przez KaD 2008-02-01, 12:40 pm
Na dwie kolejki przed zakończeniem sezonu zasadniczego pozostało jeszcze kilka niewiadomych. - A wszystko dlatego, że moi podopieczni zagrali na jednej nodze z Naprzodem - - uśmiecha się kwaśno trener GKS Tychy, Wojciech Matczak. Przegrana w karnych w Janowie spowodowało, że tyszanie teraz muszą wygrać jeden z dwóch meczów: dzisiaj w Sosnowcu lub w niedzielę ze Stoczniowcem. O punkty wcale nie będzie łatwo, bo obaj rywale też nie mają nic do stracenia i również chcą wygrywać przed występami w play offie.
Nie pamiętali
Tyscy hokeiści dzień przed 44. urodzinami trenera Matczaka ponieśli porażkę w Janowie. Widocznie nie pamiętali o święcie swojego szkoleniowca, bo pewnie by się bardziej zmobilizowali. - Nonszalancja nie popłaca, a o wszystkim zadecydował brak strzałów - przekonuje tyski szkoleniowiec. - A szkoda, bo mogliśmy już spokojnie patrzeć na rozwój wydarzeń i mieć zapewnione pierwsze miejsce.
Lider ma cztery punkty przewagi nad Cracovią i musi się mieć na baczności. - Jesteśmy mistrzami komplikacji i już kilka razy sami zrobiliśmy sobie biedę przed końcem zasadniczego sezonu - mówi bez entuzjazmu Adam Bagiński, niezwykle waleczny tyski napastnik. - Kilka sezonów temu przegraliśmy z ostatnim GKS Katowice, nie tak dawno z Sanokiem i tych przykładów pewnie by się jeszcze trochę znalazło. To już jednak wszystko za nami.
Mecze GKS Tychy z Zagłębiem mają swoją historię - w tym sezonie nieco bardziej bolesną dla lidera. Z pięciu dotychczasowych meczów tyszanie wygrali zaledwie jedno, ostatnie, już w drugiej fazie rozgrywek.
Podwójne znaczenie
Wojciech Matczak jako hokeista toczył również zacięte boje z Zagłębiem, a wynik tych konfrontacji chyba raczej korzystny dla sosnowiczan. Zagłębie wówczas zwane było Cosmosem i w swoich szeregach miało wielu reprezentantów i równie wartościowych zawodników. Może dlatego dzisiaj tyski szkoleniowiec podchodzi z podwójną uwagą do tych spotkań.
- Jestem znad morza, ale też czuję stawkę takich potyczek - wyjaśnia tyski napastnik. - Trener przed każdym spotkaniem z Zagłębiem podwójnie nas mobilizuje. Do tej pory jakoś nam nie szło z sosnowieckim zespołem, choć przegrywaliśmy minimalnie. Ostatnio jednak role się odwróciły i niech już tak zostanie. Naszym zadaniem jest obronić pierwsze miejsce, bo potem w play offie zaczynamy od dwóch meczów u siebie i ewentualnie kończymy na własnym lodowisku.
Dla Bagińskiego (oraz jego kilku kolegów) te dwa występy będą niezłym przetarciem przed turniejem Euro Ice Hockey Challenge w Sanoku. Nie będzie miał sposobności przygotowywać się wspólnie z kolegami do play offu. - Gdy jest sezon, to nie ma ziewania - śmieje się Bagiński. - Reprezentacja to ważny etap w mojej karierze i nie zamierzam z niej rezygnować. Fajnie, że będziemy mieli okazję spotkać się z silnymi rywalami i przekonać się gdzie jesteśmy.
Inna bajka
Zagłębie skończy zasadniczy sezon na trzecim miejscu i już myśli o play offie. - Gdyby nam ktoś powiedział przed sezonem, że będziemy na trzeciej pozycji, wziąłbym to w ciemno - podkreśla jeden z filarów drużyny, Tomasz Jaworski. - Trochę żałujemy, że kilka meczów przegraliśmy w frajerski sposób, bo punktów mogło być więcej. Teraz jednak wkraczamy w inną bajkę, czyli w play off. Lubię rywalizację z Tychami, bo kibice nas wspierają i lodowisko jest wypełnione dopingiem. Chcemy kibicom, sponsorom oraz działaczom sprawić niespodziankę, a do tego są potrzebne zwycięstwa na zakończenie tej części sezonu.
Sosnowiczan stać na nawiązanie rywalizacji z najlepszymi, ale muszą pokonać pierwszą przeszkodę w play offie - najprawdopodobniej będzie nią Naprzód.
- Do spotkania z GKS Tychy podchodzę z dystansem i bardziej skupiam się na niedzielnym występie w Janowie - przekonuje trener sosnowiczan, Jarosław Morawiecki. - Wygrana z Naprzodem jest niezwykle ważna z psychologicznego punktu widzenia. Ona na pewno doda nam pewności przed kolejnymi konfrontacjami.
Szóste spotkanie Zagłębia z GKS-em Tychy być może będzie już ostatnim w tym sezonie. Chyba że obie drużyny spotkają w finale o mistrzostwo kraju. - Nie mamy nic przeciwko temu - uśmiechają obaj trenerzy.
Liczby meczu
3 - tylu napastników zabraknie w tyskiej drużynie. Tomasz Wołkowicz leczy stłuczone żebra, Bartłomiej Gawlina jest przeziębiony, zaś Mariusz Justka narzeka na ból w plecach.
4 - być może tylu zawodników z podstawowego składu zabraknie w Zagłębiu. Z różnych powodów mogą nie wystąpić: Tedy da Costa, Marcin Jaros, Tobiasz Bernat i Alesz Holik.
18 - tyle sezonu czekają sosnowieccy kibice na medal swojej drużyny. Zagłębie w 1990 r. zdobyło brązowy medal i najwyższa pora, by ten wyczyn przynajmniej powtórzyć - tak twierdzą w Sosnowcu.
Włodzimierz Sowiński "SPORT"