przez kret75 2008-02-10, 9:09 pm
Siedmiomilowe kroki Pawła Dronia
18-letni obrońca Paweł Dronia w tym sezonie robi ogromne postępy. Zadebiutował w Polskiej Lidze Hokejowej i dorosłej reprezentacji Polski, zawodnik już myśli nad następnym krokiem, wyjazdem za granicę.
Sezon jeszcze się nie zakończył a już możesz go uznać za udany, debiut w Ekstralidze, debiut w kadrze, czy jesteś zadowolony?
- Jestem bardzo zadowolony, że dostałem szanse zagrania w turnieju EIHC w którym debiutowałem. W lidze z meczu na mecz się ogrywam, zdobywając doświadczenie. Co prawda może nie zdobyłem jakiejś zaskakującej liczby punktów na 36 meczów/11punktów (3 bramki, 8 asyst) to mogę powiedzieć że jestem zadowolony. Teraz czeka nas ćwierćfinał play-off z Naprzodem Janów, który jest dla nas bardzo ważny. Sezon uznam za bardzo, bardzo udany gdy ukończę Szkołę Mistrzostwa Sportowego i zdam pozytywnie maturę.
Jeszcze nie tak dawno walczyłeś na lodzie z rówieśnikami na Mistrzostwach Świata do lat 18 i 20, czym się różnią te imprezy od gry w dorosłej reprezentacji przeciwko znacznie doświadczonym rywalom?
- Może tak Mistrzostwa Świata 18-latków różnią się od 20-latków dużo, ale seniorzy od 20-latków, powiem że nawet bardzo dużo. Jest taka walka, taka szybkość, dokładność , zgranie niemal na pamięć z partnerami. Co prawda nie wiem jak grają inne zespoły seniorskie, wiem jak te graniczące z Elitą (Austria, Włochy i Łotwa) bo widziałem na własne oczy i mogę powiedzieć że jest to światowy poziom na najwyższych obrotach.
Czy taki przeskok między reprezentacjami nie sparaliżował Cię na lodzie, czy miałeś tremę?
- Tremy jako takiej nie miałem, starałem się nie denerwować. Atmosfera w drużynie była super, co bardzo mi pomagało. Była to stosunkowo bardzo młoda kadra, drużyna na prawdę ciepło mnie przyjęła i dobrze czułem się w ich gronie. Trzeba wierzyć w swoje umiejętności i po prostu się nie denerwować.
Patrząc na Twoje przeskoki w krótkim czasie, czy należy się spodziewać że następnym będzie próba wyjazdu za granicę?
- Na dzień dzisiejszy trudno mi powiedzieć. Nie ukrywam że po sezonie chciałbym pojechać do ligi niemieckiej na testy do jakiegoś klubu by zobaczyć jaki jest tam poziom. Po prostu zobaczyć się na tle innych zawodników ile mi jeszcze brakuje, jak musze pracować. Chciałbym coś podpatrzeć i nabrać kolejnego doświadczenia. Wiadomo że jest się młodym i byłaby to ciekawa przygoda. Bo w końcu kiedy jak nie teraz. Do Polski zawsze można wrócić, a z Polski w 90% tylko wtedy gdy jest się młodym. Bardzo mi się podoba liga niemiecka, jest w niej dużo klubów i myślę że jest to profesjonalny kraj jeśli chodzi o sport i hokej ale na razie nie myślę o tym. Skupiam się nad nadchodzącymi rozgrywkami play-off.
W sobotnim Przeglądzie Sportowym, prezes Zagłębia Sosnowiec, Adam Bernat oskarża trenera reprezentacji Rudolfa Rohaczka o namawianie Ciebie i Marcina Jarosa do gry w Cracovii, jak się odniesiesz do tych informacji?
- Do tej informacji odniosę się jednym zdaniem. Nic mi o tym nie wiadomo. Tylko do mnie należy decyzja gdzie w przyszłym sezonie będę występował.
Liczysz że jeszcze otrzymasz szansę gry w reprezentacji, by to nie był jednorazowy epizod?
- Bardzo bym chciał jeszcze otrzymać szanse gry w reprezentacji Polski, bo jest to ogromny zaszczyt reprezentować swoją ojczyznę. Jest to największe wyróżnienie jakie może spotkać sportowca.
Źródło: Hokej.Net - Sebastian Królicki
[ Dodano: 2008-02-13, 9:03 am ]
Żałosnym jest czytanie tych kolejnych steków głupstw i fanaberii. Jedno wiem na pewno: Nasz hokej jest na lepszym poziomie sportowym, niż organizacyjno - opiniotwórczym.
Żałosnym jest czytanie tych kolejnych steków głupstw i fanaberii.
Jedno wiem na pewno: Nasz hokej jest na lepszym poziomie sportowym, niż organizacyjno - opiniotwórczym.
