Vamara Sanogo: Nie miałem w życiu z górki
- Wszystko dzieje się strasznie szybko. Przecież pół roku temu przyjechałem do Sosnowca z szóstej ligi angielskiej i nie miałem niczego, a teraz znalazłem się w klubie z Ligi Mistrzów - mówi 21-letni francuski napastnik, który podpisał 4,5-letni kontrakt z Legią Warszawa.
MACIEJ GRYGIERCZYK: Gdyby rok temu ktoś powiedział, że wkrótce trafi pan do największego klubu w Polsce, jaka byłaby reakcja?
VAMARA SANOGO: - Pomyślałbym, że ten ktoś jest szalony. Pewnie nawet bym mu to wprost powiedział!
Kiedy pierwszy raz usłyszał pan o zainteresowaniu Legii?
VAMARA SANOGO: - Na urlopie. Wróciłem do Paryża, do rodziny. Któregoś dnia odebrałem telefon. Mój rozmówca przedstawił się jako pracownik Legii i powiedział, że w Warszawie bardzo mnie chcą. Odparłem, że OK, ale ja jestem tylko od grania w piłkę, więc dam numer do swojego agenta. Po jakimś czasie agent oddzwonił do mnie i potwierdził: Legia jest mną bardzo zainteresowana. Nie ukrywam, że byłem bardzo zaskoczony. Przecież rozegrałem w Polsce dopiero 15 ligowych meczów. Spodziewałem się, że jeśli w ogóle będę szukał nowego klubu, to dopiero latem, a nie już zimą. Oczywiście, dla mnie stało się dobrze i jestem szczęśliwy. Wszystko dzieje się bardzo szybko. Nigdy bym nie pomyślał, że ledwie po sześciu miesiącach podpiszę kontrakt z tak wielką marką. Spójrz; przecież ja pół roku temu przyjechałem do Polski z szóstej ligi angielskiej i nie miałem nic, a teraz znalazłem się w klubie, który grał w Lidze Mistrzów!
Jeszcze w sobotę zagrał pan w barwach Zagłębia Sosnowiec sparing z Polonią Bytom…
VAMARA SANOGO: - To był sparing jak każdy inny. Nie wiedziałem, że będzie to mój ostatni mecz dla Zagłębia. Gdybym to wiedział, to sądzę, że zrobiłbym absolutnie wszystko, by strzelić gola i w dobrym stylu powiedzieć „bye, bye”. Nie było mi to jednak dane. Cóż, życie.
Trudno było zdać sobie sprawę, że za panem ostatnie dni w Sosnowcu?
VAMARA SANOGO: - W sobotę po sparingu odbyłem spotkanie z prezesem i dyrektorem sportowym. Powiedzieli mi, że nie będę tu wypożyczony na wiosnę. Byłem aż zdezorientowany, bo chciałem osiągnąć z Zagłębiem coś wielkiego, wywalczyć awans do ekstraklasy. Ten klub jest jak rodzina. Każdy był tu dla mnie bardzo dobry, pomógł mi, dał coś od siebie. Mój kumpel Paweł, prezes, koledzy z szatni… Każdy mnie wspierał, to było dla mnie bardzo ważne. To mój pierwszy raz w Polsce. Wcześniej praktycznie nic o waszym kraju nie wiedziałem. Już pierwsze wrażenie było jednak bardzo dobre, nie miałem z nikim problemów, wszyscy się uśmiechali i byli pozytywnie nastawieni.
Co lubi pan w Polsce najbardziej?
VAMARA SANOGO: - Oj, naprawdę trudno wskazać jedną rzecz. Często w takich chwilach mówi się o jedzeniu, ale o nim powiem tylko tyle, że… nie cierpię makaronów i w Polsce się to niestety nie zmieniło (śmiech). Dodam jeszcze, że uczę się języka, znam trochę słów. Muszę, skoro tu mieszkam. Jeśli jedziesz do Francji, to musisz nauczyć się francuskiego. Logiczne, nie ma o czym gadać.
Był pan zaskoczony decyzją Legii, która po badaniach lekarskich ostatecznie uznała, że podda pana artroskopii kolana i do gry wróci pan dopiero latem?
VAMARA SANOGO: - Bardzo. Grałem w sobotę w sparingu, wcześniej - 15 meczów w lidze i nie czułem w kolanie - chodzi o to prawe - niczego niepokojącego. Jak dla mnie - miałem je sprawne na 100 procent. Ale Legia to wielki klub i wie, co robić z piłkarzami. Jeśli więc ludzie tam mówią, że zabieg będzie dla mnie lepszy, to muszę się dostosować. Wierzę, że latem wrócę i będzie ze mną w porządku, choć jednocześnie trochę żałuję. Bardzo chciałem pomóc Zagłębiu w awansie. Jednym z moich celów na ten sezon był awans do ekstraklasy. Nigdy nie grałem w drużynie walczącej o awans. Niczego wielkiego w piłce dotąd nie osiągnąłem. To było wyzwanie mojego życia. Zamierzałem zrobić wszystko, by przyczynić się do awansu, uszczęśliwić kibiców. Ten klub zasługuje na ekstraklasę i musi w niej się znaleźć.
Jakie najpiękniejsze wspomnienie wywiezie pan z Sosnowca?
VAMARA SANOGO: - Oczywiście mecz z Podbeskidziem, wygrany przez nas 5:4. Szalony mecz, szalona atmosfera, a do tego moje dwa gole - pierwsze w Polsce - i asysta. Nigdy tego nie zapomnę.
