Cyrkowcy w obronie Zagłębia Sosnowiec. Zasłużona wygrana Puszczy Niepołomice
Wojciech Todur
Zagłębie Sosnowiec z tak marną grą w obronie będzie miało szansę na punkty tylko przy furze szczęścia. Tak jak tydzień temu w Legnicy. Puszcza Niepołomice nie była już tak wyrozumiała.
Wyniki Puszczy na pierwszoligowych boiskach wymykają się zdrowemu rozsądkowi. Zespół z Małopolski z 23 punktów, z którymi przyjechał na Stadion Ludowy, aż 19 zdobył na wyjazdach. Mimo tak okazałego dorobku zespół trenera Tomasza Tułacza ciągnie się w ogonie tabeli. U siebie bowiem przegrywa na potęgę.
Zagłębie po cennym zwycięstwie w Legnicy na inaugurację rundy wiosennej przystąpiło do meczu z Puszczą z jedną zmianą w składzie. Wymuszoną, bo też Rafał Grzelak nie mógł wybiec na boisko z powodu nadmiaru żółtych kartek. Na środku obrony zastąpił go Piotr Polczak.
Karny Pawłowskiego
Większym zaskoczeniem było jednak to, że po raz drugi z rzędu na pozycji napastnika zagrał Szymon Pawłowski. W Legnicy biegał na szpicy trochę z musu, kartki wykluczyły bowiem wtedy z gry Fabiana Piaseckiego. W sobotę jednak Piasecki był do dyspozycji trenera Dariusza Dudka, a i tak usiadł na rezerwie. Przy takim zestawieniu Zagłębiu na pewno łatwiej wypracować przewagę w środku pola, ale brakuje kogoś na szpicy.
Gospodarze powinni wyjść na prowadzenie w 23. minucie spotkania. Błąd popełnił wtedy Michał Mikołajczyk. Kapitan Puszczy nie zauważył, że ma za plecami Patryka Małeckiego, i zamiast do bramkarza zagrał właśnie do skrzydłowego zespołu z Sosnowca.
REKLAMA
Ten znalazł się w sytuacji sam na sam z Karolem Niemczyckim, który odbił piłkę po strzale Małeckiego na rzut rożny.
Zagłębie miało przewagę. Wymarzoną okazję na gola zmarnował Jakub Sinior, który nie trafił czysto w piłkę, stojąc niemal przed pustą bramką. Gol wpadł dopiero po rzucie karnym podyktowanym za faul Konrada Stępnia na Tomaszu Nawotce. Jedenastkę pewnie wykorzystał Pawłowski.
Błąd stoperów Zagłębia
Puszcza wróciła do gry dzięki prezentowi Kacpra Łopaty i Piotra Polczaka. Środkowi Zagłębia mieli dość czasu i miejsca, żeby wybić piłkę sprzed pola bramkowego. Postanowili jednak poczekać, aż rywal kropnie piłkę do bramki. Tym szczęśliwcem okazał się Hubert Tomalski.
REKLAMA
W przerwie spotkania trener Dudek podjął jedną z odważniejszych decyzji, odkąd wrócił do Zagłębia. Postanowił zagrać dwójką napastników i za Pawłowskiego i Filipa Karbowego wprowadził Rubio i Piaseckiego.
Efekt był taki, że gospodarze stracili przewagę w środku pola. Puszcza poczynała sobie coraz śmielej. Bliska zdobycia gola była już po błędzie Krystiana Stępniowskiego, który niemal sam wbił sobie piłkę do bramki. Ta – po nieudanym piąstkowaniu – wyszła na rzut rożny, po którym Jewhen Rodionow strzelił głową drugiego gola.
Puszcza kontra Rubio
Goście zaczęli tańczyć z radości, ale nim rezerwowi Puszczy wrócili na swoje miejsca, już był remis. W gąszczu nóg w polu karnym do bramki trafił Rubio.
Zawodnicy z Niepołomic po stracie gola znowu przejęli inicjatywę, a że obrona Zagłębia była tą formacją tylko z nazwy, to po kolejnych czterech minutach Zagłębie znowu było na minusie. Z bliska piłkę do bramki wbił Rodionow.
No, ale od czego jest Rubio… Okazało się, że piłka lgnie do niego niczym magnes do drzwi lodówki. Znowu zamieszanie. Znowu Hiszpan w gąszczu nóg trafia do bramki.
Cyrkowcy grający w obronie Zagłębia robili jednak wszystko, żeby popsuć Rubio debiut na Ludowym. Po kolejnej minucie i prostej, ale składnej akcji Puszczy goście znowu wyszli na prowadzenie.
Po zdobyciu czwartej bramki goście oddali inicjatywę drużynie z Sosnowca. Wystarczyło jednak, że na chwilę przyspieszyli. Wypracowali rzut wolny i po chwili obrona Zagłębia znowu była bezradna i szukała piłki za plecami.
https://sosnowiec.wyborcza.pl/sosnowiec ... szczy.html