Kent Washington - pytanie do starszych kibiców?

Dyskusje o wszystkim co dotyczy koszykarskiego Zagłębia Sosnowiec

Moderatorzy: Smazu, krzysiu, swiezy52

Kent Washington - pytanie do starszych kibiców?

Postprzez Stasiek Cięciur 2009-09-21, 7:39 pm

www.archvii.itwk.eu/archvii-1714.html
czy ktoś może napisać gdzie w Scu mieszkał Kent i w ogóle jaki był?
czy jego tłumaczem był obecny prof prawa (wybitny cywilista)Wojciech Popiołek czy to przypadkowa zbieżność nazwisk ?

Koszykarz z "Misia"
Gazeta Wyborcza nr 30, wydanie waw z dnia 05/02/1998 SPORT, str. 23
Na początku lat 80. mierzący zaledwie 173 cm wzrostu Kent Washington był gwiazdą polskiej ligi koszykarzy. Dziś trenuje amerykańskie dziewczęta. Niedawno nasza telewizja przypomniała jedną z najlepszych polskich komedii - "Miś". Kibice koszykówki mieli więc okazję przypomnieć sobie Kenta Washingtona, który zagrał kilkusekundowy epizod w tym filmie. Pierwszy koszykarz z USA, który grał w polskiej lidze, obecnie jest trenerem akademickiej drużyny dziewcząt niedaleko Nowego Jorku. W Polsce Washington jest postacią prawie legendarną. Był pierwszym koszykarzem z Ameryki, który grał w naszej lidze. Obecnie prawie każdy klub ma dwóch Amerykanów, po parkietach I i II ligi biega blisko 40 czarnoskórych graczy. Gdy jednak w końcu lat 70. do Polski przyjechał niski i niepozorny Washington, cały kraj oszalał na jego punkcie. Gdy grał w lubelskim Starcie, dla setek kibiców brakowało biletów. Przyjazd Amerykanina nie był w tamtych latach sprawą błahą i dlatego był załatwiany aż przez... Komitet Centralny PZPR. Kent Washington, który później przez dwa sezony był zawodnikiem sosnowieckiego Zagłębia, w pierwszej od kilkunastu lat rozmowie w polskiej prasie mówi o: rozbitym nosie i boiskowym pseudonimie Urodziłem się 42 lata temu w niewielkiej miejscowości New Rochelle, 45 kilometrów od Nowego Jorku. W dzieciństwie byłem trochę rozrabiaką i może właśnie dlatego uprawianie sportu zaczynałem od boksu. Nie trwało to jednak długo. Pewnego dnia wróciłem z treningu z rozbitym nosem i po błaganiach matki więcej już na ring nie wróciłem. Potem jeszcze próbowałem swoich sił w futbolu amerykańskim, ale moim powołaniem była koszykówka. Z piłką do basketu czułem się najlepiej na podwórku i podczas szkolnych meczów. W tamtych czasach zyskałem swój boiskowy pseudonim - "Nut" (po angielsku - "Świr"), czyli wariat na punkcie kosza. W 1978 roku skończyłem Uniwersytet Southampton. Wydawało się, że szczęście się do mnie uśmiechnęło, bo przez trzy tygodnie trenowałem na obozie Los Angeles Lakers i miałem spore szanse zostać na stałe w NBA. Ale kontuzja nogi zaprzepaściła te plany i szybko inny koszykarz zajął moje miejsce. liście do Polski i podwójnych frytkach Dlaczego trafiłem do Polski? W 1976 roku razem z moją uczelnianą drużyną przyjechałem do waszego kraju. Graliśmy pod firmą All Stars. Rozegraliśmy kilka spotkań, ale przegraliśmy tylko w Lublinie. Po tamtym meczu spotkał się ze mną trener Startu Zdzisław Niedziela i zaproponował grę. Do żadnych ustaleń nie doszło, ale wymieniliśmy