To choroba „biednych” dyscyplin a za taką w żadnym wypadku nie uważam hokeja na lodzie, który:
Jest bogaty w talenty, które są marnowane.
Jest bogaty w historie.
Jest bogaty w autorytety.
Jest bogaty w charyzmę środowiska hokejowego, ale jest biedny w…jedność.
Jest opluwany przez bandę życiowych nieudaczników,
Jest niechciany ( za drogi) w wielu miastach.
Jest słabo promowany.
My się nawet kłócić nie potrafimy – bo jeśli już to na zasadzie plotki (przecieku) bądź też poprzez ulubioną ostatnio -formę anonimowej wypowiedzi.
Ludzie hokeja powiedzcie albo napiszcie coś - ewentualnie niech wam ktoś napisze - co myślicie bo nasza dyscyplina tonie w ściekach bezimiennej głupoty, gdzie dominuje brak obiektywizmu i odrobiny realizmu!
To bardzo wdzięczny okres do pisania różnych haseł i obietnic. A także do bardzo agresywnej i często sterowanej krytyki. Jedno jest jednak pewne. Jeżeli liczymy na kolejny „cud” w tym kraju, to szanse są bardzo znikome.
Mowa oczywiście o czerwcowych wyborach do władz PZHL i wielkich oczekiwaniach w związku z tym opinii publicznej.
Oczywista oczywistość to to, że stać nasz polski hokej na skuteczny Zarząd.
Jednak na efekty działań „Nowej (?) Miotły” przyjdzie nam poczekać jakiś czas.
To oprócz kolosalnych wyzwań natury logistycznej i marketingowej olbrzymie wyzwanie pod względem próby zjednoczenia, skłóconego hokejowego środowiska.
„Obozy”, które co jakiś czas próbują nam pokazać swoje zamiary, tak do końca nie przedstawiają żadnej długofalowej koncepcji na kierowanie związkiem, a co gorsza za pewnymi nazwiskami nie „stoją” żadne liczby ani deklaracje.
Nie pora teraz na osądy, która koncepcja jest lepsza bo tak naprawdę nie ma żadnej, konkretnej alternatywy dla dzisiejszych władz!!!
Nie chciałbym tylko, aby PZHL z racji małej siły przebicia w mediach - a co za tym idzie ograniczoną ilością chętnych do realizowania swoich ambicji – stał się prywatnym folwarkiem ludzi o ograniczonym polu działania, którzy za priorytet przyjmują interes własny a nie hokeja na lodzie.
Posiadamy kilka autorytetów, których rekomendacja i wstawiennictwo jest potrzebne, ale oby nie na zasadzie koleżeństwa, tylko w merytorycznej wspólnej odpowiedzialności za rozwój tej dyscypliny sportu.
To naturalne, że każdy ośrodek (region) pragnie, aby jego przedstawiciel kierował „centrum dowodzenia” polskiego hokeja. To jest po prostu zwyczajna(owa) polityka - jednak w tym wypadku, na bardzo miernym poziomie.
Odważny-Wybraniec, będzie miał dużo bardziej karkołomne wyzwanie niż Premier Tusk w swojej „irlandzkiej wizji cudu” naszej polskiej rzeczywistości. A to dlatego, że Polski Premier ma cały sztab doradców i fachowców, którzy z perspektywy czasu dadzą mu szanse na prolongatę wyborczych aspiracji. W hokeju tym sztabem są z reguły koledzy z „podwórka” i to tworzy wielkie niebezpieczeństwo, że kolejna kadencja będzie tylko czteroletnim hasłem wyborczym!
-nie potrzeba nam „Strażaka”, który gasi kolejny pożar – tylko „Budowlańca” z uprawnieniami do stawiania fundamentów.
-nie potrzeba nam wielkich haseł o kosmicznych sponsorach – tylko o rzetelnych i sprawdzonych.
-nie trzeba nam wmawiać, że hokej będzie co piątek i niedziela w telewizji po głównym wydaniu wiadomości, wystarczy jak w ogóle będzie w mediach widzialny.
I tak naprawdę przestańmy szukać kandydatów tylko i wyłącznie ze środowiska hokeja. To błędne myślenie.
Były zawodnik często nie sprawdza się jako trener a co tu mówić o kierowaniu tak prestiżowym związkiem. I w żadnym wypadku nie jest to jakaś konkretna aluzja.
Dzisiejsza kandydatura p. Ingielewicza to pozytywny sygnał i odpowiedni kierunek.
Myślę, że już niedługo worek się wysypie i mój sceptycyzm…zniknie.
Innym ciekawym wydarzeniem w naszej hokejowej rzeczywistości w ostatnim czasie, był ostatni turniej naszej reprezentacji i w związku z tym problem – powołań.
