przez Blajpios 2019-08-30, 11:14 am
Moim zdaniem jest jeszcze inaczej. D. Mioduskiemu nawet kibicuję, choć nie jestem fanem Legii, jak tu wielu, tylko życzliwym, sympatykiem, bo to od dawna zażyłość z Zagłębiem była. Niemniej - nawet jeżeli byłbym obojętnym, trochę nieprzychylnym: to choćby z racji polskich bym mu kibicował. Legia w pierwszych rundach gra kiepsko, rozpaczliwie - ale w odróżnieniu od Piasta i innych: przechodzi je, tę umiejętność średniaka europejskiego już ma, jak nie przymierzając BATE Borisow, bo to oni zdaje się ograli Piasta w takim samym stylu jak Legia swoich przeciwników. Obawiam się natomiast, że D. Mioduski jest w polskiej piłce jedynym właścicielem klubu - no, może jeszcze J. FIlipiak? może ktoś jeszcze? - który rozumie, w co gra czołówka europejska w tym biznesie i w jakim kierunku będzie się ten biznes ubrany w krótkie spodenki piłkarskie rozwijał. Nie chodzi o samą zasadę "kup tanio, podszkol, wypromuj, sprzedaj drogo" - bo to rozumieć to rozumieją (co nie znaczy jeszcze umieją) pewnie w kilku, może kilkunastu klubach. Tu chodzi o to - w fabrykach linia produkcyjna to też jedna tylko część biznesu, fakt, że konieczna do sprzedawania produktu, ale mocno nie jedyna - by rozumieć całość funkcjonowania, by pożegnać się z myśleniem o sporcie, że piłka nożna, to jakiś sport, zawody, słabszy wygra z mocniejszym. Owszem, to też sport w tym znaczeniu, ale w tej europejskiej perspektywie trzeba jednak pożegnać jakieś myślenie, że mamy do czynienia ze sportem. Nawet Bayern zdaje się to zrozumiał: to jest biznes. Płody rolne też są zależne od czynników nieprzewidywalnych, jednego roku obrodzi tak, innego inaczej - ale też świat myśli perspektywami przemysłowymi i o rolnictwie. Podobnie - sport w najwyższych klasach rozrywkowych. D. Mioduski zdaje się to rozumieć - i zdaje się nie tyle mieć ambicje, by w polskiej piłce wygrywać - tylko by nie odpaść z europejskiej. Fakt, jako prezes - musi się tego jeszcze lepiej nauczyć, popełniał błędy bardzo dużo go kosztujące, ale z drugiej strony nie mówmy "zastał Legię murowaną", tylko co najwyżej siermiężną z punktu widzenia biznesu sportowego klasy europejskiej. To zaś, że B. Leśnodorski w większej mierze niż za swoją, tylko za jego kasę z M. Wendzlem świetnie się bawili, robiąc głównie swoją markę, to w końcu chyba go zeźliło i ich przelicytował, czym chyba potężnie ich zaskoczył. Ba - to B. Leśnodorskiego robienie sobie marki na nie swój koszt - to chyba też jedyne podobieństwo do sytuacji Zagłębia. Gdzie tam bowiem Zagłębiu do tych perspektyw patrzenia na piłkę, o których mówimy choćby w porównaniu z Legią? Przecież Zagłębie mentalnościowo nawet do środka polskiej ligi nie pasowało, nie zdołało się zbliżyć w zeszłym roku. Przy czym - D. Mioduski był faktycznie w stylu zeszłorocznego Zagłębia w Ekstraklasie - to co z tego? Za jego pieniądze, dopóki ludzi jest w stanie wypłacić za ich pracę - jego rzecz. Owszem, jest jeszcze drugi element - dopóki nie szargałby marki wspólnie budowanej, marki warszawskiej, marki emocji ludzi; wszakże tego jeszcze się nie szarga, jeżeli przez 3 lata nie grają w LE w fazie grupowej. Z tym, że do ocenianie tego w perspektywie Zagłębia - to jednak też trzeba pamiętać, że sytuacja jest trochę inna,to nie jest tak, że zarządzający Zagłębiem zarządzają własnym klubem, kupionym za własne pieniądze. Stąd - ta odpowiedzialność za wspólną markę jest większa, odpowiedzialność za majątek jest inaczej kontrolowana.
No i podobnie jest teraz z tym roastem wobecv Sosnowca. I cóż? Jeżeli ktoś nie widzi różnicy (lub nie chce widzieć) - to co mu zrobimy?