django napisał(a):Przez ostatnie lata w klubie zawsze było coś nie tak, ale człowiek mógł to sobie jakoś wytłumaczyć. Za Rudego i Włochów wiadomo, ale jednak nie udowodniono sprzedawania meczów, więc można powiedzieć, że czasy były takie, że inaczej nie dało się awansować. Hytry z Szatanem byli jacy byli, ale trudno im odmówić chęci. Były przy tym jakieś wałki sytuacje niczym z gangu Olsena, typu kupowanie samochodów samemu od siebie, dzwonienie do "pana Mittala" albo to, że ktoś zapomniał wysłać odwołania od degradacji, ale to raczej kwestia ich indywidualnych ograniczeń. Trudno bronić Adamczyka, który ewidentnie był typem nastawionym na wyssanie kasy z klubu. Baczyński może mentalnie tkwił w czasach PRL-u, ale to on obciął koszty i z perspektywy czasu można powiedzieć, ze uratował klub, który Górski i najwierniejsi próbowali wykończyć.
Natomiast Jaroszewski mnie totalnie dobija. Gość z Zagłębiem w sercu, a na pewno na plecach. Mający pro-zagłebiowskiego prezydenta, o którym nie mogli nawet marzyć poprzednicy. I w tak korzystnej sytuacji Jaroszewski bez mrugnięcia okiem robi z ukochanego podobno klubu o 110-letniej tradycji filię, ogrywalnię, przedmiot. Nawet gdybyśmy awansowali wiosną, to we mnie nie wzbudzi to żadnych pozytywnych emocji. Wręcz przeciwnie, każdy sukces tylko wzmacnia ten chory układ. Chyba pierwszy raz w życiu zastanawiam się, czy w ogóle ma to sens.
W moim odczuciu to trafna analiza - no, może ostatnie zdanie, brzmiące tak smutno dla czytających, jak więc musi brzmieć dla piszącego?: co do tego zdania może trochę zdystansowania, chciałoby się napisać, że po to, by łatwiej zarazem zachęcić, wskazując obiektywne nadzieje. Niemniej, to jednak tak osobiste zdanie, że chyba jednak nie powinienem się wpychać nawet z zachętą, bo to może uczynić jedynie ktoś z taką zażyłością, że będzie to wymowne i faktycznie pomocne dla odbierającego, w jego przemyśleniach.
Co do M. Jaroszewskiego - to jest faktycznie "zagadka", jak to się dzieje, że taki wynik wychodzi szczerej niegdysiejszej pasji. Tragiczne załamanie? Powiązanie układami? Obawa przed kompromitacją z łatką nieporadnego albo ogranej sieroty? Przy czym doskonale ujął Kol. django - każdy sukces teraz wzmacnia zależność. Oczywiście: kiedy "wszyscy wiedzą" już o tej pomocy wcześniej, niż nadchodzi i pewnie szerszej, niż jest faktycznie? - to sukces będzie jeszcze bardziej, "podkreślonym sukcesem Legii". Przyznam, że przy "spontanicznym wynurzeniu się" "poniesiony nerwami" S. Dudek sprawiał mi wrażenie, nie tylko że ma przygotowane, obliczone, co chce powiedzieć, to również, że ma skalkulowane również od strony kosztów. Ale ostrożnie. W najlepszej dla niego wersji: bo była rzeczywiście przytłaczająca atmosfera, więc sobie policzył koszta i uznał, że dla zdrowia psychicznego, współcześnie rozumianych praw jednostki u kolegów, jednak warto ponieść to ryzyko, by podnieść na duchu chłopaków, skoro jest doświadczony, jeden z najstarszych, kapitan. No, ale na zasadzie paraleli - też można pytać, z kim jednak konsultował, czyje miał gwarancje? Skoro zaś sobie już tak dywaguję na temat tamtej sceny - to też przychodziło mi do głowy pytanie, czy P. Mandrysz taki świetny strateg, że wyliczył, iż na pewno sprowokowany S. Dudek "pojedzie", czy też miał jakiś sygnał "od życzliwego"? No, bo dlaczego wpuścił na to boisko S. Dudka? Może po to - "idź, niech cię! poniesie, zagrasz mi wygodnie"? Może - już P. Mandrysz się orientował, że nie przebije się, bo nie przebije w ogóle układu całości, nie tylko szatni - stąd znalazł sposób "ewakuacji"?
W każdym razie, faktycznie - w tych sieciach powiązań, Legia tak już się ustawiła, tyle poszło przekazów medialnych (nawet jeszcze nie mobilizując całej armii zaciężnej Legiopiewców dziennikarskich - że nie może nie być głównie legijnym sukcesem sukces maluczkich.
Ba! Przyznam, że po całej tej "Dudkowej hecy", to jak wcześniej zastanawiałem się, kiedy będą walczyć o awans, czy za rok, za dwa, czy jednak teraz - tak teraz zaczynam widzieć, że jest to możliwe. Nawet, jeżeli wcześniej może układało się tak, że wszystkie te wydarzenia sumowałyby się świetnie w usprawiedliwienie bardzo zgrabne braku awansu. Obecnie konfiguracja jest taka, że faktycznie awans realny. Może być, że uznała "Centrala", że za dużo mają filii na zapleczu. Niech więc jakaś wejdzie do najwyższej ligii. Powiedzmy, Legia wraz z rezerwami, to taka "Legia główna". Dalej - jak zagrają w ekstraklasie, to Zagłębie będzie szeroko rozumiana Legia II. Itd - ku niższym ligom.
No, cóż. Może i czytał M. Jaroszewski życiorys A. Renego... Może i coś rozumiał, coś mu się marzyło? Niemniej - w realiach, to mamy tę sytuację, która tak zastanawia.