adresy i telefony. Gdy dwa lata później skończyłem uczelnię i nie dostałem się ani do ligi zawodowej, ani do pewnej szwedzkiej drużyny, napisałem list do trenera Niedzieli. Odzew przyszedł natychmiast. W styczniu 1979 roku wylądowałem na Okęciu. Pamiętam, że była wtedy dość sroga zima. W Polsce spędziłem blisko pięć lat. Przez trzy sezony grałem w Starcie Lublin, potem kolejne dwa lata w Sosnowcu. Początkowo czułem się bardzo samotny. Nie było z kim pogadać, bo mało kto znał angielski. Większość wolnego czasu spędzałem z moim tłumaczem Wojtkiem Popiołkiem. Mój dzień wypełniała koszykówka. Trenowałem kilka razy dziennie, dodatkowo miałem zajęcia z dziećmi w szkołach. Uczestniczyłem nawet w konsultacjach kadry narodowej Polaków. Do dziś wspominam natomiast polskie jedzenie. Mieliście najlepsze na świecie kurczaki i frytki. Często do obiadu brałem podwójne porcje. W Polsce byłem wyjątkowo popularny - ludzie mnie pozdrawiali na ulicach, podstawiali kartki na autografy. Uwielbiam Polaków. grze w Sosnowcu oraz pracy aktora Do Zagłębia przeszedłem po spadku Startu do II ligi. Jak na tamte czasy klub z Sosnowca był naprawdę profesjonalny. Wszystko było nieźle zorganizowane. Zawodnicy mieli tylko trenować i grać. Z okresu gry w Zagłębiu dobrze pamiętam Darka Szczubiała, Justka Węglorza i Tomasza Służałka. Darek jest teraz trenerem? Specjalnie mnie to nie dziwi. To był świetny rozgrywający i już wtedy miał zadatki na dobrego szkoleniowca. O sile Zagłębia niech świadczy przykład turnieju, który rozgrywaliśmy w niemieckim Bremen. Poza drużyną z Sosnowca występowały tam narodowe reprezentacje Związku Radzieckiego, Szwecji i Niemiec. Ze Sborną przegraliśmy co prawda 20 punktami, ale pozostałym dwóm ulegliśmy minimalnie dopiero w końcówce. Dodam, że na przykład Niemcy występowali w składzie m.in. z grajacym obecnie w NBA Detlefem Schrempfem. Szkoda, że zabrakło nam sukcesów w polskiej lidze. Większość czasu w Sosnowcu spędzałem razem z moją ówczesną dziewczyną. Bożena przyjechała ze mną z Lublina. Była siedmioboistką i zaczęła studia na katowickim AWF-ie. Często razem chodziliśmy do kawiarni albo kina. Czy pamiętam jeszcze swoją rolę w filmie? Faktycznie, zagrałem epizod w komedii "Miś". W jednej ze scen zastępowałem wtedy głównego bohatera, którego grał Stanisław Tym. Nie miałem zbyt trudnej roli - musiałem tylko trochę pokozłować piłkę. Muszę się przyznać, że nigdy tego filmu nie widziałem. Jestem ciekaw, jak wyszło. generale Jaruzelskim i czołgach na ulicach W Polsce byłem akurat w okresie politycznego przełomu. Najpierw wszyscy się cieszyli, gdy w 1980 roku do władzy doszła "Solidarność" z Lechem Wałęsą, potem były kłopoty i wreszcie stan wojenny. Czy się przestraszyłem? Faktycznie, nie wyglądało to zbyt ciekawie - na ulicach pojawiły się czołgi i biegali żołnierze. Nie działały telefony i nie mogłem się skontaktować z domem. W telewizji mogłem tylko zobaczyć ubranego w wojskowy mundur generała Jaruzelskiego. Przyznam jednak, że ja się nie bałem - wiedziałem, że Polacy nie dadzą mi zrobić krzywdy. W polskiej