Moderatorzy: flex, Smazu, krzysiu, swiezy52, kierat, BrzydaL
Hokejowe Zagłębie sięgnęło dna
Sosnowiczanie grają w ostatnich dniach prawdopodobnie najsłabszy hokej w całej ekstralidze. Trener Jozef Zavadil zdaje sobie sprawę z tego, że jego notowania spadają niczym giełdowe indeksy. - Liczę się z tym, że jutro już mnie nie będzie - stwierdził po porażce z GKS-em Jastrzębie.
Spotkanie w Sosnowcu było meczem drużyn pogrążonych w kryzysie. Jastrzębianie przegrali sześć ostatnich meczów, a Zagłębie cztery. - Bijemy głową w mur. Wiemy, że jest źle, ale nie wiemy dlaczego. Nie możemy sobie z tym poradzić. Przepraszam kibiców. Proszę napisać, że gramy [tutaj padło określenie, którego nie można przytoczyć w gazecie - przyp. red.] - wzdychał Oktawiusz Marcińczak, kapitan Zagłębia.
Sosnowiczanie w niczym nie przypominają drużyny, która efektownymi akcjami potrafiła rozmontować każdą obronę. - Za szybko, za nerwowo. Sięgnęliśmy dna. Jak to możliwe, że nie zdobyliśmy nawet gola, chociaż oddaliśmy aż 38 strzałów?! - dziwił się Zavadil.
Krążków, które leciały na bramkę Kamila Kosowskiego, rzeczywiście było dużo, ale najczęściej guma mijała słupki i poprzeczkę lub zatrzymywała się na dobrze ustawiającym i szybkim Kosowskim.
- Cały zespół dobrze bronił. Wyczekiwaliśmy na kontry i w końcu się opłaciło - cieszył się Mateusz Danieluk - jedyny zawodnik, który potrafił skierować krążek do siatki. - Teraz na pewno wróci wiara. Ta koszmarna seria kosztowała nas masę nerwów. Dziś też nie było lekko, szczególnie w trzeciej tercji, gdy łapaliśmy karę za karą. Nie wiem, czy wszystkie zagrania to były faule, no ale skoro sędzia gwizdał... - komentował Alesz Tomaszek, trener GKS-u.
W drużynie z Sosnowca zawiedli wszyscy, ale najbardziej dostało się obcokrajowcom. - To, co gra teraz Strapko, to jest dramat. Katastrofa! Nie mogę mu jednak podziękować za grę, bo zostaniemy z trzema parami obrońców. Na trybunach został Tomas Oravec, który w poniedziałek już żegna się z klubem - dodał Zavadil.
Zagłębie Sosnowiec - GKS Jastrzębie 0:1 (0:0, 0:1, 0:0)
Bramka: 0:1 Danieluk (34.)
Zagłębie: Kubalski; Marcińczak - Dronia, Strapko - Wilczek, Pawlak - Piotrowski, Duszak - Banaszczak; Antonović - T. Da Costa - Bernat, Kohut - Biela - Opatovski, Podlipni - T. Kozłowski - Jaros, Ślusarczyk - G. Da Costa - M. Kozłowski
GKS: Kosowski; Pastryk - Wolf, Piekarski - Bryk, Labryga - Górny; Mleko - Zdrahal - Lipina, Radwan - Szoke - Danieluk, Bernacki - Jasik - Kulas
Kary: 8 - 34 (w tym 10 za niesportowe zachowanie dla Piekarskiego). Widzów: 700.
Niedzielne spotkanie Zagłębia i JKH Jastrzębie (0:1) można porównać do taniego, kiepskiego przedstawienia teatralnego. Sosnowiecki Stadion Zimowy był dziś teatrem, w którym rozegrała się tragedia w trzech aktach. Podobnych spektakli w ostatnim czasie było już zresztą kilka. Dzisiejszego wieczoru, publiczność kilkakrotnie głośno wyrażała swoje niezadowolenie.
Od momentu wznowienia rozgrywek ligowych, zespół Jozefa Zavadila nie ma najlepszej passy. Pierwsze oznaki kryzysu widać było już podczas meczu ze słabiutką Polonią. Z całą siłą ujawnił się on w pojedynkach z Cracovią (dwukrotnie) oraz Podhalem. Co jednak mieli powiedzieć gracze z Jastrzębia-Zdroju, którzy ostatni raz z kompletu punktów cieszyli się ponad miesiąc temu?
– Mobilizacja w zespole była ogromna. Musieliśmy dzisiaj wygrać, aby przerwać w końcu serię sześciu porażek. Zagraliśmy bardzo dobre spotkanie, kapitalny występ zaliczył nasz bramkarz, Kamil Kosowski. Chyba pomogła nam także zmiana kapitana – mówił po meczu Rafał Bibrzycki.
To właśnie ambicja i wola zwycięstwa miały przesądzić o sukcesie przyjezdnych w dzisiejszym spotkaniu. Widowisko od pierwszych minut nie zachwyciło. Bramkowych sytuacji było jak na lekarstwo, a te, które stworzono, wynikały bardziej z przypadku, niż przemyślanych akcji. Zwycięskiej bramce Mateusza Danieluka ( do niedawna kapitana drużyny – przyp. red.) nie można jednak niczego zarzucić. Lewoskrzydłowy drugiego ataku – mimo nienajlepszej pozycji – ładnie zmieścił krążek pod poprzeczką bramki Adama Kubalskiego. Wcześniej, dogodną okazję do objęcia prowadzenia miał Petr Lipina – nie zdołał on jednak wykorzystać rzutu karnego.
