przez Blajpios 2019-09-24, 3:45 pm
To ja może - zanim się "zagotujecie" Koledzy - spróbuję przybliżyć obie strony?... "Popędowców" słusznie bowiem zdaje się mitygować Kol. Tadeusz Wiśniewski - i myślę nie tylko on, nieraz choćby i ja. Naprawdę, w nerwach, w emocji, z miłości nawet, uczuciowo mocno zaangażowanej, łatwo leci się z myślami, które pierwsze skojarzenia podsuwają. Jeżeli jednak nie zmityguje tego rozsądek, sprawdzanie choćby "kwitów", to już nie mówiąc o tym, że można się zapędzić nawet w krzywdzenie kogoś i zamiast móc mu wytykać faktyczne błędy, to jeszcze będzie trzeba się wycofywać i z wytykania tego, czego ktoś się powinien co najmniej wstydzić, lub wręcz zadośćuczynić. Myślę tu - nawet po prostu o zwykłym, ale głęboko ludzkim, ufam, po prostu wstydzie, dokąd się pogalopowało, tam gdzie faktycznie "strzeliło się w puste" - a przez to i poblokowało choćby słuszną krytykę.
Aha. Zaznaczam wyraźnie. Piszę ogólnie, nie wnikając w te najgorętsze tu sprawy. Po prostu - to odwieczna polska bolączka. Jak znajdować złoty środek i powiązać w jedno gotowych do porywów patriotów "gorącokąpanych" — z tymi pragmatykami, którzy ostrożnie wszystko chcą mieć jasno i prosto wszystko, czarno na białym i bez porywania się z motyką na słońce, tylko realnie budując, rozważywszy, czy ma się na budowy dokończenie.
Tak więc, z drugiej strony, naprawdę trzeba baczyć, by nie ośmieszyć się swoją naiwnością, wierzeniem we wszystkie tłumaczenia, nie zauważaniem, jak z lewa i prawa "gołym okiem" widać realia inne niż okrągłe słówka. Struś naprawdę nie jest najlepszym wzorem dla człowieka. Tak więc, zanim Koledzy, podokładacie sobie do bólu, z całym szacunkiem, pozwalam sobie podpowiedzieć przypominając o tych polskich bolączkach. Cóż by to bowiem dobrego było, gdyby skutkiem było nie sensowne współdziałanie, wypracowanie jakiejś siły wymuszającej rozwój - tylko porozdzieranie i tak już niezbyt tu licznej grupy, na jeszcze mniejsze grupeńki? Przyznam, że w moim odczuciu faktycznie bywa tu takie trochę "od ściany do ściany", z przewagą raczej "zapaleńców", którzy - nie chcę orzekać, że terroryzują, ale dominują, dominują, dominują - aż do czasu, gdy wkurzeni przyjdą przekręcacze wajchy w drugą stronę, może nie terroryzując, ale dominując zaś "wiernopoddańcstwem" i "pełną wiarą aż po grób" — czym zaś doprowadzają uciszonych chwilowo pierwszych: do wrzenia. W tym wrzeniu zapalczywcy: wybuchają - i znów rusza omówiona tu pętla.
Oczywiście, że taki schemat, pewnie przejaskrawiony. Jak to jednak nieraz pisałem. "Wygorączkuje się lud, wygorączkuje" - obojętnie w którą stronę - ale nie popchnie spraw do przodu, tylko wzajemne obranienia pozostaną głębiej wyryte.