Pierwszy gol Åšlusarczyka
Naprzód wygrał niezwykle ważny mecz z Zagłębiem i jest coraz bliższy gry w finałowej szóstce. - To prezent dla "Ernesta" [Marka Pohla - przyp. red.] na Barbórkę. Przecież to górnik - śmiał się Jaroslav Lechocky, trener zespołu z Janowa.
Wtorkowe zwycięstwo jest tym cenniejsze, że Naprzód musiał sobie radzić bez Petera Jeża - pierwszego bramkarza zespołu. - Zmogła go angina. Zresztą pół drużyny jest chore - mówił Janusz Grycner, prezes klubu. - Teraz, gdy gra idzie o wszystko, nie zwracamy uwagi na choroby czy kontuzje - podkreślał Marcin Słodczyk, napastnik Naprzodu.
Na lodzie "chore" było tylko Zagłębie. Dziurawa obrona drużyny z Sosnowca nie była wczoraj wielką zaporą. Słabsze spotkanie zaliczył Tomasz Jaworski - w drugiej tercji bramkarz Zagłębia niemal sam strzelił sobie gola. - Gdy Tomek ma gorszy dzień, to przy naszej słabej defensywie to musi tak wyglądać. Czekamy na przerwę w rozgrywkach, by uzupełnić skład - tłumaczył Jarosław Morawiecki, trener drużyny gości.
Z powodu braków kadrowych w defensywie drużyny gości po raz kolejny z przymusu zagrał Artur Ślusarczyk. Może to jest i dobry pomysł, bowiem "Ślusar" strzelił wczoraj pierwszego gola w sezonie! Tak jak wcześniej Teddy Da Costa zaskoczył janowian, gdy ci grali z przewagą jednego zawodnika. - Może lepiej już nie grajmy w przewadze - żartowali działacze Naprzodu.
Gdy Zagłębie strzelało już kontaktowego gola i miało rywala na wyciągnięcie ręki, to... tylko przez kilkadziesiąt sekund. Naprzód odgryzał się kolejną bramką po 32, 29 i 29 sekundach. - Na dobrym poziomie zagrał tylko atak Teddy'ego Da Costy. Pozostali są w gorszej formie - mówił Morawiecki.
Po ostatniej syrenie hokeiści z Janowa dopytywali się, jak zagrał TKH Toruń, ich najpoważniejszy rywal w walce o szóstkę. TKH zgodnie z przewidywaniami ograł w Oświęcimiu Unię. - Toruń depcze nam po piętach. Każda porażka może nas drogo kosztować - przestrzegał Słodczyk.
http://miasta.gazeta.pl/katowice/1,35024,4733696.html