Zagłębie Sosnowiec liczy na płatnego mordercę
Wojciech Todur
Starcie na szczycie piłkarskiej drugiej ligi będzie też pojedynkiem liderów drużyn: Marcina Lachowskiego z Zagłębia Sosnowiec i Adama Kompały z Ruchu Radzionków.
28-letni Lachowski wrócił do zespołu ze Stadionu Ludowego po dwóch latach przerwy. Gdy jego nazwisko zaczęto wiązać z aferą korupcyjną w polskim futbolu, odsunął się w cień i trafił do prowincjonalnego LZS-u Leśnica. Grał w czwartej lidze mimo ofert z lepszych klubów. W rozmowie z "Gazetą" nie bał się przyznać do winy, zachęcał innych piłkarzy by sami zgłaszali się do prokuratury.
- Pewnie, że mogłem wzorem innych osób wszystkiego się wyprzeć. Nie przyznać się. Powiedzieć: słowo przeciwko słowu. Uznałem jednak, że grzechy przeszłości trzeba wziąć na klatę i nie żałuję - mówi dziś Lachowski. Zanim zdecydował się na powrót do Sosnowca, miał obawy jak przyjmą go kibice. - Oczywiście, że była i jest grupa nieprzychylnych mu osób. Uznałem jednak, że nie ma co wracać do historii, która dotyczy przecież nie tylko Marcina, ale wielu piłkarzy, którzy grali wtedy w Sosnowcu. Potrzebowaliśmy się nawzajem - uważa trener Piotr Pierścionek.
Dwa lata w czwartej lidze nie odbiły się na formie Lachowskiego, który od razu stał się liderem Zagłębia. - Umiejętności są ważne, ale ja cenię głównie jego charakter. To człowiek, który nie znosi przegrywać i zaraża tym szatnię. Na co dzień niemal go nie słychać, ale gdy inni spuszczają głowy to jego jest pełno. To taki nasz "płatny morderca". Pojawia się znikąd, wykonuje zadanie i cieszymy się z trzech punktów - uśmiecha się Pierścionek.
Koledzy mówią, że Lachowski po przegranym meczu czasem aż płakał ze złości. - Może nie aż tak, ale po porażce to krew mnie zalewa! Mam nadzieję, że mój powrót do zespołu dodał kolegom pewności - mówi Lachowski, którego życie stanęło ostatnio na głowie. Wszystko za sprawą nowonarodzonego syna Antka. - W nocy nie krzyczy, daje spać, tak więc na treningach nie przysypiam. Wiele osób mówi, że gra w Leśnicy to był krok w tył, ale ja tak nie myślę. Dzięki temu poznałem żonę, mam syna, wybudowałem dom - wylicza. Dom stoi na Opolszczyźnie i oznacza niemal codzienne podróże po drogach śląskiej aglomeracji. - Na trening mam 96 kilometrów, ale i tak jestem szczęściarzem, bo po autostradzie. Czasami to wystarcza mi i 45 minut - wylicza.
- Gdyby nie "wrocławska ośmiornica" jego kariera na pewno potoczyłaby się inaczej. Stracił dwa dobre lata i możliwość gry w ekstraklasie. Mimo wszystko jestem pewny, że jeszcze zagra z najlepszymi - mówi Pierścionek. - Po to właśnie wróciłem do Sosnowca - uśmiecha się Lachowski. - Proszę spojrzeć na Adama Kompałę z Radzionkowa czy Jacka Trzeciaka z Polonii Bytom. Bliżej im do czterdziestki, a nadal są w świetniej formie. Przede mną jeszcze dużo grania - dodaje. Początek sobotniego meczu o godzinie 20. Spotkanie obejrzą też kibice Ruchu. Stanie się tak dzięki działaczom Zagłębia, którzy kupili krzesełka do sektora fanów gości.
http://miasta.gazeta.pl/katowice/1,3503 ... derce.html