Zagłębie Sosnowiec bolesny sen o potędze [ROZMOWA]
Wojciech Todur
- Przed wszystkim kibice powinni przestać żyć złudzeniami, że dziś Zagłębie to bogaty, potężny klub. Taką ma historię, ale pomniki nie grają, choć czasem... gadają - mówi Marcin Jaroszewski, prezes Zagłębie Sosnowiec.
Artykuł otwarty w ramach bezpłatnego limitu prenumeraty cyfrowej
Na Stadionie Ludowym dominuje smutek i rozczarowanie. Do awansu do Ekstraklasy zabrakło zaledwie punktu...
Wojciech Todur: Nigdy nie słyszałem, żeby prezes klubu był tak rozgoryczony postawą drużyny, jak pan po spotkaniu w Głogowie. Słowa o „dziadostwie” uderzały w zespół. Po tym spotkaniu doszukiwał się pan w postawie drużyny złych intencji czy po prostu uznał, że nie dorośli?
Marcin Jaroszewski: – Geneza tego wywiadu jest inna. Pomijając fakt, że wszyscy w klubie czuliśmy się mocno zawiedzeni, część ludzi użyła nawet słowa oszukani, wypowiedziałem się w ten sposób w pełni świadomie. Długo rozmawialiśmy o tym, że ciągła troska i głaskanie nie są doceniane, już nie bodźcują. Został nam ostatni mecz, uznaliśmy, że nie składamy broni i trzeba zespół solidnie... zdenerwować i niech się dzieje, co ma się dziać. Najwyżej po awansie mnie wygonią z szatni (śmiech). Wziąłem to na siebie. W innych okolicznościach publicznie takich słów bym nie wypowiedział.
Prezes Zagłębia Marcin Jaroszewski i Artur Boruc, który jest twarzą Akademii Piłkarskiej w Sosnowcu
Prezes Zagłębia Marcin Jaroszewski i Artur Boruc, który jest twarzą Akademii Piłkarskiej w Sosnowcu Zagłębie Sosnowiec/Maciej Wasik
Te słowa krytyki sprawiły, że część osób – o tym akurat świadczą ich komentarze w internecie – uznało, że szuka pan też alibi dla siebie. Ma pan poczucie, że czegoś nie dopilnował?
Nie, nie szukam alibi. Szukałem rozwiązań i gotówki na ich realizację. Błędy oczywiście popełniam. W branży, gdzie zmiennych jest tak wiele i potrzeba tak wiele pieniędzy, a przepisy nigdy nie bronią klubu, każda decyzja obarczona jest dużym ryzykiem. Wszyscy chcemy szybko, tanio i dobrze. Może mogłem zaryzykować i poza okienkiem sprowadzić napastnika? Napiąłem budżet na stopera i bramkarza. Robert Stanek [dyrekotr klubu – przyp.red.] chciał napastnika, ale już nie dostał. Wiem, że kto nie ryzykuje ten nie pije szampana, ale to teksty dobre na „gorączkę sobotniej nocy”. Z tych którzy ryzykują jeden świętuje, ale stu jest przegranych. Proszę pamiętać, że już spłacamy i przez kolejnych sto miesięcy będziemy spłacać wysokie raty do ZUS-u i tu nie ma mowy o poślizgach. Odpowiadam nie za siebie, tylko za klub który zatrudnia w różnej formie 80 osób. Klub, który kochają tysiące kibiców. Ktoś zapyta, a co z pieniędzmi za Jacka Magierę i Vamarę Sanogo [przeszli do Legi – przyp.red.]? Są, zabezpieczają planowany budżet do końca 2018 roku.
To oczywiste, że odpowiedzialność spada na szefa i ja od niej nie uciekam. Pretensje, oczywiście do mnie. Najlepiej w twarz, a nie w internecie. Nie zwariuję zarządzając w dużej mierze miejskimi pieniędzmi, bo w internecie komentują. Kto komentuje?! Posiadacze bogatych firm, pięknych willi, ferrari, wspaniałych żon i pachnących słońcem kochanek? Ludzie, którzy osiągnęli sukces i chcą się nim życzliwie dzielić, bądź nauczyć nas jak go robić? Zapraszam, wysłucham, jeśli pomysły i oferowany kapitał przekonają właścicieli. Na pewno wybiorą najlepszą opcję dla spółki.
Obiecywałem, że już nie będę do tego wracał, ale wie pan jakie jest moje zdaniem na temat rozstania z trenerem Piotrem Mandryszem. Wiosną, gdy pożegnaliście już niechcianych przez niego piłkarzy – Sebastiana Dudka i Krzysztofa Markowskiego, niejako potwierdził pan, że jesienią dał się ponieść emocjom.
– Z perspektywy czasu, chyba jedynym dobrym rozwiązaniem było podziękowanie obu stronom, choć to pytanie pewnie zostanie bez odpowiedzi... Rozmawiałem niedawno na ten temat z trenerem Mandryszem, a raczej wysłuchałem jego monologu. Do dziś jest rozgoryczony, nie ukrywa żalu i z jego perspektywy to jak najbardziej zrozumiałe. Sebastian Dudek miał jednak ogromny wpływ na szatnię i niemniejsze zasługi. Ktoś w takich sytuacjach musi podjąć decyzję. Zresztą jest wiele zakulisowych spraw wokół tego tematu, które powinny zostać w klubie. Wiedziałem jak ta drużyna może funkcjonować, bo przed chwilą ogrywała wszystkich, prawie jak chciała. Nie byłem gotowy w tym momencie na zmiany, tylko na status quo. To nie były emocje.
Ludzie, którzy trzymają kciuki za ten zespół czują teraz olbrzymi żal, ale też wśród tych, którzy kierują się rozsądkiem przewija się myśl, że ten zespół nie miał prawa bić się o awans do ostatniej kolejki. Miał po prostu za dużo słabych punktów.
Przypomnę tylko, że w prognozach na sezon 2016/2017 przekazanych prezydentowi Chęcińskiemu i Radzie Miasta w odniesieniu do zespołu seniorów zaznaczyłem, że celem jest utrzymanie, bo to drugi – najcięższy zwykle – sezon beniaminka. Dlatego starannie się do tego utrzymania przygotowaliśmy. Napisałem, że jeśli otworzy się szansa gry o awans, to taką próbę podejmiemy. Była akceptacja, po realnej ocenie naszych możliwości. Dziś nie patrzymy na ten sezon przez pryzmat prognoz przed nim, a przez pryzmat szansy którą wypuściliśmy z rąk. Oczywiście, że w kontekście „siły rywali” można było awansować. Obiektywnie, nie mieliśmy drużyny na awans, ale kto miał?
Irytujące jest również to, że Zagłębie wciąż nie może doczekać się wartościowych wychowanków. Pracujecie według „zasad Legii” prawie cztery lata. Czy to już wystarczający czas, żeby domagać się graczy na miarę tego systemu szkolenia?
– Czas niestety jeszcze nie wystarczający. Pierwotnie programem miały być objęte roczniki 2001 i młodsze i od tego rocznika można zacząć się irytować. Mamy 2-3 lata na pierwsze zniecierpliwienie, jeśli mówimy o poważnej roli w pierwszej drużynie. Póki co, mieliśmy cztery lata temu jedną, teraz mamy wszystkie drużyny w najwyższych ligach, a w większości gramy młodszymi zawodnikami. Mamy reprezentantów województwa i powoływanych na konsultacje kadry Polski. Podwoiliśmy liczbę trenujących. Teraz do pierwszej drużyny wraca z wypożyczenia Patryk Mularczyk, dołączymy Michała Kiecę. Kilkunastu obiecujących chłopaków z młodszych roczników ma już kontrakty i...czekamy. Jest też inny pozytyw, co prawda jeszcze nie swoimi zawodmikami, a legionistami plus naszym nabytkiem – Sebastianem Milewskim w „Pro – Junior System” zdobyliśmy prawdopodobnie w lidze 4. miejsce. W praktyce, na konto Zagłębia PZPN powinien przelać jakąś gotówkę.
Za panem cztery lata w fotelu prezesa. Jak pan ocenia ten okres?
