przez Blajpios 2018-10-12, 11:30 am
Przy próbie wysłania na serwer zobaczyłem - system wyświetlił - że jeszcze dwa głosy w tej kwestii zostały w czasie mojego pisania umieszczone. Niemniej, jakkolwiek w korespondencji są one z moim wpisem - to wysyłam wpis taki, jak napisałem nie znając tych dwóch wypowiedzie Kolegów Tadeusz Wisniewski i August; mój wpis koresponduje, jakkolwiek nie musi być w tym świetle zmieniony, choć może brzmiałby trochę inaczej. Ponadto - trochę szerzej sprawę ujmuję. Tak więc, napisałem uprzednio:
Ja tylko w kwestii jednej, co do K. Tochela. Oczywiście, że nie jestem - przy całym szacunku dla postulujących takie rozwiązanie - za przywróceniem do trenerki K. Tochela. Dlatego, że prócz kwestii moralnej, która jest co najmniej dyskusyjna, z racji wpadki korupcyjnej - to naprawdę to jest już kilkanaście lat, zakładając prawdziwość dochodzących głosów, gdy nie pracuje w zawodzie. To nie był zaś, gdy odchodził - trener z czołówki światowej, jakiś Fergusson czy ktoś tego typu, czyli taki, który po kilkunastu latach poza piłką byłby w stanie w polskiej Ekstraklasie jeszcze coś pokazać startując "z marszu". Może i mógłby się rozwinąć, gdyby nie przerwa - ale kiedy odchodził z piłki, to był na razie sprawdzony w niższych ligach trener, nawet nie polska wtedy czołówka. Sprawa zaś moralna, jak napisałem, dyskusyjna w chwili, gdy mamy sytuację - zupełnie poprawną - gdy trener odbył zasądzoną karę, czyli D. Wdowczyk, do którego za to mam pewien szacunek, że z otwartą przyłbicą skonfrontował, co nawarzył, w odróżnieniu od paru innych. W każdym razie - legalnie teraz może pełnić ten zawód. Dalej - szermowanie hasłami "czystościowymi" w Sosnowcu, gdzie zawodnik skorumpowany grał potem i wciąż był bożyszczem, choć uczestniczył w tej samej aferze: to jednak trochę przestrzegałbym przed takim absolutyzowaniem, że zawodnik umoczony może grać a trener nie może prowadzić zespołu, nawet jeżeli oczywistym jest, że trener ma większą odpowiedzialność. To zresztą powoduje, że moja odpowiedź jest, że raczej lepiej by było, by nie wracał. Niemniej - nie absolutyzowałbym tego aż do punktu, że ohyda, won, zgnilec - a jednocześnie zawodnik cacy. Moje stanowisko jest takie, że raczej nie głosowałbym za tym rozwiązaniem, jakkolwiek "po odbyciu kary" człowiek ma prawo wrócić do społeczności, więc rozważać można.
Właśnie - i "po odbyciu kary ma prawo wrócić" i inna jeszcze kwestia. Nie da się powiedzieć, że formalną karę odbył K. Tochel. Nie wiem jednak, czy sam świadomie nie wybrał swojej banicji z racji odruchu uczciwości. Z tego co wiem, człowiek ten nie miał za wielkiego wykształcenia poza piłką. Nie wybrał jednak drogi "przycupnięcia gdzieś tu i koledzy pomogą", jak zdaje się próbowali w Polsce nawet skazani na zakaz pracy w piłce. Wygląda na to, że nie próbował też wyjechać do Francji i tam skorzystać ze starych znajomości i na obczyźnie (co już byłoby formą kary, jeżeli w niższych ligach) pracować w zawodzie. Oczywiście, nie są to sprawy jakoś pewne, zweryfikowane, że nie próbował jednak gdzieś chyłkiem a nie wyszło - czy że na pewno z takich racji jednoznacznie pozytywnych podjął decyzję o wyjeździe, choćby dlatego, że czuł niesmak wobec samego siebie i chciał ponieść jakieś konsekwencje. Nie jest to jednak wykluczone - a fakty są takie, że nie poszedł drogą zaparcia się faktów i udawania niewiniątka czekając, ile zdołają mu w sądzie udowodnić. Choćby więc po to, by kiedyś przy Sądzie Ostatecznym nie być niemile zdziwionym, że okaże się iż wyzywałem kogoś, poniżałem, przekraczając słuszną miarę - to jednak wstrzymywałbym się z rzucaniem przesądzających wyzwisk. Dodatkowo - bo być może jeszcze będzie trzeba okazać szacunek za postawę "samoosądzenia się".
Tu dochodzimy zaś do szerszego aspektu. W gruncie rzeczy bowiem - poza może ostatnim zdaniem, odnoszącym się do szacunku za samoosądzenie - to wcześniejsze przestrogi jakoś też odnoszą się do całokształtu sytuacji obecnie gorącej w Zagłębiu. Już pomijając fakt, że momentami Koledzy przy okazji zdają się zapędzać do sformułowań, którymi mogą narobić kłopotów nie atakowanym przez Kolegów ludziom, jakby Koledzy chcieli - tylko właśnie Kolegom... Z racji właśnie własnej godności, by nie popchnąć się do czegoś, co jest przekroczeniem norm własnej godności, że nie poniżam, wyzywam, osądzam niesprawiedliwie, ponad miarę - warto się i tu zastanowić. Także i dla skuteczności samego działania, by "para nie poszła w gwizdek", jako że w "emocjach się wyszczekam" - to już mniej mam sił do realnego zaangażowania. Gdzie uważamy należy dążyć do zmiany, gdzie uważamy, że jest szansa na "skok jakościowy" - tam należy skorzystać z okazji i zadziałać skutecznie. Poniżanie, niesprawiedliwe sądy i inne tym podobne - absolutnie nie są do tego konieczne a czasem nawet z tą skutecznością są sprzeczne: przede wszystkim zaś, jak pisałem, z własną godnością się kłócą, nie warto jej nadwyrężać.