Krzysztof Oliwa jedyny Polak, który zdobył Puchar Stanleya - najbardziej prestiżowe, hokejowe trofeum na świecie nie jest już menedżerem kadry. Taką decyzję - na wniosek trenera Rudolfa Rohaczka - podjął zarząd Polskiego Związku na Lodzie. Działacze nie przewidzieli jednak, że za jednym zamachem stracą też najlepszego polskiego hokeistę! Na wieść o usunięciu Oliwy z gry w chińskim turnieju zrezygnował też bowiem Mariusz Czerkawski, który solidaryzuje się z kolegą (obaj uczyli się grać w hokeja w Tychach), z którym rywalizował przez lata na taflach NHL.
Wojciech Todur: Dlaczego przestał Pan być menedżerem polskiej reprezentacji?
Krzysztof Oliwa: Trener Rohaczek twierdzi, że zawodnicy się mnie boją?
Jak to boją?
No takie uzasadnienie przedstawili działacze Polskiego Związku Hokeja na Lodzie. Trener też nie wyobrażał sobie dalszej współpracy.
Ponoć zaszkodziło Panu zachowanie po ostatnim meczu turnieju EIHC w Toruniu. Koledzy z kadry mówią, że wpadł Pan do szatni i zachowywał się jak furiat.
A co miałem wejść i po główkach ich pogłaskać? Skompromitowali siebie i polski hokej. Chciałem nimi wstrząsnąć. Kto tego nie zrozumiał to znaczy, że się nie nadaje do tej gry. Jak ktoś lubi ciszę i spokój to niech lepiej weźmie się za szachy. Domyślam się komu moje zachowanie mogło się nie spodobać. Tym, którzy lansują się na wielkich hokeistów, a tak naprawdę zastanawiają się jak przewieźć butelkę wódki z Warszawy do Norwegii. Żałosne. Znam wszystkie numery tych cwaniaków. Mam jednak nadzieję, że w kadrze jest kilku młodych chłopaków, którzy chcą coś osiągnąć i ta lekcja nie pójdzie na marne.
Pana w czasie kariery też ktoś zdrowo opieprzył?
Bo to raz! Pamiętam jak pod sufit poleciał stolik przy którym siedziałem. Raz nad głową przeleciał mi kubek z gorącą kawą, a wściekły trener o mało co nie złamał przeze mnie ręki. Z trudem zdołałem się opanować. Musiałem, bo taki jest podział ról - trenerowi, menedżerowi należy się szacunek. On mówi, ty słuchasz. W takiej sytuacji masz do wyboru: albo stwardniejesz albo przepadniesz. A wygrywają tylko twardziele. Nie raz zadawałem sobie pytanie: czego oni ode mnie chcą? Czy ja naprawdę jestem taki drewniany? W pewnym momencie poszedłem nawet do psychologa. Ale przetrwałem!
Oliwa-Fedoruk
Jeden z hokeistów powiedział, że nie ma Pan prawa go pouczać, tylko co najwyżej zająć marketingiem i poszukiwanie sponsorów...
Kto? Rafał Radziszewski? Jeżeli kiedyś wrócę do pracy z kadrą to może zapomnieć o grze...Nie zasługuje na szacunek. Mogę mu przypomnieć jak przed ważnym meczem podczas turnieju w Austrii poszedł na imprezę... Nie potrafi się chłopak zachować. Zapomina, że jest częścią zespołu, że bez kolegów jest nikim.
Zniechęcił się Pan już do reformowania polskiego hokeja?
Zniechęciłem się do współpracy z PZHL-em, ale nie do hokeja. Od dwóch lat staram się zrobić coś dobrego, angażuje się w turnieje dla dzieci, spotykam się z władzami różnych miast - wszystko by promować hokej. Taki był nasz plan: mój i Mariusza Czerkawskiego. Jeśli chodzi o PZHL to widzę, że nie jestem potrzebny. Rezygnują ze mnie ci sami ludzie, którzy siedemnaście lat temu mówili, że nie mam czego szukać na lodzie. Wysyłali mnie do kopalni! Wróciłem z bagażem sukcesów i doświadczeń, ale jak się okazuje dla nich znowu jestem za słaby. To może jednak z nimi jest coś nie tak?