Cała burza związana z pewnymi pociągnięciami personalnymi trenera Rohaczka niczemu dobremu nie służyła, a jak zawsze lodowisko zweryfikowało nasze poglądy w tym względzie.
Oczywiście mam swoje zdanie w temacie składu kadry na turniej w Sanoku.
Tyle, że nie jestem trenerem kadry narodowej i nie biorę odpowiedzialności za swoje czyny!
Jako były zawodnik (a nie trener – co podkreślam bo nim nie jestem) wybrałbym wariant sprawdzenia wszystkich najlepszych - w optymalnych zestawieniach.
Kwestia powołania M.Czerkawskiego to nic innego jak dalszy ciąg pewnej próby sił, a to również działa na niekorzyść ogółu.
Jedno jest pewne – trener reprezentacji nie może łączyć funkcji z posadą w ligowym klubie gdyż mimowolnie nie jest w stanie w 100% poświęcić się jednemu z dwóch wyzwań.
Najważniejszy jest interes reprezentacji , a więc odpowiednia selekcja, pozbawiona wszelkich subiektywnych ocen i taktyka dostosowana do umiejętności zespołu – pod kątem możliwości przeciwnika.
Na tym się rola trenera kadry kończy. I dlatego biorąc pod uwagę ilość godzin przeznaczonych na zgrywanie zespołu, decyzja o kolejnym sprawdzaniu młodzieży była w/g mnie błędna.
Nie będę oceniał gry reprezentacji w sanockim turnieju, choć wyniki przynajmniej jeśli chodzi o stracone bramki są optymistyczne. Jednak czy po tym turnieju trener wie coś więcej o możliwościach swojej kadry? Wydaje mi się, że o TEJ, która wystąpi w Austrii nie(?).
Dotykając jedynie zagadnień dotyczących PLH, zwraca uwagę nieco męczący system rozgrywek. Przeczytałem wiele ciekawych propozycji i… tak naprawdę sam nie wiem co byłoby najlepsze.
W pierwszej rundzie play-off na pewno będzie ciekawie w Gdańsku i Sosnowcu, choć największe emocje na tym etapie rozgrywek szykują się w Bytomiu.
Będąc na ostatnim meczu Polonia-Unia, wygranym zdecydowanie przez tych pierwszych, wcale nie jestem przekonany o „spacerku” Bytomian w walce o utrzymanie.
Podstawowym argumentem Oświęcimian jest ich trener, który poza wielkim doświadczeniem zna wszystkie dobre i złe strony swoich niedawnych podopiecznych z Bytomia. To wielki atut w starciach o taką stawkę!
Z reguły trenerzy preferują w takich spotkaniach nieco inne założenia taktyczne, niż w sezonie zasadniczym. Dominuje większa dyscyplina w grze obronnej, zawodnicy dostają więcej zadań ukierunkowanych na psucie gry przeciwnika i w tych elementach tak naprawdę decyduje się - kto tą wojnę nerwów wygra.
Pierwszy mecz w Bytomiu wcale nie musi być argumentem dla Polonii, gdyż to ona jest papierowym faworytem i chcąc zbyt szybko to udowodnić na lodzie, może się srogo przeliczyć.
Indywidualnie wyżej oceniam możliwości Bytomian, z kolei - co zauważyłem w ostatnim meczu - Oświęcimianie lepiej radzą sobie w grze w przewadze a pierwszą tercje przegrali na własne życzenie - będąc zespołem lepszym. Jeśli chodzi o bramkarzy to tutaj wypada koło remisu, ponieważ Szydłowski jest lepszy bramkarsko a traci w kwestiach mentalnych.
Janusz Syposz też jest w posiadaniu wielkiego atutu. Otóż długi czas współpracował z trenerem Tkaczem i zna jego metody prowadzenia drużyny. Do tego posiada duży autorytet i tak naprawdę On jako człowiek nie ma nic do stracenia! Podjął się roli kolejnego „Strażaka” w bytomskim hokeju i jeśli ten pożar ugasi(?)…prawdopodobnie przyjdzie nowy…
Tak, więc czekamy na dobry hokej z obu stron, ja nie ukrywam sympatii do klubu w którym się wychowałem, ale też szanuje i bardzo cenię Unię Oświęcim za to co zrobiła dla polskiego hokeja w ostatnich 20 latach.
To tyle na razie.
Na koniec chciałbym jednak wyjaśnić, że wielowątkowość moich opinii i ich… niedokończone akapity są odruchem bezwarunkowym, gdyż podczas pisania bardziej lubię „Dżem” niż „Mandarynkę” i proponuję polemikę, która oprócz zwykłej lektury pobudzi wyobraźnię i pozostawi margines na własną interpretację.
Źródło: Hokej.Net - Jerzy Sobera