bolo73 napisał(a):Bądźmy poważni i zarazem bądźmy ludźmi. Są rzeczy ważne i ważniejsze. Rozumiem, że jeżeli Twój ojciec lub matka byliby umierający to dla Ciebie ważniejsza byłaby robota - nawet ta najbardziej odpowiedzialna i najlepiej płatna? Jeśli tak to gratuluję i mimo wszystko nie życzę znalezienia się w podobnej sytuacji. A dla chłopaków graty za kolejny win i 3 pkt. Będzie się działo hehe
To jednak naprawdę zależy od różnych perspektyw. Na pewnym poziomie - to jednak właśnie chleb powszedni, to dlatego są ludzie niektórzy przywódcami. To tego w dawnej Europie uczono - jak np. Bonę Sforzę nauczono rzemiosła władczyni i do dzisiaj korzysta się z tego, jak wykonywała rzemiosło jako Królowa. To dlatego - by już dojść do rzeczy dramatycznych, jak choroba ojca - Mieszko musiał umieć zaakceptować, że syn jest zakładnikiem a Bolesław Chrobry już osiągnął ten poziom odpowiedzialności i był zakładnikiem korzystnie. Dlatego też - cokolwiek by mówić o Jarosławie Kaczyńskim (byleby nie powtarzać już chorych skrajności propagandy, jaką sączy tvn i wyborcza) - to naprawdę ma mój szacunek za odpowiedzialną państwową postawę, gdy była katastrofa w Smoleńsku a on bodaj najlepiej z Polaków zachował postępowanie męża stanu.
Owszem - tyle że to jest ten poziom, który jednak trudno porównać z poziomem piłkarza. Niemniej - to wcale nie ułatwia sprawy. Ponieważ to nie ten poziom - to "pofolgować" można i w tę stronę i w przeciwną we wnioskach. Już odkładając na bok hipotezę, że jednak Zagłębie nie walczy o awans, więc Prezes spokojnie mógł odpuścić - to jednak może być i tak, że lepiej niech te dwa mecze sobie komfortowo pobędzie z ojcem, by wrócić na trzy decydujące o walce (gdyby tak zakładać, że jednak walczą na całego o awans). Owszem - innemu wystarczyłaby krótsza przerwa - innemu jednak potrzebna dłuższa. Tym bardziej, że jeszcze są sprawy choćby odległości i różnicy między stanem, gdy ojciec umiera i gdy jest bliżej. Ktoś tu przywołał postawę - jak najbardziej piękną, godną uznania - jakiegoś polskiego zawodnika, który zagrał po śmierci ojca jeden z najlepszych meczów. Takich przypadków jest więcej. Tyle że to jednak też i rónica, trzeba uwzględnić: w Polsce, to on w dwie godziny mógł do ojca dojechać. Do Francji, to jednak z pół dnia. Dalej - co innego, gdy ojciec już umarł, więc przed pogrzebem może nie być konieczne bycie cały czas przy zwłokach - a bycie przy nim może być mobilizacją, by zagrać najlepiej dla niego, gdy ktoś potrafi opanować emocje. A inny - nie potrafi. Tak więc, tu dużo czynników do oceny. Zostawmy juuż V. Sanogo, bo i w tym wypadku za wiele nie wyduskutujemy. Skoro Klub podjął taką decyzję, na takie rzeczy się umówił - to już tylko zaakceptować to pozostaje, co najwyżej w dodatku można jeszcze o nim pomyśleć, życzyć mu siły i życzyć, by na tyle byli mądrzy i umiejętni, że pożegnają się i pozstaną już na zawsze w swej dobrej więzi.