A może na przeszkodzie stoi Pana trudny charakter. Gdy w czasie lockaoutu w NHL podpisał Pan krótki kontrakt z Podhalem też zaraz pojawiły się konflikty w zespole?
Podhale to był miły epizod. Do dziś jestem wdzięczny Panu Wiesławowi Wojasowi, że dał mi szansę gry. Gdyby nie kontuzja pachwiny na pewno pomógłbym drużynie z Nowego Targu.
W jaki sposób został Pan poinformowany, że jednak nie pojedzie Pan z kadrą na turniej do Chin?
Śmieszna sprawa. Dzień wcześniej byłem w siedzibie związku i rozmawialiśmy o szczegółach wyjazdu, a na drugi dzień wysłali mi maila, że jednak nie jadę. Co to ma być?! Bali mi się o tym powiedzieć w twarz?!
Zarząd PZHL podjął decyzję na wniosek trenera Rohaczak. Zaskoczyło to Pana?
Nie. Twierdził, że mu się wtrącam do treningów. Tymczasem podczas treningów najczęściej siedziałem na trybunach, nawet posiłków razem nie jedliśmy. Były konflikty to fakt, święty nie jestem. Wtedy w Toruniu wszedłem do szatni po ostatnim meczu, bo już nie mogłem na to patrzeć. Chciałem wstrząsnąć drużyną. Zmusić chłopaków do pracy i poczucia odpowiedzialności. Trener Rohaczek w takich chwilach mówi najczęściej tak: „było ciężko, ale powalczyliśmy”. „Nie wyszło, bo wyszło zmęczenie” i tak dalej.... Tak to można tresować psa, a nie hokejowy zespół!
Na wieść o tym, że przestał Pan być menedżerem kadry z wyjazdu na turniej do Chin zrezygnował Mariusz Czerkawski. Będzie Pan go namawiał do zmiany decyzji?
To jego sprawa. Mariusz jest solidarny, wspiera mnie także przy promocji hokeja i cenię go za to. To oznacza, że jesteśmy zespołem, trzymamy się razem! Na przekór tym wszystkich, którzy tak boją się o swoje krzesełka. Nie bójcie się! Przez najbliższy rok sobie jeszcze porządzicie, a potem będą wybory i zobaczymy co będzie dalej. Mariusz i ja mamy pomysł jak zreformować polski hokej. Chcemy, żeby w zarządzi pojawili się ludzie młodzi, energiczni. Tacy, którzy potrafią odnosić sukcesy. Obawiam jednak się, że wystartuje ktoś z obecnych członków zarządu i na dodatek jeszcze wygra...Obym się mylił!
Prezes Zenon Hajduga twierdzi, że nadal liczy na współpracę. Miałby Pan odpowiadać za marketing, sponsorów.
Zapomnij! Nie po to przez całe życie pracowałem jak wół, żeby teraz ktoś mną poniewierał. Nie ma mowy!
W ekipie na mistrzostwa w Chinach znalazł się też Pana ojczym, który ma się zająć wideorejestracją zawodów. Pojedzie?
W PZHL-u bardzo na to liczyli, ale mój ojciec postawił sprawę jasno. Ja nie jadę to i on nie jedzie. Ma też swoje obowiązki, które mu to uniemozliwiają. Mam przed sobą jego pismo, którym wypowiada umowę PZHL i kończy współpracę. Nie ma obaw, na jego miejsce znajdzie się nie jeden chętny. W ekipie już jest kilka osób, które wyjazd do Azji traktują jak atrakcyjną wycieczkę.
Jaka jest prawda o polskim hokeju?
