Dwadzieścia złotych na klubowym koncie, kilkumilionowy dług, zagrożona licencja na grę w piłkarskiej drugiej lidze. Kto doprowadził Zagłębie Sosnowiec na skraj przepaści?
W Sosnowcu trwa nerwowe poszukiwanie rozwiązania i pieniędzy, które pomogą stanąć zadłużonemu klubowi na nogi. - Mam przeczucie, że jeszcze wszystko skończy się dobrze - uspokaja prezes Zagłębia, Leszek Baczyński, który liczy przede wszystkim na wsparcie miasta.
We wtorek Baczyński spotka się z radnymi podczas posiedzenia komisji budżetowej. Od przychylności radnych także zależy, czy miasto wesprze finansowo zadłużoną spółkę.
Kazimierz Górski, prezydent Sosnowca deklaruje pomoc: - Ratowaliśmy Zagłębie z opresji nie raz i nie dwa i teraz też nie zostawimy go samemu sobie.
Plan zakłada przejęcie przez miasto klubowych akcji od Dariusza Kozielskiego i Grzegorza Książka (dysponują 51 procentami akcji). Sosnowiec stałby się wtedy jedynym właścicielem drużyny ze Stadionu Ludowego. Książek, były piłkarz Zagłębia, podkreśla, że dla niego liczy się tylko dobro klubu, a akcje odda "za złotówkę".
Nie oszczędzali na hotelach
Kto poprowadził Zagłębie na skraj bankructwa? Klub posypał się, gdy zabrakło pieniędzy sponsorującego zespół włoskiego koncernu Ergom. Zbiegło się to z kosztownym awansem do ekstraklasy i aferą korupcyjną, która skończyła się degradacją Zagłębia do drugiej ligi.
Poczynając od tego momentu do dziś klubem zarządzali Baczyński, Paweł Hytry i Marek Adamczyk.
- Na pewno nie czuję się grabarzem Zagłębia. Gdy ponad rok temu przejmowałem stery klubu było równie źle, co dzisiaj. Tylko że ja nie mówiłem o tym głośno, tylko robiłem swoje w porozumieniu z właścicielami klubu. Zapewniam, że za czasów mojej prezesury dług został zmniejszony. Miałem swój plan na wyprowadzenie Zagłębia na prostą, ale nie pozwolono mi kontynuować pracy - wyjaśnia Adamczyk.
Osoby, które współpracowały z Adamczykiem, podkreślają jednak, że ten podjął szereg złych decyzji. Mimo długu bezsensownie wzmacniał zespół. Żartowano, że nawet przed spotkaniem w Tychach zespół miał w planach wyjazd na przedmeczowe zgrupowanie.
- Liczyła się tylko walka o awans, więc temu podporządkowaliśmy ruchy transferowe. Zaznaczam jednak, że koszt utrzymania zespołu za mojej prezesury zmalał. Mieściliśmy się w ograniczonym budżecie nawet po zimowej rewolucji kadrowej - zapewnia działacz.
Może w takim razie to prezes Hytry i jego rządy położyły klub? Za jego czasów Zagłębie wystartowało z nieudanym - w konsekwencji - projektem korporacji taksówkarskiej, która miała utrzymywać piłkarzy. Nie potrafiło też - z pożytkiem dla wyników sportowych - wydawać pieniędzy, który zasiliły klub dzięki grze na Stadionie Ludowym Wisły i Cracovii.
- Też przejąłem klub z zadłużeniem. Powstało ono, gdy z utrzymywania drużyny wycofali się Włosi - zaznacza na początek Hytry.
- Z taksówkami rzeczywiście nie wyszło, ale zapewniam, że klub nie stracił na tym pomyśle wielkich sum. Pieniądze z Krakowa pomogły, ale skończyły się szybciej niż zakładaliśmy [krakowskie drużyny przed końcem umowy przeniosły się na stadion Hutnika - przyp. red.]. Na pewno nie żyliśmy ponad stan. Za czasów Krzysztofa Szatana [właściciela Zagłębia - przyp. red.] musiałem się rozliczać z każdej wydanej złotówki. Szacuję, że dług w momencie, gdy władzę przejmował Marek Adamczyk sięgał 800 tysięcy złotych. Do tej kwoty trzeba jeszcze doliczyć pożyczki - m.in. Krzysztofa Szatana [ponad milion złotych - przyp. red.]. Zadłużenie wobec piłkarzy sięgało trzech miesięcy. Wobec ZUS-u i Urzędu Skarbowego byliśmy czyści - wyjaśnia Hytry, który zapewnia, że nie miał takiego komfortu pracy, jak Adamczyk. - Za jego czasów wpływy do klubu sięgnęły, lekko licząc, trzech milionów złotych. To właśnie wtedy Zagłębie zaczęło żyć dzięki pieniądzom miasta, które, moim zdaniem, zostało akcjonariuszem klubu zbyt późno - dodaje.
Adamczyk zgadza się tylko z ostatnim zdaniem. Podkreśla, że zadłużenie było większe.
Jeżeli dług wynosi dziś około3,5 milionów złotych, to łatwo się zorientować, że działacze nie potrafią liczyć, albo nie wszystkie pożyczki nazywają długami.
- Wielokrotnie rzuca się kwotami, a nikt tak naprawdę nie doprecyzował, jakie są składowe zadłużenia. Które długi są wymagalne i trzeba je spłacić już teraz, a które będą problemem w przyszłości. W czerwcu dokładnie wyjaśniłem to radnym - mówi Adamczyk. Wymagalny dług miał wtedy sięgnąć 1,7 miliona złotych.
Brakuje na weterynarza
Baczyński nie atakuje poprzedników. W niedawnym liście do lokalnych samorządowców apelował tylko, by Adamczyk rozliczył dotacje, jakie otrzymał z miasta na szkolenie młodzieży. - Zrobiłbym to, ale w chwili, gdy przestałem być prezesem straciłem mandat do takich działań. Wszystkie dokumenty były jednak przecież do dyspozycji klubu - broni się Adamczyk. - To już nie jest problem. Rozliczyliśmy się sami. Zagłębie musi być wiarygodne - podkreśla Baczyński.
Niestety, efekt nierozważnych rządów jest taki, że walczące jeszcze o przetrwanie Zagłębie może stracić licencją na grę w drugiej lidze. - Zapewnialiśmy komisję licencyjną, że zaczniemy spłacać długi do końca września. Jak wiadomo nic takiego się nie stało - wyjaśnia Baczyński.
Krzysztof Smulski, przewodniczący komisji licencyjnej, rzeczywiście czeka na wyjaśnienia Zagłębia. - Licencji z dnia na dzień nie stracą. To proces, który na pewno oprze się o Wydział Dyscypliny - mówi Smulski.
Adamczyk podkreśla, że ciężaru utrzymania klubu nie unieśli również współwłaściciele. Na początku Szatan, a dziś Kozielski i Książek. Kozielski, który nie tak dawno chętnie dzielił się swoimi wizjami "wielkiego Zagłębia", od dwóch tygodni nie odbiera naszych telefonów.
- Czasy są takie, że bez pieniędzy miasta nie ma szans na przetrwanie, a potem rozwój. Proszę spojrzeć na Koronę Kielce. Stosunkowo nowy stadion, miejsce w ekstraklasie, brak długów - a i tak nie znalazł się nikt chętny na zakup akcji. Bez miasta tego klubu nie ma. Takie przykłady można mnożyć. Zagłębie potrzebuje jasnych deklaracji. Planu na lata. Jeżeli miasto może zainwestować w klub dwa miliony złotych na rok, to niech tak będzie. Wtedy wszystko można zaplanować pod proponowaną sumę. Powoli spłacać długi, budować zespół i za dwa, trzy lata znowu powalczyć o awans - kończy Adamczyk.
Baczyński: - Zagłębie jeszcze może być wielkie. Warto jednak pamiętać, że nawet rasowe psy zdychają, gdy nie ma pieniędzy na weterynarza.
Źródło: Gazeta Wyborcza Katowice
Więcej...
http://katowice.gazeta.pl/katowice/1,35 ... z1WRag6yjy