Fajny tekst o naszej legendzie na oficjalnej stronie zabrzan. Szkoda, że nasi nie pofatygowali się aby napisać coś podobnego:
MAREK BĘBEN - CZŁOWIEK NIEZŁOMNY
Już w najbliższą sobotę, 27 sierpnia, Górnik Zabrze zmierzy się na wyjeździe z Zagłębiem Sosnowiec. Oba kluby łączy osoba Marka Bębna - świetnego bramkarza, a później trenera. Człowieka, którego los wystawił na ciężką próbę.
Zabrzański Górnik zawsze miał szczęście do klasowych bramkarzy: Kostka, Gomola, Fischer, Famuła, Cebrat, Wandzik - to byli piłkarze, którzy trwale zapisali się w kronikach klubu. Choć nie wszyscy z nich zrobili kariery na miarę swoich predyspozycji, to jednak każdy z nich prezentował wysokie umiejętności, które budziły uznanie zarówno kibiców jaki i znawców futbolu.
W 1990 roku ostatni z wymienionych, po sześciu latach spędzonych w Zabrzu, okraszonych trzykrotnym zdobyciem tytułu mistrzowskiego, otrzymał interesującą propozycję z Panathinaikosu Ateny - klubu, który zapewniał dalszy rozwój sportowy i świetne warunki finansowe, więc nic dziwnego, że bramkarz zdecydował się na kontynuację kariery w słonecznej Grecji. W ten sposób, przed sezonem 1990/91 "trójkolorowi" zostali bez bramkarza...
I to dosłownie. Rezerwowy Franciszek Sulski nie prezentował zbyt wysokich umiejętności i również po zakończeniu sezonu 90/91 wyjechał do RFN, by kontynuować karierę w ligach regionalnych. Co prawda w zespole juniorów Górnika zdecydowanie wyróżniał się Dariusz Klytta, któremu wróżono ciekawą przyszłość, ale miał dopiero 19 lat i przez sztab szkoleniowy klubu był postrzegany raczej jako bramkarz perspektywiczny, na razie numer 2.
Poszukiwania
Górnik zakończył sezon 1989/90 na szóstej pozycji, co nie zadawalało ani działaczy ani kibiców. Warto przypomnieć, że był to bardzo niespokojny politycznie i gospodarczo okres. Kończyła się pewna epoka i jak pokazał czas, było to bardzo bolesne, szczególnie dla sportu. Naraz brakło sponsorów, fikcyjnych etatów dla piłkarzy i zwyczajnie - pieniędzy w klubowych kasach. Górnik już tak naprawdę miał niewiele wspólnego z górnictwem. Stery klubu objął dr Zygfryd Wawrzynek, człowiek niezwykle szlachetny i prawy, któremu na sercu leżało tak dobro zabrzańskiego klubu, jak i przywrócenie jego świetności. W tej trudnej sytuacji właśnie pozyskanie bramkarza stało sie priorytetem. Co prawda Klytta został włączony do kadry pierwszego zespołu, ale numerem jeden musiał być ktoś rutynowany, ktoś, kto będzie zdecydowanym liderem bloku defensywnego i przy kim młody Klytta nabierze doświadczenia.
Goalkeper ...z "zagranicy"
Sosnowieckie Zagłębie, klub, podobnie jak Górnik - resortowy, ściśle związany z branżą górniczą, w związku z transformacja ustrojowo-ekonomiczną, przeżywał jeszcze większe kłopoty, które dla sosnowiczan zaczęły sie już w połowie okresie lat 80-tych. W sezonie 85/86 spadli z ligi, by awansować dopiero po trzech latach. W sezonie 89/90 znowu mogli zagrać z najlepszymi, lecz do końca nie byli pewni utrzymania. Skończyło sie szczęśliwie na 14 miejscu. Najmocniejszym punktem zespołu był niewątpliwie doświadczony bramkarz Marek Bęben, który od 1979 roku bronił bramki Zagłębia. Nie był gorszy od Kazimierskiego, Wandzika czy Bako, po prostu grał w gorszym klubie. Po dwunastu sezonach spędzonych w Sosnowcu, był już chyba trochę zmęczony. Propozycja z Zabrza była jak ostatni dzwonek. Miał 32 lata. Jak nie teraz to kiedy? Ten wiek to dla bramkarza apogeum formy, nic dziwnego, że Marek Bęben zdecydował się na grę "za granicą", w zespole wielkiego rywala Zagłębia. Tym samym został najstarszym nowicjuszem debiutującym w ekstraklasie w dziejach klubu. Dopiero po latach wyprzedzili go w tej swoistej statystyce Tęsiorowski, Bemben i Sobolewski.