Na własne życzenie jesteśmy średniakiem. Drużyny, które jeszcze kilka lat temu były w naszym zasięgu uciekają nam z każdym sezonem. Spójrzmy na Duńczyków, za chwilę nie będziemy mieć szans w konfrontacji z Węgrami. To właśnie porażka z Węgrami tak bardzo mnie zdenerwowała podczas turnieju w Toruniu. Tam poszli po rozum do głowy. Zatrudnili dobrego trenera z Kanady i już są tego efekty. Też proponowałem takie rozwiązanie, ale nikt mnie słuchał. Naszej drużynie życzę jak najlepiej. Niech wejdą do elity i grają tam i przez dwadzieścia lat. Obawiam się jednak, że w Chinach będziemy walczyć o utrzymanie. Będzie ciężko.
Otwarty konflikt z PZHL-em zaczął się kilka tygodni wcześniej. Wtedy Pan i Mariusz Czerkawski protestowaliście przeciwko organizacji przetargu na zakup sprzętu hokejowego.
Już to odpuściłem. Za dużo mam rzeczy na głowie. Ale potwierdzam słowa Mariusza - przetarg był tak skonstruowany, że może go wygrać tylko jedna, współpracująca ze związkiem firma.
Czy nadal będzie Pan promował hokej?
Pewnie, że tak. Nie dawno byłem w Lublinie, w kwietniu organizuję z Mariuszem turniej dla dzieci w Bytomiu, a w maju w Gdańsku i Lublinie. Z Mariuszem Czerkawskim, Erwiną Ryś-Ferens i Karolina Wirowską-Ulińską zakładamy Fundację Mistrzów Sportu na Lodzie „MEK”. Jeszcze wierzę, że zmiany na lepsze są możliwe.
Słyszałem, że wiosną ma Pan zamiar wrócić do sportu i grać w drużynie futbolu amerykańskiego z Warszawy.
Kto tak mówi (śmiech)? To był żart. Znam się tylko na hokeju.
Zenon Hajduga, prezes Polskiego Związku Hokeja na Lodzie
Nie mogliśmy się zachować inaczej. Oliwa musiał się pożegnać z kadrą - taka była wola trenera. Wydaje mi się, że w NHL jest podobnie, to szkoleniowcy podejmują takie decyzje i Oliwa chyba powinien o tym wiedzieć. Zarząd poparł wniosek trenera Rohaczka jednogłośnie...
Czy zastanawialiśmy się nad zatrudnieniem szkoleniowca z Kanady? Był taki pomysł i to prawda, że jego największym zwolennikiem był właśnie Oliwa. Więcej, miał też zorganizować pieniądze na zatrudnienie takiego szkoleniowa. To nie jest mały wydatek. Do wysokiej pensji dochodzą jeszcze bilety lotnicze, samochód, mieszkanie. Związku na to nie stać! Oliwa pieniędzy nie znalazł to i tematu nie ma.
Dyscyplina kadrze? Myślę, że nie ma z tym większego problemu. Pewnie, że rok temu był kłopot z Radziszewskim [po turnieju w Estonii przyszedł na rozdanie medali pod wpływem alkoholu - przyp.red.], ale został ukarany, zawieszony. Nie może przecież cierpieć za swoją głupotę przez całe życie. Po meczu w Toruniu Oliwa wszedł do szatni i połamał Radziszewskiemu kij. Czy to jest dobre zachowanie? To raczej nie pomaga budowaniu dobrej atmosfery.
Widzę dla Oliwy miejsce we władzach PZHL. Kto wie, może mu się powiedzie w przyszłorocznych wyborach? Ja sam kandydować nie zamierzam, nie będę też członkiem zarządu.
Wojciech Todur - Gazeta Wyborcza
Domyślam się komu moje zachowanie mogło się nie spodobać. Tym, którzy lansują się na wielkich hokeistów, a tak naprawdę zastanawiają się jak przewieźć butelkę wódki z Warszawy do Norwegii. Żałosne. Znam wszystkie numery tych cwaniaków.
Radzik :lol: :lol: