jls napisał(a):August napisał(a): Genialne, nie ma o czym mówić. Ale chciałbym kiedyś zobaczyć film o Zagłębiu na poziomie tego o Kolejorzu. ech......
Gdzie nam do tego.
Przyjechali do mnie znajomi z Angli (kibice MU).
Zapytali czy mozna u nas nabyć większą ilość pamiatek Zagłębia. Nieopatrznie powiedziałem, że owszem jest sklep
klubu.
Wybraliśmy się na miasto o godz 11.00 i co? - Wielkie gówno.
Następnie byliśmy o godz. 14.00 - 16.00 - ani widu ani słychu.
Ja najadłem się wstydu, a znajomi pukali się w czoło i mówili, że klub który lekceważy kibica
w Angli nie ma prawa bytu.
Poszedłem do miasta na drugi dzień po wyjeżdzie znajomych i zastałem to samo.
Nie było nawet informacji na temat godzin otwarcia sklepu.
Tewn cały pan Kisiel robi bardzo złą opinię Zagłębiu.
Ten sklep należy zlikwidować, lub zatrudnić kogoś do prowadzenia na normalnych zasadach.
Ot i cały marketing Zagłębia.
Ale w Anglii - jak i paru innych krajach (generalnie, gdzie jest ordynacja większościowa) - to ta choroba jest dużo szersza. Taki poseł, który lekceważy wyborcę, taki minister, którego przyłapią na rzeczy wstydliwej itd - nie ma prawa życia. Z tymi posłami, to mnie szczególnie "rusza", bo to już dotyka podstaw systemu społecznego. Tam, gdzie obywatel jest w cenie, to na ogół ludzie rozumieją ordynację większościową. W takiej ordynacji - poseł nie pozwoli sobie na bycie z dala od wyborców, bo dużo szybciej mogą go odwołać, niż w proporcjonalnej. W Polsce i podobnych krajach - każdy poseł wie, że nie może sobie na to samo pozwolić - ale nie wobec wyborcy, choć mu wmawia, że jest ważny, bo przez wybory rządzi; poseł polski wie, że nie może sobie pozwolić na bycie daleko od upodobań lidera, bo jest właśnie wielomandatowa ordynacja i proporcjonalna (po II wojnie, USA, które dobrze rozumiały system władzy przez ordynację, mając większościową, dla większego zabezpieczenia co najwyżej stopniowego powrotu potęgi pokonanych - narzuciły zmianę zamierzeń co do systemu wyborczego w Niemczech, bodaj także w Japonii, doprowadzając, że nie większościowy a proporcjonalny powstał).
Nie, nie piszę tego ani dla wprowadzania tu polityki - ani dla podważania idei, że należy dążyć do postawienia wreszcie sprawy na nogach, między innymi sprawiając, by sklep z pamiątkami był sklepem dla ludzi, szczególnie fanów, a nie jak w PRLu. Tyle, że pokazuję, iż to bolączka szersza, bolączka zapyziałem popeerelowskiej mentalności, która wciąż jest mocno pozbawiona obywatelskiej dynamiki (co boli, bo dopóki komuniści nie wmówili, że są Czerwonym Zagłębiem, czyli do czasów II wojny, to Zagłębia miało liczne mankamenty, ale przedsiębiorczość na pewno ludzie wykazywali). Tak więc, uczciwie trzeba zobaczyć - to jest bolączka szersza, przedsiębiorczość przebija się powoli - i nawet w dziedzinach jeszcze ważniejszych niż sport. Co więcej, ludzie zdają się być nie tylko pogodzeni, ale przystosowani. Nieraz - i w różnych środowiskach - miałem nawet kłopot z tym, by ludzie cośkolwiek pogodzili się z faktem, że ktoś może uważać za skandaliczne takie układy ordynacji wyborczej, które doprowadzają do tego, że jak występuje poseł xy - to w telewizji nie napiszą, że to poseł z okręgu takiega a takiego, tylko że z partii takiej a takiej. A jest to przecież poseł niegdyś się przecież mizdrzący o to, by ludzie w jakimś momencie w jakiś cudowny sposób kartkę "na niego" wrzucili. Ale dobrze wie, że to "pic na wodę". W kraju, to wszyscy mają wiedzieć, że on jest przyboczny Tuska, Kaczyńskiego, Schetyny, Kowala, Napieralskiego itd. Jakkolwiek, skoro ludzie tego nie rozumieją, nie umieją się upomnieć, by ich reprezentował, to za chwilę przy wyborach znów pomizdrzą się i nabiją w butelkę wyborców. Wbrew pozorom - to są bardzo poważne sprawy i dalekie konsekwencje. Jeżeli bowiem zgadzamy się, że istotą jest reprezentowanie partii, to ich z kolei istotą jest niezgoda, to mają wpisane: muszą się różnić między sobą, muszą kłócić i obłudą jest potem utyskiwać na te ciągłe wojny, skoro system jest zbudowany na "dziel i rządź", na poróżnieniu, podziale na partie. Porozumienie wokół wspólnego interesu - z większym prawdopodobieństwem może być budowane na tym, że ludzie mieszkają na tym samym terenie, mają te same podstawowe potrzeby, więc się muszą dogadać. Oczywiście, to nie jest mechanizm "cudownie działający" zaraz w każdym momencie. Podobnie - jak nie jest "zero-jedynkowy". Przecież - przy podziale na partie, w ostatecznym rozrachunku są partie też reprezentantami z określonego terytorium, czyli określonych ludzi. W naturalniejszy jednak sposób to się dzieje, gdy ta reprezentacja wspólna, kogoś, który ma odpowiedzialność przed wszystkimi, zbudowana jest na naturalnie dostrzegających się społeczościach (dzielnica, wioska, miasto) a nie w abstrakcie ogólnokrajowym. Nie mówiąc już o tym, że to właśnie jest też mądrość płynąca z historii Polskiego Parlamentaryzmu, jednego z najstarszych na świecie: to byli określeni reprezentanci określonych ziem.
Tak więc - już konkluduję - żeby skutecznie domagać się zrozumienia np przez Klub tego czym jest marketing - wielce przydatne będą zmiany w mentalności wszystkich zainteresowanych, nie tylko kibiców, ale nawet mieszkańców nie-kibiców, niemniej dumnych, że są z Zagłębia. Nie wystarczy więc - tylko na Forum pisać. Hm. Może znowu coś tu dorzucić o Stowarzyszeniu Kibiców albo organizacjach Zagłębia jako regionu a nie wspomnienia historycznego? To takie naciski - zdecydowanie mają szansę przyspieszyć dochodzenie do rozumności działania u osobó odpowiedzialnych za marketing.