przez Blajpios 2008-08-28, 7:50 pm
Przyznam, że poruszył mnie głos Kol. POGOŃ LWÓW, zwłaszcza. Po części też Kol. Bytomianin (L). Głównie - z racji pewnej otwartości i ducha porozumienia. W zasadzie już zaprzestałem wpisywania się w takie wątki, które tylo "kręcą się" wokół powtarzania częstokroć tych samych argumentów - jako iż te argumenty niewiele wnoszą, gdyż ludzie raczej "zajmują się" trwaniem przy emocjach i swoich przekonaniach. Jak wspomniałem jednak, widząc otwartość oraz szukanie porozumienia, szczególnie chciałbym uhonorować taką postawę. I to jest nadrzędne, nawet jeżeli trochę znajdę się w opozycji do niektórych części wypowiedzi, zwłaszcza Kol. POGOŃ LWÓW, który Ślązakiem pewnie jest dopiero w pierwszym, bądź drugim pokoleniu i pewne animozje "typowe" śląskie, czy emocje, ma zakodowane słabiej, nie tak rozpaczliwie i nie tak boleśnie.
Otóż - co do Polskiego Śląska, o czym pisze Kol. Bytomianin (L). To jest rzecz o kapitalnym znaczeniu i bardzo ważna. Zwłaszcza, że obecne przekształcenia - także w Polsce, także wokół autonomicznych ruchów na Śląsku, wobec zmian w Europie są bardzo ważne. To mało, że większość np. jest na Śląsku zdeklarowana jako Polacy - nie dobrze, jeżeli spokojnie się przyglądają temu, co robi mniejszość. Jeszcze mniejsza, jeżeli by chodziło o czystą autonomię. Tradycje V Kolumny, inne działania każą przyglądać się dokładniej sprawie. Natomiast - rzeczywiście błędem bywa ze strony Zagłębia - nie docenianie konieczności wspierania porozumienia. Już najbardziej smutne konsekwencje komunistycznych zamieszań są w tym - że dawniej, przed wojną najbardziej polskie kluby na Śląsku, teraz jawią się jako przejawy proniemieckości wrogiej Zagłębiu. Kiedyś usiłowałem już to tu przypomnieć, z marnym skutkiem. Niemniej - takie kluby jak Ruch, jak Polonia: jakież to smutne, że się "przekręciło", zdradzając tradycje szczególnie polskie. Niedobrze, jeżeli temu wtóruje Zagłębie - niedobrze, jeżeli zapomina, że Powstańcy Górnośląscy na szczególne wsparcie właśnie w Zagłębiu mogli liczyć, łącznie z ochotnikami wspierającymi Powstanie. Niedobrze jednak - jeżeli także po drugiej stronie się to zapomina. Tak więc, rzecz jasna, bolesne są zarówno z jednej strony jak i z drugiej hasła typu "Polska bez Śląska". Kolegów z Zagłębia - "napominałbym" ze wstydem i przerażeniem - ale tak samo i Ślązaków o polskich korzeniach, którzy bawią się tą beczką prochu.
Cóż, co do sprawy "resentymentów" Ślązaków - i często leczenia kompleksów z ich strony. Rzeczywiście, historię warto znać, bo ona wiele tłumaczy. Jak choćby to, skąd u Ślązaków zakodowany jest występujący niekiedy kompleks niższości, który usiłują czasem zwalczać - choćby np. teraz entuzjastycznie oddając się dokonywanemu przemocą zgórnośląszczaniu, czy wyzwiskami i poniżaniem. Jedna z przyczyn - jakże związana jest z chlubną historią walki na rzecz polskości, ceną, jaką płacili! Warto to uznać, uszanować. Niemnej - warto by i Ślązacy uświadomili sobie tkwiącą w tym słabość, czy błąd. Myślę tu o tym, że w czasie germanizacji Niemcy nie dopuszczali do wyższego niż zawodowe wykształcenia, gdy ktoś nie chciał wejść w kręgi germanizacyjne. Stąd - ci ludzie za pozostanie przy korzeniach płacili: pozycją, niższością itp. Należy ich uszanować, choć nie w tym, co nadal robią w konsekwencji do tamtych historii.
Teraz, historia powojenna. Punktem wspólnym zresztą "zrastania się" Wschodniaków na Śląsku ze Ślązakami paradoksalnie mogło być zresztą poczucie krzywdy za komunistów - bo cała reszta raczej ich różniła. U autochtonów, czyli Ślązaków - to poczucie krzywdy było zrozumiałe w pewnej mierze, związane z nieszczęściem, że nie mieli doświadczenia Polski międzywojennej i jako obraz Polski brali w naturalny sposób obraz Polski komunistycznie zniewolonej. Rzeczywiście bowiem - bywało, że nawet kilka czołowych postaci walczących o polskość Śląska zostało "za nazwisko" deportowanych do Niemiec przez stalinowskie władze zaraz po ’45. Dalej - bywało podobnie. Tak więc - narastało rozgoryczenie, że oni walczyli o Polskę - i co? Żadnego szacunku. Tak więc - to są pewne racje. Niestety, one przysłaniają całą prawdę wielu Ślązakom - i myślą oni, że to jest cała prawda, co czują. Jak wspomniałem, w dużej mierze ze względu na brak doświadczenia Polski międzywojennej. Pora by jednak była w końcu nie tylko emocjami się kierować swoich żali - ale szerszymi, także innych dostrzegając, bądź choćby rozumowo podchodząc.
Przesłanek bowiem jest więcej. W skrócie. 1) To nie tylko Ślązacy przez sytem PRLu byli krzywdzeni, choć ich krzywdy mogły boleć szczególnie. Cały kraj jednak był pod okupacją. 2) Fakt, że Ślązacy cierpieli pewne odmienne prześladowania i szczególnie bolesne, oprócz ogólnopolskich; nie było też autonomii przedwojennego Śląska. Niemniej - jednocześnie, paradoksalnie, ta "autonomia" była. Mianowicie - nigdzie w PRLu wojewoda nie miał takich możliwości rozgrywania po swojemu, jak miał J. Ziętek - i korzystał z tego. Tak więc, mimo wszystko, z jednej strony "ucinani" Ślązacy, z drugiej mieli miejsce swoiste i uczciwość nakazywałaby to przyznać. Tu - wyjaśnię Koledze z Warszawy, "czepiającemu się" sprawy volksdeutschów, jako że niedobrze jest upraszczać: Ślązacy nie mieli wyboru, na najniższą listę volksdeutschów byli wpisywani przymusowo. Dopiero więc przy "lepszych kategoriach" można się czepiać - też rozważając rzecz dokładnie, bo sprawy narodowościowe są bardzo skomplikowane; wystarczy wyobrazić sobie, jak bynajmniej nie rzadkie było, gdy w jednej rodzinie, bez nacisków, jeden brat potrafił czuć się Niemcem, drugi Polakiem. Znam takie wypadki - bynajmniej nie rzadkie. Niemniej - tu już "ku Ślązakom": trzeba dostrzec i ten przejaw odmiennego traktowania Ślązaków niż reszty Polski pod terrorem komunistycznym także i w tym punkcie: za tę przynależność na Śląsku nie ścigano tak, jak gdzie indziej w kraju. 3) Tu już w odniesieniu do Zagłębia. Po pierwsze - Ślązacy łatwiej się mszczą na Zagłębiu niż na całej Polsce, usprawiedliwiając sobie przy tym tę postawę faktem, że duża część aparatu partyjnego (słabszego w katowickim niż gdzie indziej) łączona była z Zagłębiem. De facto - pozwalają sobie na tę zemstą też w dużej mierze, że po prostu: łatwiej pastwić się nad słabszym, jakim obecnie jest Zagłębie, przez państwo "poświęcone być może" a na pewno skazane na likwidację. I to, co Ślązakom wydawało się, że są winni Zagłębiacy: sami wobec Ślązaków "do kwadratu" stosują i bez ulgi. Przypomnieć wystarczy - od samego "ukradzenia" Pyrzowic Zagłębiu, ale nie można dopuścić do przeniesienia LPR z Gliwic, poprzez narzucanie nieuczciwej nazwy