Zagłębie Sosnowiec czeka na decyzje, które przesądzą o tym, jakie cele będzie można postawić przed drużyną w ekstralidze.
Hokeiści z Sosnowca tydzień temu w pięknym stylu wywalczyli awans do ekstraligi. Teraz przyszedł czas na określenie planów na nowy sezon. Zagłębie to pięciokrotny mistrz Polski, ale sukcesy to już zamierzchła przeszłość. Zespół ze Stadionu Zimowego złoto zdobywał trzydzieści lat temu, a z ostatniego medalu - brązowego - cieszył się w roku 1990.
- Nacieszyliśmy się awansem, a teraz zaczynamy spoglądać w przyszłość. Na razie trudno o konkrety, bo też nie wiemy, jakim budżet będziemy dysponować. Czy podniesiemy głowę wyżej, czy czeka nas szara codzienność - mówi Leszek Tokarz, prezes klubu.
Wygląda na to, że Zagłębie oprze swój budżet na trzech fundamentach. Pierwszy to pieniądze od sponsora strategicznego, czyli firmy Banimex z Będzina. Drugi: to środki, które zainwestuje w klub miasto. Trzeci - to wpływy od pozostałych sponsorów.
- Rzeczywiście tak to może wyglądać. Prawda jednak jest taka, że im więcej nóg, to i pozycja bardziej stabilna. Rozmowy z Banimeksem odbędą się w połowie kwietnia. Miasto też zapowiada pomoc. Zobaczymy co z tego wyniknie. Sami też nie siedzimy z założonymi rękami. Szukamy - podkreśla Tokarz.
Awans do ekstraligi wywalczył zespół oparty na wychowankach. Jego liderami byli Marcin Kozłowski, Łukasz Zachariasz, Tobiasz Bernat, Kamil Duszak, czy Piotr Sarnik. Kadrę uzupełniła utalentowana młodzież.
- Dalej chcemy iść tą drogą. Gdyby ten model wprowadzono w Sosnowcu kilka lat temu, to teraz zespół byłby w zupełnie innym miejscu. Prawdopodobnie nie byłoby bankructwa. Wycofania z ekstraligi. Taki pomysł na budowę drużyny jest tańszy, niż opieranie składu na armii zaciężnej. To jednak nie oznacza, że na taki zespół nie potrzeba pieniędzy. Potrzeba, i to nie mało - zaznacza Tokarz.
Zagłębie może sięgnąć jeszcze po kilku wychowanków, którzy grają w innych klubach. Już w tym sezonie mówiło się o powrocie Tomasza Kozłowskiego (Cracovia) oraz Łukasz Podsiadło (Naprzód Janów).
- Są jeszcze Rafał Radziszewski i Damian Słaboń, ale oni grają w Cracovii już tak długo, że to tak naprawdę krakusy - uśmiecha się Tokarz.
W minionym sezonie wielu zawodników Zagłębia łączyło grę z pracą. Czy w ekstralidze będzie to nadal możliwe? - Nie powinno tak być, ale mamy w kadrze zawodników, którzy szanują swoją pracę i nie chcą z niej zrezygnować. Żyjemy w czasach, gdy życie z hokeja to bardzo niepewna profesja. Zawodnicy mają na utrzymaniu rodziny, więc trudno im się dziwić, że szukają bardziej stabilnej pracy - dodaje prezes klubu z Sosnowca.
Gdy Zagłębie toczyło decydujące boje z Nestą Toruń, których stawką był awans do ekstraligi, na trybunach usiadło ponad trzy tysiące osób, a wśród nich dawni idole miejscowych fanów Vladimir Luka i Teddy Da Costa. - Ich obecności nie łączyłbym z ewentualną grą dla naszej drużyny. To były raczej sentymentalne odwiedziny. Chcieli być świadkami spotkań, które miały w sobie coś ze święta. Te trzy tysiące osób na naszych meczach, to był wyraźny sygnał, dla władz miasta i sponsorów, że hokej to dyscyplina z olbrzymim potencjałem - podkreśla Tokarz.
Tymczasem hokeiści Zagłębia rozpoczynają w tym tygodniu okres roztrenowania. Jeżeli wszystko pójdzie zgodnie z planem, to po długim majowym weekendzie zespół rozpocznie przygotowania do gry w ekstralidze.