Tego tu jeszcze chyba nie było:
http://www.dzienniksport.com/index.php? ... &Itemid=69
1:0 - M. Kozłowski - Horny - T. Kozłowski (3:10)
1:1 - Malasiński (10:30)
2:1 - Puzio - Klisiak (17:50)
2:2 - Łyszczarczyk - Sulka - Różański (18:16)
2:3 - Łabuz - Łyszczarczyk (28:38)
2:4 - Kaczirz - Zapała (33:37)
2:5 - Zapała - Wilczek (39:38, w przewadze)
2:6 - Bakrlik - Kaczirz (40:52)
3:6 - Jaros (43:13)
4:6 - Holik - Horny (46:21, w przewadze)
5:6 - Dronia - T. Kozłowski - Horny (48:19)
6:6 - Klisiak - Zachariasz - Puzio (51:49, w przewadze)
7:6 - Jaros - Twardy - Belica (59:15, w przewadze)
Sędziowali: Kryś - Ryniak i Czech (wszyscy Katowice).
Widzów: 1000.
ZAGŁĘBIE: Jaworski (40.00 Mrozowski); Dronia - Holik (2), Gabryś - Pawlak, Labryga (2) - Duszak, Rutkowski - Kotuła; Horny (2) - T. Kozłowski - M. Kozłowski, Klisiak - Zachariasz (2) - Puzio, Bernat - Belica - Ślusarczyk, Twardy - Chabior - Jaros. Trener Jarosław MORAWIECKI.
PODHALE: Ziaja (52:29 Rajski); Wilczek - Piotrowski (2), Dutka - Pospiszil, Kret (2) - Łabuz (2); Kaczirz - Zapała (2) - Bakrlik (2), Baranyk - Voznik - Podlipni, Batkiewicz - Biela - Malasiński, Łyszczarczyk - Sulka (2) - Różański. Trener Wiktor PYSZ.
KARY: Zagłębie - 8 min, Podhale - 12 min.
„Złoty kij”: Zagłębie - Jaros, Podhale - Voznik, „Sport” - Jaros.
Kto nie był na tym spotkaniu, niech żałuje, bo takowe zdarza się raz na kilka lat. Tę potyczkę, niezwykle emocjonującą, można przyrównać do pysznego tortu, na dodatek oblanego czekoladą. Trzecią tercję „Szarotki” na długo zapamiętają, bo już dawno nie przegrały meczu prowadząc 6:2. Trener Wiktor Pysz wiele minut po końcowym gwizdku kręcił głową i nie mógł uwierzyć w to, co się stało.
Po pierwszej, wyrównanej, tercji wszystko wróciło do normy - tak zauważyli miejscowi kibice. W drugiej odsłonie goście uzyskali sporą przewagę i udokumentowali ją trzema golami. W drugiej przerwie w szatni sosnowieckiej doszło do męskich rozmów. Trener Jarosław Morawiecki postanowił zagrać na trzy piątki, a Tomasz Jaworski zgłosił chęć opuszczenia bramki. Kiedy Grzegorz Mrozowski po 52 sek. trzeciej odsłony przepuścił gola, wydawało się, że nic nie jest w stanie odmienić losów tego meczu. A jednak! Hasło do natarcia dał Marcin Jaros, strzelając trzeciego gola. I on właśnie zakończył ten festiwal strzelecki na 45 sekund przed końcem meczu. Trzy gole sosnowiczanie zdobyli w przewadze. Tego kluczowego, na 6:6, strzelił Waldemar Klisiak.
- W tym momencie poczułem się jak młokos i już dawno nie cieszyłem się tak po golu - wyjawił „Waldi”. - Mam nadzieję, że nasze fatum się już skończyło, bo przecież do tej pory brakowało nam szczęścia. Może skończył się wreszcie nasz horror...
Hokeiści Zagłębia pokazali lwi pazur i tym samym zadali kłam tym wszystkim, którzy opowiadali, że grają przeciwko trenerom. Gdyby tak grali jak w ostatnich 20 minutach, nie mieliby sobie równych. A Marcin Jaros udowodnił, że ma talent, ale sam musi zrozumieć, że to jeszcze nie wszystko.
- Jaki ze mnie bohater, przecież cały zespół pokazał się z jak najlepszej strony - przekonywał Marcin. - Już dawno nie strzeliłem dwóch goli i na dodatek w ważnym spotkaniu. Może wreszcie się odmieni. Kurde, ale jestem zmęczony...
Pomruki zadowolenia dochodziły z szatni gospodarzy, zaś u gości była cisza jak makiem zasiał i tylko od czasu do czasu było słychać przekleństwa i to wcale nie drobne...
autor: Włodzimierz Sowiński