Metropolii Górnośląskiej czy przez np. likwidacje górnictwa kompletnie tylko w Zagłębiu, poza racjami ekonomicznymi. Tymczasem - historycznie Zagłębie zostało również skrzywdzone przez komunizm, inaczej niż Ślązacy, ale może nawet na swój sposób boleśniej. Zagłębie od czasów zaborów jednoznacznie opowiadało się w walce narodowowyzwoleńczej, jeszcze przeciw Rosji carskiej, taki był też wymiar ruchów robotniczych w Zagłębiu, to tu był szykowany wymarsz Pierwszej Kadrowej Legionów itd. Tymczasem - tę tradycję nie dość, że zdeptano, to jeszcze ukradziono w PRLu i związano ją z... prosowieckim komunizmem, depcząc Zagłębiaków w wymiarze narodowym. Co więcej - "sprzedano to w propagandzie" i Zagłębiacy do dzisiaj muszą nosić te ślady. Tak więc - warto byłoby, by Ślązacy umieli to przemyśleć i docenić. To w Zagłębiu były jedne z pierwszych strajków w PRLu, bodaj w 1948 roku - pewnie tych, co chcieli walczyć o taką Polskę przyjazną dla robotników, która pasowała do historii Republiki Zagłębiowskiej, czyli m.in niepodległą a nie sowiecką. To tutaj - były zamachy na kacyków komunistycznych, czy też w końcu: to tu był pierwszy zakład pracy, który organizację komunistycznego PZPRu wyrzucił z kopalni w latach osiemdziesiątych. Zamiast niszczyć więc "pobratymców" - Ślązacy, byłoby dobrze, gdyby docenili, że nie tylko oni cierpieli za PRLu.
Już chyba dość "rzeczy do przemyślenia". Tylko więc "na zakończenie" wrażenie, jakie odniosłem po lekturze... Mianowicie, że jednak zbyt lekko Kol. POGOŃ LWÓW podchodzi do wzajemnych głupich obrzucań wyzwiskami. Fakt, że są one niezbyt mądre, jak również, że występują po obu stronach i to jest nie dobrze. Tylko - że ma się wrażenie, że Kolega trochę łaskawiej patrzy na te "po śląskiej stronie" a jeżeli nawet nie: to nie zauważa różnic istotnych. Weźmy bowiem "wskaźnik obiektywny", jakim są portale "ogólnopolskie". Gdy mowa o górnośląskich jakichś sprawach - czy naprawdę da się znaleźć tam wielu "wcinających się" Zagłębiaków z komentarzami typu "głupie Hanysy"? A bodaj każdy temat związany z Sosnowcem, Zagłębiem: czyż zaraz nie są potraktowane wpisami "śmierdzący gorole", "wiocha" itp? W każdym razie - dysproporcje są i to zdecydowanie większe niż wynikające z liczby ludności, niestety, na niekorzyść śląskich wyzwisk. Podobnie - ilu Zagłębiaków wdziera się na strony śląskie z wyzwiskami - a ilu na zagłębiowskie Ślązaków wyzywających z pogardą? Ba - a przecież dodajmy: Zagłębiacy w zasadzie mieliby więcej racji, wobec przeprowadzanej przez państwo przemocą akcji likwidacji Zagłębia i wobec takiego samego, często realizowanego przez Ślązaków, procesu zgórnośląszczania. No i w końcu - a porównajmy sobie "siłę wymowy słów". Hanys - pewnie ma i wydźwięk negatywny, niemniej jest i szacunek jakiś dla Ślązaka w nim zawarty. Do tego stopnia, że w jakiejś mierze, wydaje się, że może być czasem używany. Natomiast - co dobrego da się powiedzieć o określeniu "gorol"? Czy w ogóle ktoś może go używać? Czyż nie jest to określenie, w którym jest tylko pogarda? A jakże "wciąż i naturalnie" jest on używany...
Jak pisałem na początku. Wszystko jednak piszę głównie na bazie porozumienia, szukania otwartego linii zgody i porozumienia. To jest podstawa. Dopiero potem dobrze, jeżeli idzie mądra dyskusja. Pozdrawiam.