przez bartekcz92 2006-09-02, 1:59 pm
Rozmowa "Gazety Wyborczej" z nowo pozyskanym obrońcom Lecha, Marcinem Drzymontem.
Czy możemy uważać Pana za duże wzmocnienie obrony "Kolejorza"?
Na razie mogę powiedzieć, że jestem w kadrze Lecha. Nie wiem jeszcze, czy w ogóle będę grał w podstawowym składzie, wszystko zależy od trenera.
Nie po to jednak opuścił Pan szeregi Korony Kielce, by siedzieć na ławce rezerwowych.
- Przychodzę tu po to, by walczyć o miejsce w podstawowym składzie. W Koronie mi się to nie udało. Nie grałem w pierwszych pięciu kolejkach sezonu.
Jaka jest zatem Pańska forma?
- Nie potrafię jej ocenić. Nie grałem w lidze, ale w Koronie jest podobna sytuacja jak w Lechu, tzn. rezerwy grają w III lidze. Dzięki nim podtrzymywałem formę.
Dlaczego stracił Pan miejsce w składzie Korony Kielce?
- Taka była decyzja trenera, choć wiem, że zdziwiła ona nie tylko mnie. Do Korony przyszedł Veselin Djoković z Legii Warszawa. To zawodnik z dużego klubu, więc dla mnie zabrakło miejsca. Postanowiłem czekać cierpliwie, aż tu rękę wyciągnął do mnie trener Smuda.
Znacie się jeszcze z Odry Wodzisław?
- Tak. Ja u trenera Smudy debiutowałem w ekstraklasie. Mam zatem do niego wielki sentyment. Wtedy dał mi szansę, teraz znowu. Postaram się ją wykorzystać.
Zagra Pan w Lechu zapewne już w piątek, w towarzyskim meczu z Energie Cottbus.
- Nikt mi tego nie powiedział, więc nie wiem. Sam fakt przyjścia do Poznania nie upoważnia mnie jeszcze do gry w pierwszym składzie, ale powalczę o to.
Rozmawiał Pan już z Bartoszem Bosackim? To opoka poznańskiej obrony.
- Jeszcze nie miałem okazji rozmawiać z Bartkiem, ale wiem, że jest to piłkarz dużego kalibru. Gra u boku reprezentanta Polski może mi tylko pomóc.
Bosacki jest zawodnikiem niezwykle szybkim. Pan również jest typem szybkościowca?
- Raczej nie. Wręcz zdecydowanie odwrotnie. Szybkość nie jest moją mocną stroną, ale będę to nadrabiał innymi cechami.
Dobrze gra Pan głową?
- Trudno mi oceniać siebie, ale ja uważam, że głową gram w miarę nieźle.
Mam wrażenie, że nie grał Pan jeszcze w klubie, któremu towarzyszy takie zainteresowanie i taka presja ze strony kibiców, jak w Lechu.
- Presji się nie boję, bo każdy zawodowy piłkarz musi umieć sobie z nią radzić. Wiem, że kibice w Poznaniu są wymagający. Pozostaje mi tylko sprostać ich wymaganiom.
Dodatkową trudnością w Lechu jest fakt, że zapewne w obronie trzeba będzie grać z obcokrajowcami, którzy na razie nie znają języka. Weźmy nowego Argentyńczyka o nazwisku Bonjour.
- Grałem w Kielcach z Hernanim i Hermesem. To Brazylijczycy, z którymi też początkowo trudno się było porozumieć. Dobra gra w piłkę jest najlepszym językiem i dzięki niej można się dogadać z każdym.
Mówią na Pana "Drzimi". To od nazwiska?
- Tak. To przylgnęło do mnie jeszcze na początku gry w Sosnowcu.
Grał Pan w Zagłębiu Sosnowiec w czasach, których dotyczy ostatnia afera korupcyjna. Jak Pan ją skomentuje?
- Na ten temat nie chciałbym w ogóle rozmawiać. Bez komentarza.
Jest Pan kibicem Zagłębia Sosnowiec?
- Czy kibicem, to nie wiem. Mam do Zagłębia ogromny sentyment. Lecha traktuję jako największe życiowe wyzwanie. Przychodzę do Poznania z Korony Kielce, która jest klubem dobrym, nawet bardzo dobrym. Lech jednak jest klubem wielkim, jak na polskie warunki. Zamieniam więc bardzo dobre na wielkie. Z zawodowego punktu widzenia to świetna sprawa.
Przeprowadza się Pan do Poznania?
- Tak, właśnie szukam mieszkania. Nie będę sam, bo przeprowadzam się z narzeczoną.