Pucharowa przeszkoda – Pogoń Szczecin
Jacek Walczyński / sosnowiec.info.pl
Wiosenne boje rozpoczęła już Ekstraklasa, ale my na inaugurację II ligi musimy poczekać do 13 marca. Za to tuż po pierwszym meczu z Miedzią Legnica czeka nas ćwierćfinałowy pojedynek Pucharu Polski, w którym naszym przeciwnikiem na Stadionie Ludowym będzie Pogoń Szczecin.
Pierwsze ligowe pojedynki tych drużyn zaczęły się w 1960 roku i były dla nas korzystne, bo wygraliśmy oba mecze, a Pogoń spadła do II ligi. Później różnie bywało, na ogół wygrywaliśmy i to wysoko, ale też nie uniknęliśmy fatalnych wpadek, przegrywając na własnym boisku wtedy (1962/63 i 1974/75), gdy znajdowaliśmy się w szczytowej formie. Ale w pamięci kibiców I połowy lat 60. zapisał się przede wszystkim ćwierćfinałowy pojedynek Pucharu Polski rozegrany na stadionie przy Alei Mireckiego w marcu 1964 roku.
Zagłębie – aktualny dwukrotny zdobywca Pucharu Polski bez trudu eliminował kolejnych rywali w jesiennych rozgrywkach, wygrywając między innymi z A-klasowym Sokołem Piła 5:1 i II-ligowym Lechem Poznań 2:0 (oba mecze na wyjeździe). Po tym właśnie meczu media upatrywały w Zagłębiu faworyta na trzeci z kolei tytuł. Katowicki Sport pisał: „Poznań uznał klasę obrońcy Pucharu’, a Przegląd Sportowy tak zatytułował swój artykuł: Zagłębie coraz bliżej trzeciego sukcesu w PP”. Zagłębie zakończyło rundę jesienną na 4. miejscu mając do prowadzącej Legii tylko 3 punkty straty i trzeba przyznać, że runda ta nie była zbyt udana. Wygraliśmy co prawda z Wisłą w Krakowie 2:1 i z Legią w Sosnowcu 2:0, po pięknym meczu, którego okrasą były atomowe bramki Piecyka i Krawiarza, ale już 3 dni później ponieśliśmy druzgocącą porażkę w Zabrzu z Górnikiem aż 1:7! Przegraliśmy także 1:2 w Szczecinie z Pogonią, zajmującą ostatnie miejsce w tabeli; na własnym boisku 1:2 z ŁKS, odpadliśmy z Pucharu Zdobywców Pucharów po przegranym w Wiedniu trzecim meczu z Olympiakosem Pireus 0:2. Sukcesem nie był także remis 2:2 na własnym boisku z Ruchem, który wtedy zajmował przedostatnie miejsce w tabeli. Toteż nic dziwnego, że i zarząd klubu i piłkarze i kibice zaczęli marzyć o trzecim z rzędu zdobyciu Pucharu Polski.
8 marca 1964 roku, na tydzień przed rozpoczęciem rundy wiosennej na oblodzone boisko przy Alei Mireckiego wyszły ciepło ubrane jedenastki Zagłębia i Pogoni. Jak zwykle dopisali kibice i mimo mroźnej, ale słonecznej pogody na trybunach stanęło (bo o siadaniu nie było mowy) około 8 tysięcy widzów. Sosnowiczanie występowali w swym optymalnym składzie z Bazanem, Śpiewakiem, Skibą, Majewskim, Gałeczką, Kosiderem, Mygą i Piecykiem. Pogoń nie miała takich sław, ale było w niej kilku dobrze znanych w ekstraklasie piłkarzy. Bramkarz Frąszczak, obrońcy Fijałkowski, Kaszubski i Ksol oraz jeden z najgroźniejszych napastników w lidze, król strzelców poprzedniego sezonu, Marian Kielec. Kibice oczekiwali, że dla Zagłębia będzie to łatwa przepustka do półfinału i droga do trzeciego trofeum stanie otworem. Tymczasem okazało się, że po zimowej przerwie, drużyna nie jest najlepiej przygotowana do walki. Mimo to przewaga Zagłębia była widoczna i udokumentowana bramka Kosidera w 35 min. W dziesięć minut po przerwie Pogoń zaatakowała. Maślanka przejął piłkę przed linią środkową boiska i mimo asysty obrońców Zagłębie zdecydował się na szybki rajd. Uciekł Szmidtowi i w pełnym biegu dośrodkował do Gacki, który tylko przystawił nogę do piłki i zdobył wyrównującą bramkę. Zagłębie znów ruszyło do ataku, lecz akcje naszych piłkarzy rozbijała twardo grająca obronę Pogoni. Z kolei każde dojście Kielca do piłki stanowiło potencjalne zagrożenie dla naszej bramki. Mimo rozpaczliwych ataków Zagłębia i oddania około 30 strzałów na bramkę Pogoni mecz zakończył się remisem.
Półgodzinna dogrywka nie przyniosła bramek. Mimo optymalnej przewagi Zagłębia i nieustannego naporu, żaden z mało celnych strzałów nie trafił do bramki. Zmasowana obrona portowców skutecznie utrudniała oddanie strzału, więc piłka na ogół mijała bramkę lub padała łupem świetnie broniącego Frąszczaka. Pogoń również nie kwapiła się zbytnio poprzestając na kilku nieudanych kontratakach i wypuszczaniu Kielca lecz dobrze kontrolujący sytuację obrońcy Zagłębia nie dawali się zaskoczyć. Dogrywka nie przyniosła więc rozstrzygnięcia i zgodnie z obowiązującym wówczas regulaminem, o awansie do półfinału zadecydować miało losowanie. Po krótkiej przerwie piłkarze obu drużyn skupili się wokół sędziego na środku boiska, a na trybunach zapanowała mroźna cisza. Po chwili moneta pofrunęła w górę, niemal prowadzona wzrokiem przez Mariana Kielca, który jako pierwszy dojrzał ją na murawie i natychmiast wyrzucił obie ręce do góry w triumfalnym geście. Za nim powędrowały w górę ręce piłkarzy Pogoni. Los okazał się dla nich szczęśliwszy, a nasi piłkarze schodzili do szatni z opuszczonymi głowami. Dwa tygodnie później Pogoń przegrała półfinale z Legią, która zdobyła Puchar Polski, po raz trzeci wygrywając w finale z Polonią Bytom 1:0.
Utrata przez Zagłębie szans na zdobycie po raz trzeci Pucharu Polski zmobilizowała sosnowiecką jedenastkę do lepszej gry w mistrzostwach. Mistrzem został bezkonkurencyjny Górnik Zabrze z 9 - punktową przewagę nad Zagłębiem, które po raz drugi sięgnęło po tytuł wicemistrzowski. Należy jeszcze dodać, że częściowy rewanż za wyeliminowanie z Pucharu wzięliśmy w ostatnim meczu w Sosnowcu wygrywając z Pogonią 2:0.
http://www.sosnowiec.info.pl/moje-miast ... ,1,4,16736