August napisał(a):Blajpios napisał(a):Tu upatruję źródło nadziei. Naprawdę - są szasne, że obudzi się w nim "moje Zagłębie", "to w którym grałem"
Myślę, że najlepiej będzie jak głównym zadaniem jakie Mandrysz osiągnie , to będzie awans do LE. Chłop grał w Sosnowcu ćwierć wieku temu i za krótko aby mieć jakikolwiek zagłębiowski sentyment.
Blajpios napisał(a):Nie bardzo chyba już są szanse na "wychwycenie" J. Urbana jako zagłębiowskiego trenera
Nigdy takich nie będzie. Jak Urban pracował w Legii wielu pracowników po cichu się irytowało bo w gabinecie Pan Jacek wieszał sobie gadżety Górnika Zabrze. Gość jak wyrażał "sentymenty" do Sosnowca to raczej kurtuazyjnie.
Blajpios napisał(a):Cieszy zaś - że jeździ, tak po śląsku, z zaangażowaniem w robotę - i tak po zagłębiowsku, z fantazją
Pierwsze słyszę o pojęciu "zagłębiowskiej fantazji" ale podoba mi się.
Co do J. Urbana i P. Mandrysza - i właśnie tu jest pole do popisu dla "zagłębiowskiej fantazji". Wspaniałe gole strzelają nie ci zawodnicy, co je strzelają tak, jak to wszyscy na stadionie widzą, że mają strzelić. Po pierwsze, co do P. Mandrysza, to ja trochę inaczej, cień możliwości widzę do wykorzystania (podobny, jak u J. Urbana) - mianowicie, że to był start poza własny klub, który wychował, start do trochę większej piłki. Tu zawsze zostaje więc cień sentymentu. Jak zaś na to pochucha i podmucha ktoś, kto przez aktualne sukcesy chce związać i wytworzyć nową wartość - aaa, to zależy właśnie od tej fantazji. Tu się decyduje, czy będzie to gol stadiony świata. Jakkolwiek, nie przesadzajmy z tym awansem do LE. Wystarczy - gdy będzie tylko do Ekstraklasy, by już mówić o "sukcesie budującym związek". Wcale też nie upieram się, że musi to być z wykorzystaniem odniesień do wcześniejszej gry, jakkolwiek to wykorzystanie "wkorzeniałoby" bardziej.
Co do zagłębiowskiej fantazji... Tak, to może być postać najkorzystniejsza pewnej cechy, dla której "rudą", "zalążkie" jest pewna naturalność, swoboda, swada. Byłby ideał, by tak było, że ten ideał - fantazja - będzie uskuteczniany. Chodzi o pewną swadę, której zresztą zazdroszczą Ślązacy, co do której pewne kompleksy mają (czy raczej - "zazdrościli", "mieli": w moich czasach). Otóż, byłoby pięknie, gdyby można mówić o tej zagłębiowskiej fantazji, czyli czymś, co jakiś jednak fundament solidności ma, na jakimś pozytywie bazuje i pozytywowi służy. Niestety, to tylko ideał - zbyt często realizujemy zaś coś, co już nie jest pięknym elementem współkomponującym się z solidnością Ślązaka: tylko to "coś, co realizujemy", jest jednak śmiesznym, ośmieszającym, smutnym kontrastem i obrazą dla solidności Ślązaka. Myślę tu - o bylejakości, powierzchowności, niby sprawnym, bo szybkim: partactwie. Oczywiście jednak - wolałbym, by była zawsze raczej "fantazja Zagłębiaka".