Przyjaciel Prezesa - czy też oddelegowany pracownik zaprzyjaźnionej gazety Sport, nie rozstrzygając - ale Ł.Żurek ma nieliche zadanie - zaś M. Jaroszewski co rusz podnosi mu poprzeczkę stawiając w sytuacji zupełnie nowej co kilka godzin, sprzecznej z poprzednią a tu chłop to w gazecie musi jakoś zamydlić. Znów pojawia mi się myśl - szacunek dla Ł. Żurka, jeżeli to przyjaźń, uznanie, jeżeli tylko konieczność dziennikarskiej gimnastyki, skoro go redakcja obarczyła tym "przywilejem". W każdym razie, wygibasy robi niezłe.
Wczorajsza zajawka dzisiejszego wydania Sportu - wspominała jedynie Vukovića, z rozrbrajającą lekko śmiechem "wrzutką", że to ten sekretny wariant, wspominana opcja A, w tajemnicy negocjowana...
https://sportdziennik.pl/pistolero-z-go ... -odejscia/ No, ale dzisiaj już borok musiał - choć to tylko kilka, góra kilkanaście godzin (w tym nocne) - pchnąć relację w zupełnie innym kierunku. Już żadna opcja A - w tytule jakoś już załatał i zrobił koło "Dyrygent nadciąga z obczyzny" i jest to ten wyżej już sugerowany artykuł:
https://sportdziennik.pl/25988-2/ Znajdziemy w nim znów - 3 kandydatów, Vuković już jednak odpłynął w dal, jak majak senny. Bez zmrużenia oka rozbudzony już Ł. Żurek najpierw i "prześlizguje się"
i przez kilkugodzinną (?) opcję, by na tymczasowej licencji trenerem był R. Stanek, chyba humorystycznie zaznaczając, że o zrezygnowaniu z tej koncepcji zadecydował przegrany sparing z Zagłębiem. Podążając - musząc podążać - w tym slalomie dalej, autor potem pisze o Iordanescu, wskazując, że ma faktyczne doświadczenie trenerskie, nawet bardzo pośrednio, ale i z Zagłębiem: był trenerem w zespole, w którym grał P. Polczak. Także P. Hapala umieszcza na tej liście - oraz podwładnego D. Maradony, V. Ivanauskasa, który najmniej wszakże wydaje się być trenerem z tej trójki. No, cóż - ale przy tych wzystkich piruetach, w końcu gdzieś w końcu musi "Dzielny Żołnierz Żurek" zaliczyć podpórkę, czyli jakby krytykę - ale całkiem zgrabną, mianowicie wykrztusił w końcu (porządek logiczny, nie chronologicznie w artykule):
Ł.Żurek dzielnie brnąc slalomem omijając słupki-tyczki stawiane przez bramkarza Zagłębia - w Sporcie dzisiaj rano (zapamiętać koniecznie godzinę, choć nie podana) - w informacji może jeszcze aktualnej napisał(a):"A zatem który z nich? Odpowiedź poznamy już niebawem. Najwyższa ku temu pora, bo w ciągu kilku ostatnich dni operacja pozyskania trenera stała się cokolwiek chaotyczna
Wszakże, koniec jest jednak przygotowany, gładki, choć jak przystało na ucznia Hitchcocka będący szczytem po udanym na początku trzęsieniu ziemi co do informacji o nowym trenerze Zagłębia. Otóż, kończąc - Ł.Żurek wraca do początkowych wieści, które się zdezaktualizowały - żeby wytłumaczyć, jak to się stało, że "najpewniejsze" stało się niebyły. Robi to zaiste ku pogodzie ducha. Otóż, winna żona T. Kaczmarka (może bała się, by nie został jej luby Agentem Tomkiem?) - albo bliżej prawdy jest sama puenta, zgrabnie jednak przedstawiona:
wieńcząc swe karkołomne dzieło Ł.Żurek o epizodzie trenera T. Kaczmarka w Zagłębiu napisał(a):W środę spędził w Sosnowcu cały dzień. Nazajutrz wrócił do Kolonii, ale jego menadżer dawał do zrozumienia, że oferta sosnowiczan zostanie przyjęta. Stało się jednak inaczej, propozycja ostatecznie została odrzucona.
Powody takiego kroku Kaczmarka pozostają w sferze domysłów. Na pewno nie chodziło o pieniądze, bo finansowe warunki zatrudnienia pozostawały kwestią otwartą. Zadecydowały najprawdopodobniej względy rodzinne. Ostatecznej odpowiedzi trener miał udzielić po rozmowie z żoną. Inna opcja zakłada, iż uznał, że wyznawanej przez siebie filozofii futbolu w polskich warunkach nie jest w stanie zrealizować…
Uff, miał chłop robotę... Ale puenta puent, najostatniejsze już w tekście to powyższe zdanie - cacy! Filozofia futbolu - i do zrealizowania w Zagłębiu, ot, to! To To!