Po zdobyciu bramki, gracze z Jastrzębia skupiali się już głownie na obronie korzystnego dla siebie rezultatu. Zadania nie utrudniali specjalnie gospadarze – ich strzały bez większego problemu zatrzymywał bramkarz bądź zawodnicy z pola. Iskierka nadziei na jakąkolwiek zdobycz punktową pojawiła się na 20 sekund przed końcową syreną. Po tym, jak na ławkę kar powędrował Adrian Labryga, drużyna z Sosnowca miała na lodzie o trzech zawodników więcej (do boksu został bowiem wezwany sosnowiecki goalkeeper). Zagłębiu udało się co prawda wygrać wznowienie, ale zawodnicy JKH umiejętnie ich blokowali, co wystarczyło, by po ostatnim gwizdku cieszyć się z trzech punktów.
Po zakończeniu spotkania, na Stadionie Zimowym można było usłyszeć prawdziwą kakofonię dźwięków: gwizdy i przekleństwa mieszały się z okrzykami radości schodzących do szatni zawodników Jastrzębia.
W słowach nie przebierali także zawodnicy – graliśmy ch…wo. Jedyne, co mogę zrobić, to przeprosić naszych kibiców za to, co się dzisiaj wydarzyło. - rzucił kapitan drużyny, Oktawiusz Marcińczak. - Jak mieliśmy wygrać, skoro nawet w przewagach nie potrafiliśmy strzelić ani jednej bramki? – pytał z kolei retorycznie Artur Ślusarczyk.
Sosnowiczanie grają w ostatnich dniach prawdopodobnie najsłabszy hokej w całej ekstralidze. Trener Jozef Zavadil zdaje sobie sprawę z tego, że jego notowania spadają niczym giełdowe indeksy. - Liczę się z tym, że jutro już mnie nie będzie - stwierdził po porażce z GKS-em Jastrzębie.
Spotkanie w Sosnowcu było meczem drużyn pogrążonych w kryzysie. Jastrzębianie przegrali sześć ostatnich meczów, a Zagłębie cztery. - Bijemy głową w mur. Wiemy, że jest źle, ale nie wiemy dlaczego. Nie możemy sobie z tym poradzić. Przepraszam kibiców. Proszę napisać, że gramy [tutaj padło określenie, którego nie można przytoczyć w gazecie - przyp. red.] - wzdychał Oktawiusz Marcińczak, kapitan Zagłębia.
Sosnowiczanie w niczym nie przypominają drużyny, która efektownymi akcjami potrafiła rozmontować każdą obronę. - Za szybko, za nerwowo. Sięgnęliśmy dna. Jak to możliwe, że nie zdobyliśmy nawet gola, chociaż oddaliśmy aż 38 strzałów?! - dziwił się Zavadil.
Krążków, które leciały na bramkę Kamila Kosowskiego, rzeczywiście było dużo, ale najczęściej guma mijała słupki i poprzeczkę lub zatrzymywała się na dobrze ustawiającym i szybkim Kosowskim.
- Cały zespół dobrze bronił. Wyczekiwaliśmy na kontry i w końcu się opłaciło - cieszył się Mateusz Danieluk - jedyny zawodnik, który potrafił skierować krążek do siatki. - Teraz na pewno wróci wiara. Ta koszmarna seria kosztowała nas masę nerwów. Dziś też nie było lekko, szczególnie w trzeciej tercji, gdy łapaliśmy karę za karą. Nie wiem, czy wszystkie zagrania to były faule, no ale skoro sędzia gwizdał... - komentował Alesz Tomaszek, trener GKS-u.
W drużynie z Sosnowca zawiedli wszyscy, ale najbardziej dostało się obcokrajowcom. - To, co gra teraz Strapko, to jest dramat. Katastrofa! Nie mogę mu jednak podziękować za grę, bo zostaniemy z trzema parami obrońców. Na trybunach został Tomas Oravec, który w poniedziałek już żegna się z klubem - dodał Zavadil.
kierat napisał(a):Cholera, musiałem ochłonąć.
Dla mnie najlepszymi przeprosinami byłby wjazd za darmo na Stocznię.
Gdzie tu logika?
Słowak Strapko to podobno były gracz ekstraligowej drużyny (Keżmarok ), Oravec również. A teraz małe porównanie. Holik poszedł do trzecioligowego Sumperka, Luka do jakiejś niesklasyfikowanej czwartoligowej Karviny ( nie potrafiłem znależć tego zespołu w żadnym zestawieniu rozgrywek, napewno nie ma ich w ekstraklasie, I i II lidze).Za dużo pod kopułą nie mieli, ale jedno posiadali, super umiejętnoeści. Gdzie tu logika? Czeski hokej stoi wyżej ale aż tak?
Jaros 50 % swojego pobytu w boksie zawodników spędził na kłótniach i dyskusjach z Podlipnim.Dyskursy trwały jeszcze na lodzie po gwizdku. O mało się nie pobili.
O zawodnikach Podhala już napisano.Tutaj maly komentarz: Podobała mi się gra ataku Ślusarczyk-Biela-Podlipni od samego początku. Ostatnio Zavadil zaczyna stosować zagrywki Jarka czyli przetasowania w piątkach. Ustawianie Slusarczyka z Kozłowskimi jest dla niego krzywdzące. Jaros po kadrze wskoczył do tej piątki i dupa. Kłótnie, kłótnie, kłótnie....
Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników