novack napisał(a):Szlag mnie trafia, jak pomyślę sobie, że po każdym meczu bez względu na to czy grał 10 minut czy nie grał w ogóle pocieszałem go i dodawałem otuchy. Ileż razy z wściekłości na Kowalika, który sadzał go na ławie krzyczałem, że Bagnicki może mu buty czyścić, a on teraz stwierdził, że pierdoli klub któremu kibicuję od 35 lat. Czuje się jakbym dostał policzek, szkoda, że nie mam jak oddać!
Proponowałbym ostrożnie jednak podchodzić do wyciągania wniosków. To, co piszę - nie odnosi się tylko do wypowiedzi Kol. novack, niemniej akurat ona padła bezpośrednio przed moim wpisem, jest charakterystyczna dla wielu a niektóre sprawy ukazuje najwyraziściej.
Cóż, zapewne bardzo bolesne jest mieć świadomość, że gra np. xy a Ozi siedzi na ławce choć jest tak lepszy, że xy powinien mu buty czyścić. Jasne, że dowiedzieć się, iż taka świadomość i robienie wszystkiego ("z wściekłości krzyczałem") dla zmiany tego stanu - zdało się psu na budę.
Tylko - czy aby to nie mogło być udziałem samego Oziego, który siedział na ławie, robił dużo, by zagrać - i psu na budę się zdawało? I teraz tak samo, goni na treningach i okazuje się, że jednak, jeżeli tylko kupią 2 graczy, znowu nie ma szans na rywalizację, tylko będą go uważać za "młodego zdolnego ale nie na teraz"? Nie wiem, to hipotezy. Z tym, że jeżeli byłyby prawdziwe, to krzyczenie z bezsilnej wściekłości przez Oziego mogło być nie mniejsze. Taka sytuacja - "oczyszcza" ze skrupułów, czy nie załatwić sobie w ostatniej chwili czegoś.
Oczywiście, to tylko jedno. Drugie - to możliwość menedżera robiącego wodę z mózgu. Jeżeli rozważamy teoretycznie, to w gruncie rzeczy mógł nawet i ktoś źle życzący Zagłębiu a dobrze Widzewowi wpaść na diaboliczny pomysł: wiadomo, że liczą w klubie groźnego rywala na Oziego przynajmniej jako zmiennika dającego spokój, że jest rozbudowana kadra. "Wyjąć" go w ostatniej niemal chwili ze składu, to nie tylko wyjęcie klocka z dachu, to wyjęcie ze środka budowli, to wpuszczenie granatu. Nieważne, nawet jeżeli się nie załapie do gry, to warto za to zapłacić. Jeżeli wywalczy miejsce, będzie chcieć szczególnie Zagłębiu odowodnić. Poza tym - teoretycznie, to mógł być zwodzony obietnicami, mógł też nie być brany na poważnie, gdy sygnalizował chęć odejścia, mógł go ktoś zlekceważyć, "co nas, wielkich, chłoptyś będzie straszył, kto na niego wywali tę kasę"? Jeżeli to odczuł - to spokojnie mógł się nie przejmować, co mówią, tylko prowadzić pertraktacje, skoro wiedział, że odstępne ktoś zapłaci. Ostrożnie też z niektórymi inwektywami. Można rozumieć wściekłość ludzi związanych z Zagłębiem, zwłaszcza, gdy z trudem w biedzie prowadzone negocjacje wydawały się być na minimalnym poziomie zrealizowane i nagle wszystkko pada. Nawet przesadną reakcję czy na stronie, czy tutaj np Rzecznika piszącego nazbyt emocjonalnie można zrozumieć. Ale - na chłodno już nie można popełniać błędów. Po pierwsze - wprost "ja p...ę klub" nie powiedział, to tylko oddanie "jego wypowiedzi + emocji zawodu reprezentantów Zagłębia". Dalej. Cóż - nie można mówić, że nie wypełnia kontraktu, jeżeli ma wpisane odstępne i ono będzie zapłacone. Nie wiem, jak z terminem wypowiedzenia - ale można przypuszczać, że dochowany? Tak więc, ostrożnie z wnioskami.
Co nie zmienia faktu, że stanowi zawód. Że - być może - bardzo poturbowane są zasady współpracy ludzi, zaufania.
Tylko - nie ma sensu przyznawać tego zbyt głośno, że boleśnie uderzono. Co to da?
Tylko - że bardziej trzeba zobaczyć, czy nie ma własnych błędów, choćby np. lekceważenia, co przyczyniały się do takiej sytuacji; czy nie ma błędów w tworzeniu więzi, zespołu, by wszyscy chcieli razem realizować cel.
Tylko - że trzeba bardziej się zająć, by nie robić błędów w tworzeniu Klubu naprawdę, profesjonalnego; także środowiska wokół.
W końcu - raczej takie wypadki powinny przypominać, że potrzebna jest konsolidacja, współtworzenie a nie panika czy wyzywanie, bo sytuacja nie jest łatwa, więc tym więcej trzeba mobilizacji razem.