lidze grał w 1981 roku jeszcze jeden Amerykanin - Kelly Grant w Stali Bobrek Bytom. On jednak tak bardzo się przestraszył, że błyskawicznie wyjechał z waszego kraju. Ja, tak naprawdę, właściwie dopiero po roku zdałem sobie sprawę z powagi sytuacji w grudniu 1981 roku. zimnej Szwecji i pracy z kobietami W 1983 roku po pięciu sezonach gry w Polsce wyjechałem wreszcie do Szwecji, do której wybierałem się przecież już po zakończeniu studiów. Szwedzka liga była dużo słabsza niż polska. W zespołach, w których występowałem, właściwie tylko ja byłem zawodowcem. Pozostali mieli jeszcze na głowie normalną pracę. Treningi odbywały się tylko raz dziennie i zwykle po godzinie. W sumie w Szwecji grałem przez 12 lat - w klubach z Linkoeping, Lulea i Vaxjo. Zdobyłem trenerskie "papiery" i zająłem się trenerką. Pracuję jednak wyłącznie z zespołami kobiecymi. Kobiety grają mniej siłowo, ale często więcej na boisku myślą. Dodatkowo one uważniej słuchają poleceń trenera. Przez pięć lat prowadziłem drużynę z Linkoeping, potem jeszcze dwa lata pracowałem w Lulei, niedaleko granicy z Finlandią. Miasteczko jest śliczne, szkoda tylko, że jest tam dość zimno i zwykle ciemno. Obecnie jestem asystentem trenera w mojej rodzinnej miejscowości New Rochelle. Pomagam młodej pani trener Michelle Bruseau prowadzić zespół dziewcząt Lady Gaels. Gramy z powodzeniem w akademickiej konferencji MAAC (Metro Atlantic Athletic Conference). ojcu detektywie i ulubionych Knicksach Swój wolny czas najchętniej spędzam w domu w towarzystwie rodziny. Żonę poznałem podczas gry w Szwecji. Susan razem z rodzicami mieszkała w Lulei. Z zawodu jest fotografem. Niedawno przeprowadziliśmy się do Stanów. Mamy niewielki domek w New Rochelle. Mieszkamy w trójkę, bo zapomniałem dodać, że moją największą pociechą jest pięcioletnia córeczka Kelly. Muszę jeszcze wspomnieć o moich rodzicach. Oboje są na emeryturze - ojciec Ralf był wcześniej detektywem, takim na wzór Colombo. Matka Cloteal pracowała w zakładzie, gdzie produkowano aparaty fotograficzne. Mam jeszcze brata. Kurt jest o sześć lat starszy. Jest profesorem filozofii. Co jeszcze? Mieszkam niedaleko Nowego Jorku, więc nikogo nie zdziwię, jeśli powiem, że jestem zapalonym kibicem Knicksów. Jednak z braku czasu halę Madison Square Garden odwiedzam rzadko... ° KENT WASHINGTON Urodzony 10 stycznia 1956 roku w New Rochelle. College: Southampton College. Kariera zawodnicza: Start Lublin, Zagłębie Sosnowiec, Linkoeping, Lulea, Vaxjo. Kariera trenerska: Linkoeping, Lulea, Iona College. Rekordy kariery w jednym meczu: 54 punkty i 12 rzutów za trzy punkty (podczas gry w lidze szwedzkiej). Rekordy w polskiej lidze: 2750 punktów w 146
Stasiek Cięciur
 
Posty: 186
Dołączył(a): 2005-02-25, 12:19 pm
Lokalizacja: Sosnowiec


Re: Kent Washington - pytanie do starszych kibiców?

Postprzez Stasiek Cięciur 2009-11-17, 9:22 pm

ktoÅ› coÅ› wie?
Stasiek Cięciur
 
Posty: 186
Dołączył(a): 2005-02-25, 12:19 pm
Lokalizacja: Sosnowiec


Powrót do Koszykówka

Kto przeglÄ…da forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników