Wywiad z niedoszłym Antonio Conte z Kresowej:
Gdybym wszedł do szatni i powiedział, że drużyna walczy teraz o posadę trenera, to myślę, że potoczyłoby się to wszystko tak, jak tego oczekiwaliśmy - mówi były trener Zagłębia Sosnowiec.
Osiem miesięcy. Jak na sosnowieckie realia, to i tak nie najkrótszy okres pracy. Dariusz Banasik tym wywiadem żegna się dzisiaj z Zagłębiem.
Łukasz ŻUREK: Od pańskiej dymisji minęło parę dni. Coś na horyzoncie?
Dariusz BANASIK: - Dostałem już oferty zatrudnienia, ale z II ligi. Nie chciałbym wracać do tej klasy rozgrywkowej. Odpocznę i zaczekam na propozycje z zaplecza ekstraklasy. Istnieje przepis, który mówi, że nie można pracować w dwóch klubach tego samego szczebla w jednym półroczu. Wykorzystam ten czas na to, by pobyć blisko z rodziną. W ostatnim czasie byłem częściej w rozjazdach niż w domu.
Ostatnie dni przy Kresowej były trudne?
Dariusz BANASIK: - Rozstaliśmy się w dobrym klimacie. Podaliśmy sobie ręce. Nie było żadnych animozji, nikt do nikogo nie miał pretensji. Może tylko trochę za szybko to rozstanie nastąpiło. Już po czterech kolejkach…
Liczył pan, że najpierw będzie ultimatum.
Dariusz BANASIK: - Kiedyś w Pogoni Siedlce, mniej więcej przed rokiem, miałem bardzo podobna sytuację. Postawiono mi twarde ultimatum – musiałem zdobyć sześć punktów w trzech kolejkach. Wywalczyliśmy wtedy siedem albo nawet dziewięć punktów, dokładnie nie pamiętam. W tabeli awansowaliśmy o 10 pozycji. Gdybym wszedł do szatni Zagłębia i powiedział, że drużyna walczy teraz o posadę trenera, to myślę, że potoczyłoby się to wszystko tak, jak tego oczekiwaliśmy.
Uda się zachować ciepłe wspomnienia ze Stadionu Ludowego?
Dariusz BANASIK: - Bardzo fajne miejsce do pracy i bardzo dobrze mi się tutaj pracowało. Spędziłem w klubie osiem miesięcy, na pewno mniej niż zakładałem. Trochę przykro, że w poprzednim sezonie nie udało nam się wejść do ekstraklasy, bo było naprawdę blisko. I tak sobie myślałem, że skoro nie wyszło, to kolejne rozgrywki będą albo strzałem w dziesiątkę, albo… będzie nam bardzo trudno od samego początku. Niestety zrealizował się ten drugi scenariusz.
Honorowo nie obwinia pan nikogo o taki stan rzeczy…
Dariusz BANASIK: - Ze wszystkimi w klubie miałem dobre relacje. To ja byłem odpowiedzialny za wyniki. Nie wyglądały one dobrze, więc może rzeczywiście nie było sensu brnąć w to dalej. Skończyło się dymisją – czymś, co zawsze jest wkalkulowane w trenerskie realia. Spotyka mnie to pierwszy raz w życiu. To sygnał, że trzeba jeszcze ciężej pracować i doskonalić swoje umiejętności. W taki sposób to odczytuję. Zagłębiu oraz jego kibicom życzę jak najlepszych wyników - już od meczu z Puszczą Niepołomice - i awansu do ekstraklasy.
Kibice są podzieleni, jeśli chodzi o szukanie odpowiedzialnych za nieudanych start sezonu…
Dariusz BANASIK: - Całą odpowiedzialność biorę na siebie. Nie ma co winić za słabe rezultaty prezesa czy dyrektora sportowego. Zaufali mi i stworzyli mi odpowiednie warunki pracy. Złego słowa nie mogę powiedzieć, bo zrobili wszystko, żeby mi pomóc. Po prostu nie wyszło, tak czasem w życiu bywa.
Teraz szkoleniowe stery w rękach Dariusza Dudka. Widzieliście się?
Dariusz BANASIK: - Porozmawiałem chwilę z trenerem Dudkiem w dniu, w którym podpisywał kontrakt, a ja rozwiązywałem. To ważne, żeby wzajemnie się szanować. Umówiliśmy się na telefon lub spotkanie. Z drużyną spotkam się na pewno, bo chcę się pożegnać elegancko, przy kawie. Z pracownikami klubu również. Nie zostawiam za sobą spalonego mostu. Życie toczy się dalej i nigdy nie wiadomo, gdzie i kiedy ponownie się spotkamy.
Więcej na temat:Dariusz Banasik, Dariusz Dudek, I liga, Pus
http://katowickisport.pl/pilka-nozna/ka ... 12479.html