Walentynki czyli kocham Zagłębie Sosnowiec za ...

Za mecz na wodzie z Motorem . Wygrany 1-0 co dało nam awans do I ligi po bodaj trzyletniej przerwie . Deszcz lał jak z cebra . Miałem parasol i długi płaszcz a nie było na mnie suchej nitki . Na trybunach 12 000 najwiecej w mojej karierze kibica . Gola w kałużach i fontannach wepchnął Waliczek a ja byłem po meczu bardziej szczęśliwy niżby miss Polonia obiecała mi ostre ruchanko .
A przy okazji byłem przypadkowym świadkiem miłości do Zagłębia gdy kibic planował kiedy będzie wesele . Mówił " za tydzień gramy gdzieś na Śląsku . Za dwa u siebie to nie . Pózniej tez niedaleki wyjazd to tez odpada . Potem u siebie i następny mecz z Jagiellonia . To wtedy . Odpuszczę wyjazd i będzie wesele . Jeśli to nie był bajer dla kolegów to była wielka miłość do Zaglebia Sosnowiec .
A przy okazji byłem przypadkowym świadkiem miłości do Zagłębia gdy kibic planował kiedy będzie wesele . Mówił " za tydzień gramy gdzieś na Śląsku . Za dwa u siebie to nie . Pózniej tez niedaleki wyjazd to tez odpada . Potem u siebie i następny mecz z Jagiellonia . To wtedy . Odpuszczę wyjazd i będzie wesele . Jeśli to nie był bajer dla kolegów to była wielka miłość do Zaglebia Sosnowiec .