Trudne początki
Debiut w nowym środowisku nie był łatwy. Dla 32-latka, który był szefem w szatni swojego dotychczasowego klubu, sytuacja w której sie znalazł nie była jednoznaczna. Co prawda nowy w klubie, ale ilu jego kolegów mogło poszczycić sie takim stażem ligowym jak on? Nie mógł pozwolić sobie na siedzenie w kącie szatni, jednocześnie nie będąc tak od razu zaakceptowanym przez kolegów, którzy grali tutaj od lat, razem świętowali mistrzowskie tytuły... Nie ukrywa, że ciężko było mu się odnaleźć, przeżywał nawet coś w rodzaju lekkiego załamania nerwowego. W pierwszych sześciu spotkaniach puścił dziesięć goli. Bronił niepewnie, nerwowo. Na następne cztery wszedł do bramki Klytta. Trener Kowalski dał po prostu Bębnowi odpocząć, zrelaksować się psychicznie. I to była dobra decyzja trenera. Od jedenastej kolejki aż do końca sezonu numerem jeden był Bęben. W dwudziestu spotkaniach tylko 11 razy wyjmował piłkę z siatki. Coraz lepiej wpasował się w zespól i niewątpliwie był jednym z autorów wicemistrzostwa Polski dla Górnika.
Pewniak
Ten trudny, debiutancki sezon w nowym otoczeniu nie był łatwy, ale dzięki swoim świetnym interwencjom i boiskowej solidności zjednał sobie zaufanie kolegów z zespołu i kibiców. Pomimo, ze do kadry pierwszego zespołu dobijał sie drugi utalentowany wychowanek - Adam Szolc, dla trenera Kowalskiego pierwszym bramkarzem był Marek Bęben. Dzięki zajęciu drugiego miejsca w rozgrywkach ligowych, Górnik mógł wystąpić w pucharze UEFA. Pierwszy rywal nie był łatwy. Hamburger SV to uznana firma, aczkolwiek magazyn "Tor" określił szanse w tym dwumeczu tylko 60:40 na korzyść Niemców. Pierwsze spotkanie rozegrane w Hamburgu zakończyło sie remisem 0:0. Marek Bęben wspomina je jako jeden z najlepszych jego występów. Nic dziwnego, że otrzymał świetne recenzje od niemieckiej prasy. W rewanżu cały zespól zagrał jednak zdecydowanie gorzej i po porażce 0:3 pożegnał się z rozgrywkami. Miesiąc później zabrzanie rozgrywali dwumecz z katowickim GKS-em w rywalizacji o Puchar Polski. Po bezbramkowym remisie egzekwowano rzuty karne. Górnik zwyciężył 3:1, ponieważ Bęben obronił trzy "jedenastki" ! Jednak sezon 1991/92 Górnik zakończył dopiero na czwartym miejscu, przegrywając wicemistrzostwo dopiero w ostatniej kolejce.
Pojawił sie rywal
Sezon 1992/93 nie był dla zabrzan udany. Zespól grał nierówno, a jeszcze w rundzie jesiennej trenera Kowalskiego zastąpił Alojzy Łysko. Niewiele to pomogło. Zespól zakończył rozgrywki dopiero na dziewiątym miejscu, co było najgorszym rezultatem od dziewięciu lat. Wówczas "szwajcarski" Prezes Kozubal postanowił stworzyć nowy "wunderteam" . Ściągnął do Zabrza trzech srebrnych medalistów z Barcelony, w tym utalentowanego bramkarza Aleksandra Kłaka, wychodząc z założenia, ze 35-letni Bęben to już przeszłość. I właśnie na niego stawiał trener Apostel jesienią 1993 roku. Jednak rundę wiosenną rozpoczął Górnik z Bębnem w bramce, co spowodowane było kontuzją Kłaka (starsi kibice pamiętają, ze ten bramkarz dość często ulegał różnym urazom). Po kilku meczach ponownie miejsce pomiędzy słupkami zajął Kłak, jednak w tym decydującym o mistrzostwie meczu bronił Beben. Był to jego jedyna szansa na zdobycie mistrzostwa Polski. Jednak w pamiętnym meczu z Legią sędzia Redziński, dla którego był to ostatni mecz w karierze, skutecznie "przekręcił" Górnika, i pomimo prowadzenia przez gości 1:0 na 19 minut przed końcem pojedynku, mecz zakończył się remisem 1:1. Trzy czerwone kartki dla piłkarzy z Zabrza nie mogły pozostać bez wpływu na przebieg spotkania. O skandalu i kulisach tego meczu pisał nawet niemiecki "Kicker". Kilka dni po tym spotkaniu prezes Kozubal podał się do dymisji, a trenerzy jasno dali do zrozumienia, ze od nowego sezonu będą stawiać na Kłaka. Po rozegraniu 102 ligowych spotkań Marek Bęben odszedł do bytomskiej Polonii.
