Kłoda ma patent na GKS
Autor: Maciej Wasik / sportowezaglebie.pl
Dzięki bramce Arkadiusza Kłody Zagłębie Sosnowiec pokonało GKS Tychy 1:0. - Dedykuję to trafienie mojej rodzinie, gdyż wspierała mnie w tym trudnym sezonie. Mam nadzieję, że unikniemy barażu - mówił po meczu Kłoda.
Mecz nie stał na wysokim poziomie, jednak dzisiaj nie to było najważniejsze. - Ustawiłem cały zespół za linią piłki. Z przodu mieliśmy 2 szybkie żądła (Krzysztof Myśliwy i Piotr Smolec - wyj. mw). Zagraliśmy niezbyt ładną piłkę, ale dziś nie chcieliśmy grać ładnie, ważne były tylko punkty. Wcześniej próbowaliśmy grać widowiskowo i kończyło się to dla nas marnym efektem. W końcówce meczu Piotrek Smolec cofnął się do pomocy, chcieliśmy zagęścić pole, by utrzymać korzystny rezultat - tłumaczył po meczu taktykę Zagłębia trener Piotr Pierścionek.
Ustawienie sprawdziło się perfekcyjnie, jednak sosnowiczanie mieli dużo szczęścia. W 4. minucie GKS powinien prowadzić. Mirosław Wania wrzucił piłkę w pole karne do Krzysztofa Bizackiego, a ten w sytuacji sam na sam nie strzelił, a… podał do Macieja Gostomskiego. Pewnego piłkarskiego przysłowia nie ma co przytaczać, ale minęło 8 minut i to nasi piłkarze wyszli na prowadzenie. Pajączkowski dośrodkował z rzutu rożnego, na krótkim słupku świetnie odnalazł się Arkadiusz Kłoda i precyzyjnym strzałem głową skierował piłkę pod poprzeczkę. W pierwszym meczu na Stadionie Ludowym również Kłoda, też głową, strzelił pierwszą bramkę tyszanom. - Chyba leży mi ten przeciwnik - żartował po meczu najlepszy zawodnik Zagłębia.
- Jednak bardziej niż z trafienia cieszę się ze zdobyczy punktowej. Był to bardzo nerwowy mecz, po straconej bramce przeciwnik odważniej zaatakował, na szczęście zagraliśmy rozważnie z tyłu - dodał Kłoda.
To trafienie może się okazać na wagę spokojnego utrzymania, gdyż swój mecz wygrała Jarota Jarocin (3:1 z Lechią Zielona Góra), zespół, który miał szansę wyprzedzić nas w tabeli. Teraz wszystko zależy od I-ligowych baraży i od Odry Opole, która jeśli nic się nie zmieni wystąpi dopiero w IV lidze.
W 30. minucie GKS miał świetną sytuację. Gostomski niepewnie piąstkował piłkę, która trafiła na nogę Wani, jednak tyszanin przeniósł piłkę nad poprzeczką. Przed przerwą kontuzji doznał Tomasz Balul, w jego miejsce na boisko wszedł Wojciech Białek. Po raz kolejny szczęście było po stronie sosnowiczan. - Miałem nie jechać do Tychów, gdyż nabawiłem się kontuzji kolana. W sumie w ostatniej chwili zdecydowałem, że na wszelki wypadek pojadę. Koledzy pomagali mi na boisku, więc dałem radę - tłumaczył po meczu Białek.
W drugiej połowie sosnowiczanie grali niezwykle rozważnie, można powiedzieć zachowawczo, przez co z boiska wiało nudą. GKS wypracował sobie tylko dwie sytuacje. Najpierw w 74. minucie Mateusz Żyła po dośrodkowaniu Tomasza Kasprzyka zdecydował się na strzał, jednak piłka przeszła tuż nad poprzeczką. Po upływie trzech minut rzut wolny wykonywał Bizacki, jednak jego strzał z 25 metrów zakończył się na poprzeczce bramki Gostomskiego. Po raz kolejny solidne spotkanie zagrał Grzegorz Dorobek, jednak znów nie wytrzymał pełnych 90 minut. - Zagrał nieźle, jednak z nim jest taki problem, że po 60 minutach łapią go skurcze. Dlatego muszę robić wymuszone zmiany - tłumaczył po meczu trener Pierścionek. - Gorzów i GKS Jastrzębie (te zespoły rozegrają baraże o utrzymanie w I lidze - wyj. mw) powinny poradzić sobie w dodatkowych meczach z 3. zespołami II ligi, więc mam nadzieję, że 11. miejsce okaże się bezpieczne - dodał.
My również mamy nadzieję, że 11. miejsce okaże się bezpieczne. Jednak PZPN już nie raz szokował całą piłkarską Polskę zaskakującymi decyzjami, więc poczekajmy na rozwój wydarzeń.
http://www.sportowezaglebie.pl/pilka-no ... ks,1,4,952