Bunt w szatni hokeistów Zagłębia
Hokeiści z Sosnowca zaprotestowali przeciwko ciężkim treningom, trenerzy zastanawiali się nad dymisją. Po fatalnej inauguracji rozgrywek w typowanym nawet do mistrzostwa klubie zawrzało.
Zawodnicy i trenerzy długo nie wychodzili w poniedziałek z szatni. - Nikogo tam nie wpuszczali. Rozmowa na pewno była męska. Nawarzyli piwa, to niech go teraz wypiją - wyjaśnia Adam Bernat, wiceprezes klubu. - Wygarnęliśmy sobie, co nam na sercu leży, i zaczynamy od nowa - tłumaczy trener Jarosław Morawiecki.
Jeszcze przed południem wydawało się, że Morawiecki - kiedyś bożyszcze sosnowieckich kibiców - zrezygnuje z pracy. Z naszych informacji wynika, że taka decyzja zapadła już po niedzielnym, przegranym spotkaniu w Oświęcimiu. - Potwierdzam. Zastanawiałem się nad tym bardzo poważnie - mówi Morawiecki.
Poszło o przygotowania do sezonu. Po dwóch przegranych w fatalnym stylu meczach z TKH Toruń i Unią (w zespole z Oświęcimia grali nieuprawnieni zawodnicy i jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy, Zagłębie może otrzymać walkower)zawodnicy zaczęli narzekać, że treningi są tak ciężkie. - Rzeczywiście, tłumaczyli, że są zarżnięci - dodaje Bernat. Część hokeistów stwierdziła, że w takich warunkach nie wyobraża sobie dalszej współpracy ze sztabem szkoleniowym.
Morawiecki, który w czasach kariery był tytanem pracy, równie dużo wymaga od swoich podopiecznych. Teraz przyznaje jednak, że może zbyt dużo. - Popełniliśmy błąd. Nie wzięliśmy pod uwagę, że w składzie mamy wielu zaawansowanych wiekiem graczy, którzy potrzebują więcej czasu, żeby zregenerować siły - tłumaczy Morawiecki.
Młody trener podobną sytuację przeżył rok temu, kiedy Zagłębie też zaczęło sezon od dwóch porażek. Wcześniej podobnie było także na ławce TKH Toruń. Jego drużyny słabo zaczynały, ale potem z meczu na mecz grały lepiej. - Wierzę, że teraz będzie podobnie. Z siły, którą wypracowaliśmy latem, będziemy czerpać przez długie miesiące. Potrzebujemy jednego, dwóch zwycięstw i pójdzie z górki - przekonuje szkoleniowiec.
Hokeiści ustalili, że to, co wydarzyło się między nimi a trenerami, nie wyjdzie poza drzwi szatni. Zawodnicy, z którymi rozmawialiśmy, nie chcieli komentować sytuacji w klubie pod swoimi nazwiskami.
- Treningi były tak ciężkie, że już nie zostawało sił na grę. Trenerzy zapewnili, że teraz to się zmieni, a treningi będą lżejsze - mówią.
- Na pewno nie będziemy tymi, którzy podpalą lont. Zespół potrzebuje spokoju - opisuje sytuację w klubie Cezary Kalisz, członek zarządu. - Trenerzy mają carte blanche. Ich przyszłość zależy teraz tylko od nich - dodaje Bernat.
We wtorkowym spotkaniu z Naprzodem do kadry dołączy już Karel Horny. Na lód wyjechał też w poniedziałek Adrian Labryga, ale kontuzja wciąż daje mu się we znaki. Trwają starania, by potwierdzić do gry obrońcę Pawła Dronię. Gdyby nie problemy ze składem, o grze mógłby zapomnieć Jacek Rutkowski - pierwsza ofiara alkomatu, który od tego sezonu jest na wyposażeniu szatni Zagłębia. - Miał już z nami nie jechać do Oświęcimia. Nie wnikam w to, co zawodnicy robią po meczu, ale... wszystko z umiarem. Kara go nie ominie - zapowiada Morawiecki.
Działacze zapewniają, że nadal będą szukać wzmocnień za granicą. W poniedziałek w Sosnowcu trenował Teddy Da Costa. Francuz, który grał w Zagłębiu w dwóch ostatnich sezonach, nie podpisał kontraktu z czeskim klubem z Vitkovic. Działacze zapewniają, że w piątek Da Costa zagra już w barwach Zagłębia.
Źródło: Gazeta Wyborcza Katowice
http://miasta.gazeta.pl/katowice/1,35024,4476576.html