek żalił się, że pięciu zawodników było kontuzjowanych (z tego powodu w ataku zagrał Mariusz Dulęba). Ale osłabione było też Zagłębie. Z trybun oglądali mecz dwaj obrońcy Adrian Labryga i Jerzy Gabryś. - Jest duża szansa, że na piątkowy mecz w Tychach będziemy gotowi - zapewnił Labryga.
Dodajmy, że działacze z Sosnowca wciąż myślą o wzmocnieniach. Jeden z menedżerów proponuje Zagłębiu Filipa Mleko (znany z gry w Naprzodzie), w klubie zastanawiają się też, czy nie sięgnąć po zawodników TKH Toruń - Rudolfa Vercika bądź Vladimira Burzila.
Zagłębie Sosnowiec 2 (0, 2, 0)
Cracovia 1 (0, 1, 1)
Bramki: 1:0 Jaros - Ślusarczyk (24.), 2:0 T. Da Costa - Chabior (26.), 2:1 Csorich - Hlouch (49.).