Po udanym sezonie 2015/2016, w którym Michał Fidziukiewicz był najlepszym strzelcem w drużynie Zagłębia Sosnowiec, kolejne pół roku spędził z dala od piłki. Kontuzja biodra sprawiła, że musiał przejść operację, a następnie długą i żmudną rehabilitację. Dziś zapowiada swój wielki powrót, a także walkę zespołu o awans.
FUTBOLFEJS.PL: Ciężko było nam się złapać w ostatnich dniach przez twoją chorobę, już wszystko w porządku?
MICHAŁ FIDZIUKIEWICZ: Na szczęście było to zwykłe przeziębienie, które trzymało dwa dni, od czwartku do piątku. Już w sobotę praktycznie normalnie trenowałem, kiedy koledzy grali sparing z Polonią Bytom (przegrany 0:1 – przyp. red.)
Tych pytań o stan zdrowia przez ostatnie pół roku było i wciąż jest bardzo dużo. Bardziej męczyły wtedy, gdy kontuzja okazała się na tyle poważna, że nie będziesz grał przez pół roku, czy teraz gdy wróciłeś i szykujesz się do wznowienia rozgrywek?
Te pytania mnie nie męczyły i nie męczą. Traktuję to jako normalną rzecz. Wiadomo, że jak człowiek dozna jakiejś cięższej kontuzji i później wraca, to ludzie pytają o stan zdrowia, bo chcą wiedzieć, jak czuje się zawodnik. Nie frustrowałem się tym nigdy i zawsze chętnie odpowiadałem bez żadnemu problemu.
Zatem jak czuje się na dzień dziś Michał Fidziukiewicz?
Wszystko jest ok. Trenuję normalnie z drużyną. Po konsultacji ze sztabem szkoleniowym uznaliśmy, że na sparingi jest jeszcze za wcześnie. W najbliższą sobotę z Odrą Opole też nie będę grał, ale już za tydzień w środę przeciwko BKS Stal Bielsko-Biała powinienem rozegrać kilkanaście minut. Od tej pory będę brał udział już normalnie w każdym sparingu. W małych gierkach na treningach czuje się dobrze, bólu nie czuję. Na razie wszystko jest dobrze i oby tak już pozostało.
Te sześć miesięcy bez normalnych treningów mocno odbiło się na twojej dyspozycji fizycznej?
Mieliśmy od razu badania po przerwie zimowej i po ich wynikach mogę powiedzieć, że wypadły one dobrze. Po dwóch miesiącach od operacji już normalnie pracowałem nad wydolnością. Teraz jest okres przygotowawczy, więc wszystkie pozostałe braki będzie można zniwelować, aby być w optymalnej formie wiosną.
Indywidualne zajęcia, do tego z dużymi ograniczeniami, do przyjemnych zapewne nie należały.
Ciężko było. Wiadomo jak się trenuje z drużyną jest inaczej. Ta noga nie pozwalała na zbyt wiele, więc mogłem robić tylko podstawowe rzeczy jak odegranie zewnętrzną częścią stopy, proste podbicie, krótkie podania, itp. Ogólnie takie bardziej techniczne zadania. Stopniowo i z głową, żebym mógł od stycznia na nowo poczuć odległości między formacjami czy poszczególnymi zawodnikami. Na to na pewno chwilę czasu potrzebuje, bo kontakt z piłką na boisku miałem dość dawno.
Powrót do szatni okazał się pozytywnym ”kopem”?
Fakt, że była to znajoma szatnia na pewno dużo pomaga. Gdybym wchodził do nowej drużyny, gdzie nie znam żadnego zawodnika, byłoby to na pewno cięższe.
Przez rundę jesienną byłeś na bieżąco z wszystkim meczami Zagłębia Sosnowiec?
Śledziłem wszystkie mecze, które mogłem. Byłem na trzech czy czterech meczach, które oglądałem na żywo, resztę, te które były transmitowane, podpatrywałem w telewizji. Rundę ogólnie oceniam jako dobrą, chociaż wiadomo, że kilka punktów uciekło. Patrząc jednak na całokształt, czyli miejsce w tabeli, jest dość dobrze. Teraz pozostaje tylko walczyć, by wiosną było jeszcze lepiej.
Patrząc jak w większości meczów doskonale w ofensywie radzi sobie w środku pomocy trio Dudek-Nowak-Matusiak, trochę serce musiało boleć, że nie ma cię na boisku.
