przez Blajpios 2018-04-19, 12:28 pm
Hm. Też miałem odruch się włączyć z komentarzem w podobnym duchu, może nawet jeszcze dotkliwszym, bo chciałem zapytać wprost Kolegę: a dlaczego? (a dlaczego wierzyć tak NALEŻY?)
Wiecie dlaczego się powstrzymałem? Przecież ileż to razy wzywam do zdrowego rozsądku, zimnej głowy, realizmu! Przypomniała mi się - pewna piosenka; nie pierwszy raz zresztą, ten wpis nie jest tylko w odniesieniu do wpisu, jaki zostawił Kol. Lars, tylko wobec wszystkich w jego typie się tu wypowiadających nie z cynizmu, nie kalkulując interesownie pod płaszczykiem emocji i/lub kibolstwa (zdrowo rozumiejąc to słowo) - i nie z poplecznictwa wobec układzików, kolegów (poza ewent. wiernością w przyjaźni), czy innych typ podobnych fałszywości; to wyraz szacunku dla tych, co z przywiązania szczerego prezentują te walory. Oczywiście, że pozostaję w moim "cyniźmie", jak powiedzą może oni, czy w postawie realizmu, jak uważam ja. To nawet nie oznacza, że odżegnuję się od tych emocji wokół awansu. To mnie po prostu ani ziębi ani grzeje, jeżeli ma być w doraźnych gierkach - bo prawdziwe emocje, czy związek, życzenia wobec Zagłębia: to zaczynają się i koncentrują wokół tego, czy i kiedy będą warunki postępu, rozwoju, co już tyle razy pisałem. Tak więc - jakaś radość pewnie będzie zawsze, gdy Zagłębie zagra choćby jeden mecz dobrze, wygra i jakaś wtedy radość na pewno jeszcze większa, gdy zdarzy się jakiś awans; tyle że ta ostatnia kwestia "awansowa", to zaraz narażona na emocje pytania większego: czy to aby nie będzie kompromitacja, jeżeli nie będzie prawdziwego rozwoju? Prawdziwe bowiem emocje, życzenia, przywiązanie, to mam, jak napisałem, jedynie w powiązaniu z dalekosiężną kwestią: rozwój, zapewnienie pozycji znaczącej w Polsce nie przez chwilowy sukces odtrąbiony jako epokowy. Jeżeli więc będzie prawda sukcesu chwilowego podana jako chwilowy, jeżeli będzie perspektywa rozwoju i dopiero wtedy mówienie o sukcesie epokowym: to są dla mnie pozytywy.
Jaka to jednak piosenka mi się przypomniała, sprzed lat? Nie pamiętam dokładnie już tekstu, nie pamiętam rzymska czy neapolitańska, w każdym razie na pewno już bardziej południowo-włoska, z całą emocjonalnością i bezpośredniością uczuć "dostępną jak na dłoni" od muzyki po głos śpiewającego, z wczuciem i szacunkiem ze strony śpiewającego: że prawdziwy kibic, to jest swoisty rodzaj takiego typa - "zawsze i wszędzie dla niego jego drużyna - choćby spadła do Z-klasy (oczywiście i we Włoszech to symbol aż niemożliwości tak niska liga) - to jest "jedyna", ba!: jest jedyna i najlepsza na całym świecie!".
Jak napisałem, zimny typ pewnie pozostanę, nawet aż do tego stopnia, że chciałbym może i - moim zdaniem - pomóc Koledze pytaniem "a dlaczego to należy w to wierzyć"?..
Ale jednak, przede wszystkim, szacun dla wszystkich takich Kibiców - wśród których zaliczam też i pewnych ludzi spośród Kolegów tu nieraz i chłodną głowę prezentujących - którzy, jak napisałem, że to nie z jakichś układzików itp — TYLKO TAK PO PROSTU SĄ PRZEKONANI, "choćby ich drużyna do Z-Klasy spadła!"...