Jeszcze o Dudku. Felieton akurat całkowicie w obronie Dudka a przy okazji sławiący Prezesa:
W którym miejscu Dudek się wygłupił, ośmieszył lub skompromitował? Śmiem twierdzić, że nigdzie. A tymczasem piłkarza i klub odsądzono od czci i wiary.
Zbiorowa nagonka na piłkarza Dudka przybrała wymiar apokaliptyczny. Wszystkie werbalne połajanki, jakimi oburzone środowisko piłkarskie - w tym dziennikarze, a jakże! - obdzieliło kapitana sosnowieckiego Zagłębia, zwieńczył właśnie wymierną chłostą Stefan Majewski. Były świetny defensor, później marny trener od lat na ciepłej posadce dyrektora pezetpeenowskiej akademii, pokazał karzącą rękę władzy, usuwając wiadomego z kursu na trenera jako niegodnego należenia do tej krystalicznie czystej - jak pokazała historia - i etycznie nieskalanej w Polsce grupy zawodowej.
Czym zasłużył sobie na to przyszły (niedoszły?) szkoleniowiec niby dobrze wiadomo, ale zadziwiające, jak jednostronna jest interpretacja tej bezpośredniej, szczerej - owszem, nieco sarkastycznej - ale jednak mieszczącej się w kanonach kultury wypowiedzi.
Więc uporządkujmy: otóż Dudek ośmielił się „osobie, która nas prowadzi” publicznie zarzucić, że nie rozmawia z zespołem i odsunął go - kapitana i jednego z najbardziej doświadczonych zawodników w drużynie - od składu bez słowa wyjaśnienia. Następnie wyraził swój sprzeciw wobec takich metod zarządzania zespołem, nazywając je brzydkimi. Jednocześnie zadeklarował, że - gdy sam będzie trenerem - nigdy sobie na „takie rzeczy” nie pozwoli.
A teraz zastanówmy się spokojnie, w którym miejscu Dudek się wygłupił, ośmieszył lub skompromitował. Śmiem twierdzić, że nigdzie. Aż chciałoby się rzec za Michnikiem: „a odpieprzcie się od generała!”. Piłkarza i klub odsądzono od czci i wiary, że to niby prowincja, w której oczywiście rządzi szatnia, a biedny trener zawsze dostaje po łbie.
Ale dlaczego nikt nie zapyta, co uprawnia trenera Mandrysza do nieliczenia się z podopiecznymi? Jaka trenerska akademia utwierdziła go w przekonaniu (chyba nawet wiem, jaka), że dorośli ludzie w XXI wieku są tylko od zapier... na boisku, a od rozmów czy wątpliwości mają literackie kluby książki? Skąd trener Mandrysz zaczerpnął milczący model pracy i czy gdzieś owocuje on sukcesami na miarę najlepszych klubów w Polsce lub w Europie? Czy pan ów zastanawia się, dlaczego - pomimo kilku niewątpliwych sukcesików typu awans do ekstraklasy czy utrzymanie przed spadkiem - nigdzie nie potrafi zagrzać dłużej miejsca? Czy wie, co to jest atmosfera i komfort pracy, i jaki mogą mieć wpływ na morale zespołu? I wreszcie, czy w profesjonalnej firmie z ambicjami wykwalifikowany i doświadczony pracownik powinien poznać uzasadnienie decyzji o swojej degradacji?
Nie znam Dudka, nie znam Mandrysza; zawsze powtarzam, że piłkarze w Polsce zarabiają zbyt wiele w relacji do prezentowanej jakości, są w związku z tym grupą rozpieszczoną i w sporej części zdemoralizowaną, ale proszę sobie rozważyć za i przeciw, zanim kopacza zrówna się z błotem.
Moim zdaniem najwięcej do myślenia sprawa powinna dać Mandryszowi. Coś mi się zdaje, że dopóki nie zrozumie, że piłkarz też człowiek, a z ludźmi po prostu trzeba rozmawiać, dopóty pozostanie trenerem prowincjonalnym. Nie twierdzę, że trener musi być kumplem i „bratem łatą”, ale czy musi być od razu milczkiem-terrorystą? „Znaj proporcjum mocium panie!”.
W całym ambarasie na najbardziej imponującą postać wyrósł poruszony prezes Zagłębia Marcin Jaroszewski, dając jednocześnie kontrowersyjny, ale racjonalny wzorzec zachowania w sytuacji kryzysowej. Szybko przeprosił trenera za publiczne pranie brudów, trącił piłkarza po kieszeni wcale nie symbolicznie, ale jednocześnie zwolnił szkoleniowca, moralnie przyznając rację jego adwersarzowi.
Oczywiście szef sosnowieckiego klubu także ponosi winę za to, że w porę - mimo tego, że, jak wyznał, lubi codziennie rano zejść do szatni, by wiedzieć, co w niej piszczy - kryzysu nie zażegnał, zanim ten stał się sprawą publiczną. Ale gdy już zrozumiał, co się stało, zachował się godnie i zdroworozsądkowo, choć na przekór standardom i akademickim oczekiwaniom.
Widać i ze środowiska dziennikarskiego - czasem zbyt łatwo i pospiesznie ferującego wyroki - mogą wyjść bardzo przytomni piłkarscy prezesi. Po prostu ludzie.
http://katowickisport.pl/felietony-i-ko ... 12676.html