To było ostatnie spotkanie Zagłębia pod wodzą Jacka Magiery. Teraz znów wraca pan pod jego skrzydła…
VAMARA SANOGO: - Oczywiście, że się cieszę! To on zadecydował, bym został w Zagłębiu; od początku mnie chciał. Wiem, jak prowadzi zespół, a on wie, jak ja pracuję. To bardzo dobry trener. Myślę, że jeden z najlepszych - o ile nie najlepszy - jakiego spotkałem na swojej drodze. Wiele mu zawdzięczam.
Od szóstej ligi angielskiej do Legii Warszawa. Pana historia jest niesamowita!
VAMARA SANOGO: - Mogę śmiało powiedzieć, że moje marzenia stały się rzeczywistością, mój sen się spełnił. Nie miałem w życiu z górki, borykałem się z problemami z kolanem. Tak, tym samym, nad którym teraz pochyliła się Legia. Były okresy, kiedy nie grałem. Ale taki już jestem, że jeśli coś mam, to będę pracował, pracował i jeszcze raz pracował, by tego mieć… jeszcze więcej. Bardzo wspierała mnie rodzina. Powtarzano mi: „Nie martw się o nic, skoncentruj na futbolu, spróbuj, trenuj”. Teraz widzimy, że było warto.
Pochodzi pan z podparyskiego Saint-Denis, ale w piłkę zaczynał pan grać w FC Metz. Dlaczego po rozstaniu z tym klubem nie został pan we Francji?
VAMARA SANOGO: - W Metz byłem zawodnikiem drużyn młodzieżowych, a potem rezerw. Gdy odchodziłem, miałem jeden sezon, przez który nie grałem w ogóle. Najpierw leczyłem kontuzję, a potem szukałem klubu. Gdy tylko coś miałem, w Metz mówili: „Nie, ten klub nie jest dobry, tamten też nie”. I tak się to kręciło, aż do momentu, gdy stałem się wolnym zawodnikiem. Jesienią 2015 trafiłem ostatecznie do Anglii, do trzecioligowego Fleetwood Town. Trener był dla mnie bardzo dobry, chciał na mnie stawiać, czułem się pewny siebie, ale doznałem kontuzji prawego kolana. W międzyczasie doszło do zmiany trenera, a ja wróciłem dwa tygodnie później. Od nowego szkoleniowca usłyszałem, że nie uwzględnia mnie w swoich planach. Do końca rundy więc trenowałem, a że byłem - jestem! - młody, dlatego bardzo chciałem po prostu grać. Poprosiłem swojego agenta, byśmy spróbowali może znaleźć coś niżej. Padło na szóstą ligę. Nueaton Town. Tam grałem wiosną 2016. Ten spadek o trzy klasy rozgrywkowe był dla mnie bardzo trudny. Zagrałem w 7 meczach, znów zostałem bez klubu - aż „urodził się” temat przyjazdu do Polski, do Zagłębia. Jedno z najważniejszych wydarzeń w życiu. Wszystko zaczęło się od nowa.
Jak wygląda szósta liga angielska?
VAMARA SANOGO: - Klub, w którym grałem, był profesjonalny. Nikt nie pracował, wszyscy zarabiali tylko na piłce. Poziom nie był wysoki, ale mimo to było naprawdę ciężko. Futbol w Anglii jest bardzo fizyczny. To był dla mnie dobry sprawdzian, dobra szkoła. Czerpię z tego doświadczenia. Ten czas nie był łatwy, ale bardzo mi to pomogło.
W Anglii nie zdobywał pan bramek. W Polsce przeszedł pan metamorfozę, mocno się rozwinął?
VAMARA SANOGO: - A o to trzeba by zapytać w Legii. Skoro zdecydowała się na mnie, to musiałem się rozwinąć, pokazać coś dobrego. Lepszej odpowiedzi udzieliliby tam i w Zagłębiu.
Przeszedł pan w krótkim czasie taką drogę, że chyba nie będzie już dla pana nic niemożliwego?
VAMARA SANOGO: - Po tym roku widzę, że w piłce faktycznie niemożliwe nie istnieje. Trzeba tylko nad sobą pracować, trenować i nigdy się nie poddawać, nie tracić z oczu swoich celów. I nie zapominać, skąd się jest. Mieć oparcie w rodzinie. Gdyby nie rodzina, nie byłbym teraz w tym miejscu. Mama, tata, siostry, bracia - to moja wielka siła. Mam trzy siostry i dwóch braci. Starszy był kiedyś w juniorach PSG, młodszy gra dla małego klubu w Paryżu i mam nadzieję, że wkrótce dostanie się do jakiejś akademii, a tam rozwinie. Równie mocno pomógł mi klub. Spędziłem w Zagłębiu piękny czas i na zawsze pozostanie w moim sercu.
Ma pan jakieś wzory, idoli?
VAMARA SANOGO: - Może idol to nie do końca odpowiednie słowo, ale jest jeden piłkarz, którego bardzo lubię, bo ma wielkie serce nie tylko na boisku, ale i poza nim. To Didier Drogba. Przykład godny naśladowania. Dla mnie to postać tym ważniejsza, że mam też obywatelstwo iworyjskie. Gdybym kiedyś dostał powołanie do reprezentacji, mógłbym zagrać zarówno dla Francji, jak i Wybrzeża Kości Słoniowej, skąd pochodzą moi rodzice.
Jakie cele na najbliższy czas?
VAMARA SANOGO: - Życzyłbym sobie po prostu, by leczenie kolana się powiodło. A potem chciałbym grać w Legii. I wygrać z nią wszystko, co tylko się da.