Napastnikowi bardzo fajnie się gra przy takich pomocnikach jak oni, bo w każdej minucie meczu można spodziewać się od nich dobrego podania, które można zamienić na bramkę. Pokazuje to też liczba bramek jaką zdobyliśmy. Teraz muszę wywalczyć swoje miejsce w składzie, bo to jest mój nadrzędny cel. Mam nadzieję, że wtedy będę się za dobre dogrania odwdzięczać bramki.
O wywalczenie miejsca w pierwszym składzie będzie w teorii łatwiej. Odszedł Vamara Sanogo, który w krótkim czasie wyrósł na jedną z gwiazd I ligi. Z konkurentów pozostał tylko Tin Matić.
Wracając po kontuzji miałem tylko jeden cel, o którym już wspomniałem – grać. To czy byłby Sanogo, czy go nie ma, jest drugorzędne. Ja trenuję po to, żeby grać i strzelać bramki. Nieważne z kim przyjdzie mi rywalizować. Każdy może być kolegą, ale każdy walczy o to, aby wychodzić w pierwszej jedenastce.
Spekulowano, że trener Dariusz Banasiak może zmienić ustawienie i Zagłębie grałoby dwoma napastnikami. Teraz po odejściu Sanogo wydaje się, że problem sam się rozwiązał.
Jeżeli chodzi o mnie – czy miałbym grać z kimś w linii ataku, czy sam – czy nawet miałbym grać cofniętego napastnika, jak to miało miejsce w tamtym sezonie, nie ma znaczenia. To już kwestia trenera jak będzie mnie widział. Dla mnie priorytetem jest, żeby wskoczyć do składu i grać jak najlepiej, nie oddając już miejsca.
Trzeci napastnik Zagłębiu jest potrzebny, aby wzmocnić konkurencję?
Jeżeli ja i Matić będziemy zdrowi, to nikt taki nie jest potrzeby. Ale to nie jest pytanie do mnie, bo to sztab szkoleniowy decyduje, czy jest potrzebny trzeci napastnik. Kto by nie przyszedł, konkurencji się nie boje, będę walczył o swoje.
Często jest tak, że piłkarze po takiej długiej przerwie stawiają sobie jakieś cele związane z powrotem. Ty przed sobą jakiś postawiłeś?
Nie, nie patrze na to. Grając jakieś cele zawodnik musi mieć. Ale liczba goli czy asyst nie ma dla mnie znaczenia. Wiem, że jak będę zdrowy i będę grał, prędzej czy później bramki będę strzelał.
Obawiasz się powrotu na boisko?
Wiadomo, że gdzieś tam jakieś czarne myśli bywają. To była moja pierwsza tak poważna kontuzja. Zrobiłem wiele badań, poznałem lepiej swój organizm, dzięki temu wiem, gdzie miałem braki i nad czym muszę jeszcze pracować. Choć w czasie rehabilitacji już zdążyłem poprawić pewne rzeczy. Po to też była ta operacja zrobiona, żeby było wszystko w porządku – i liczę, że tak będzie. Lekarze prowadzili mnie bardzo starannie i po gruntownych badaniach wiem, że jestem gotowy.
Jak wyglądają obecnie wasze przygotowania?
Ten okres jest ciężki, bo trenujemy dwa razy dziennie. Dużo pracujemy nad siłą, mocą i wydolnością. To zmęczenie się cały czas nawarstwia. To jest taki okres, w którym ten przysłowiowy akumulator trzeba naładować, by siły starczyło na całą rundę.
Po jesiennych perturbacjach z trenerami w Sosnowcu teraz najważniejszy jest spokój?
Myślę, że chłopaki i tak spokojnie pracowali. Mnie nie było wtedy w szatni, więc pewnie nie wiem o wielu rzeczach, jakie się zdarzyły. To jest za nami, wszystko było w starym roku. Teraz zaczęliśmy przygotowania z nowym trenerem i na tym się skupiamy. To, co było, już za nami i nas nie obchodzi. Nie ma co do tego wracać.
Cel drużyny wydaje się niezmienny.
Każdy z zespołów z czołówki będzie chciał zrobić awans. My mamy dobrą drużynę i wierze, że dobrze przepracowany okres pozwoli nam awansować. Każdy z zawodników by tego chciał. Nie wyobrażam sobie, żeby ktoś nie miał takich ambicji.
http://futbolfejs.pl/i-liga/michal-fidz ... ji-awansu/