To jeszcze nie koniec
Najbliższe cztery sezonie Bęben spędził naprzemiennie w II-ligowej Polonii Bytom i walczącym o powrót do II ligi sosnowieckim Zagłębiu. Mimo faktu, ze dobiegał już czterdziestki, wieku nawet jak na bramkarza - zaawansowanego, prezentował nadal wysoką formę. Na tyle wysoką, że na jego zaangażowanie zdecydowali sie działacze Odry Wodzisław, która akurat awansowała do najwyższej klasy rozgrywkowej. Właściwie to miał szkolić bramkarzy, ale, że życie płata różne figle, zdarzyło się, że musiał stanąć między słupkami. I w rozegranych wiosną 1998 roku dziewięciu spotkaniach przepuścił tylko pięć goli. Pomógł Odrze utrzymać sie w ekstraklasie. Ale kiedy 19 września 1999 roku w meczu ze Stomilem Olsztyn, Szulik pokonał go strzałem z 25 metrów, podjął decyzje o zakończeniu kariery. Miał skończone 41 lat!. Ale - jak się okazało, nie był to koniec jego bogatej przygody z piłką. Wydawało się, że będzie przebierał w ofertach klubów, które będą chciały wykorzystać jego bogate doświadczenie. Jednak przeliczył się. O co poszło? Jak zwykle, o pieniądze. Pozbawiono go w Odrze funkcji kierownika drużyny, miał zająć się tylko szkoleniem bramkarzy. Jednak wraz ze zmianą obowiązków, działacze chcieli go pozbawić również części wynagrodzenia, choć to wielkie profity nie były. Skoro tak postawili sprawę, to Bęben przypomniał sprawę zaległości finansowych wobec jego osoby. I tak od słowa do słowa i na koniec prezes Ireneusz Serwotka stwierdził, że już nie chce ze nim współpracować. Po tym zdarzeniu był bliski zostania trenerem bramkarzy w Zagłębiu Sosnowiec, jednak nic z tych planów nie wyszło. W klubie zatrudniano piłkarzy, których pamiętał, jak obijali się w rezerwach, a takich, którzy naprawdę mogli coś przekazać młodzieży, odstawiono na boczny tor. No cóż, życie... Kilka lat temu podjął pracę trenera Sarmacji Będzin. Niestety, będzińscy działacze nie mają ambicji wybicia się ponad przeciętność i Bęben szybko zdał sobie jednak sprawę, że jak się wpadnie w koleiny miernoty, to nie tak łatwo z nich wyskoczyć. W okresie pracy w Sarmacji zdarzył się naszemu bohaterowi nieprzyjemny incydent. Groził mu ojciec jednego z piłkarzy. Twierdził, że marnuje talent syna. To był taki będziński cwaniaczek. Wydawało mu się, że jak postraszy szkoleniowca, to ten zmięknie To nie były żarty, bo groził mu śmiercią. Sam Bęben nie chciał ruszać tej sprawy, ale ktoś doniósł na policję. Został przesłuchany. To nie było miłe, ale jakoś wszystko sie rozeszło...
Reaktywacja
Tylko wytrawni kibice piłkarscy śledzący rozgrywki nie tylko centralne, ale również niższych klas ze zdumieniem spostrzegli, że w rundzie wiosennej sezonu 2008/09 w składzie A-klasowej Niwy Brudzowice pojawił się... Marek Bęben! Miał wówczas 51 lat!!! Warto przytoczyć relację regionalnego dziennika, który na swoich łamach donosił o spotkaniu Niwy Brudzowice z Błękitnymi Sarnów, wygranym przez tych pierwszych 1:0, wyróżniając Marka Bębna, który bronił jak w transie, pokazując, iż wiek w zupełności mu nie przeszkadza w graniu na wysokim poziomie. Od sezonu 2009/10 Marek Bęben rozpoczął kolejną przygodę tym razem z zespołem Moravia Morawica, gdzie do końca sezonu 2010/11 stawał jeszcze pomiędzy słupkami. Potem ostatecznie zawiesił buty na kołku, obejmując obowiązki trenera zespołu. W sezonie zespół Moravii awansował z klasy okręgowej do IV ligi.
Na początku tego roku usłyszał bolesną diagnozę. Lekarze stwierdzili u niego zakrzepicę krwi, co zmusiło ich do amputacji nogi byłego piłkarza. – To stało się w marcu tego roku, ale nie zamierzam się w żadnym wypadku załamywać. Gorsze tragedie ludzie przeżywają i jakoś dają sobie radę. Ja cieszę się z awansu mojej drużyny do czwartej ligi, z tego, że mogę pracować. Mam teraz wstępną protezę nogi i muszę nauczyć się chodzić od nowa –powiedział Bęben w wypowiedzi dla naszej redakcji. 27 sierpnia nasz zespół gra wyjazdowe spotkanie z Zagłębiem Sosnowiec, To najlepsza okazja, by zorganizować zbiórkę środków dla Marka, uhonorować świetnego bramkarza obu klubów...
http://www.gornikzabrze.pl/aktualnosci/ ... -niezlomny