– 13 czerwca miną cztery lata odkąd prezesuję... Zaczynaliśmy w dwu-grupowej II lidze, 10 drużyn spadało. To było samobójstwo na dzień dobry. Wtedy trzech punktów zabrakło do awansu. Ale z jednej połączonej II ligi awansowaliśmy. Potem półfinał Pucharu Polski i 3.miejsce w I lidze. Teraz znowu trzecie... Powołaliśmy w tym czasie drugą drużynę, która właśnie awansowała grając rocznikiem 98 i 99. Myślę, że uregulowaliśmy współpracę z kibicami, choć to proces ciągły. Otworzyliśmy restaurację klubową, planujemy drugą, planujemy sklep. Mamy fajny klubowy autokar, niezłą stronę internetową i znakomite wyniki wartości medialnej. Zagłębie jest w telewizji !(śmiech). Zreformowaliśmy akademię, w pierwszej drużynie grają zawodnicy jakich dawno u nas nie było. Ekstraklasowi, nawet byli reprezentanci Polski. Dbamy o oldbojów. Marketingowo staramy się, by nie było przerostu formy nad treścią, ale widać nas w przedszkolach, na akcjach charytatywnych, w szkołach. Darmowe autobusy wożą kibiców na mecze. Polska przez ostatnie lata przypomniała sobie o Zagłębiu Sosnowiec. Wreszcie wynegocjowaliśmy wspomnianą ugodę z ZUS-em. Ważna sprawa. Ale... nie było awansu i wszystko w pi..
Całkiem poważnie, to przyszedłem pracować dla Zagłębia, żeby oddać go kibicom takim, jakim jest w moim sercu. Żeby tak jak ja z moimi kumplami, gdy mieliśmy po 10 lat, na boisku na Pogoni dziś chłopcy też siebie pytali czy doczekają mistrza? Ci moi koledzy i przyjaciele z dzieciństwa już nie żyją. Kawał życia przejeździliśmy za Zagłębiem. Była taka piosenka o naszych marzeniach: „Słuchaj Jezu jak Cię błaga lud”..i na koniec: „My czekamy 80 lat, a w historii klubu mistrza Polski brak” Teraz to już 111 lat, ale nic się we mnie nie zmieniło. Dalej jestem tym chłopakiem z Pogoni. Ja tę ekstraklasę muszę zrobić dla „Bodka”, dla „Manola” i innych i przede wszystkim dla siebie. Dlatego po chwilach załamań, wiem, że mam tą siłę. Jeśli jednak uznam, że robię Zagłębiu krzywdę, to z powrotem zamienię fotel na prezesa, na krzesełko na trybunach. No i jeszcze najzwyczajniej w świecie może mnie właściciel zwolnić.
Teraz czas na przebudowę zespołu. Mówi pan, że retusz może dotknąć aż jedenastu zawodników. Czy za tak dużą zmianą nie kryje się niebezpieczeństwo, że kolejny sezon będzie okresem przejściowym?
– No tak, po powyższych zwierzeniach, pora zejść na ziemię. Przed wszystkim kibice powinni przestać żyć złudzeniami, że dziś Zagłębie to bogaty, potężny klub. Taką ma historię, ale pomniki nie grają, choć czasem... gadają. Takim klubem ma szansę znowu być, w momencie gdy będzie miał stadion i odżyją trybuny. O ile w drugiej lidze byliśmy potentatem i można było złożyć deklarację, że prędzej czy później awansujemy, to w I lidze już tak nie jest. Choć o kilkaset procent zwiększyliśmy przychody i z roku na rok budżet wygląda lepiej, to plasuje nas – szacunkowo – na miejscach 8 – 10. Mamy tu jednak grupę zapaleńców jak: Baczyński, Jędras, Stanek, Caliński, Buczek, Witek, Książek, Lis, Wojciechowski, Majewski, Wasik i kilku innych, i nie pracujemy dla Zagłębia po to, żeby bezpiecznie pograć. Na pewno coś wymyślimy, żeby być liczącą się drużyną w lidze i już szansy – o ile taka będzie – nie zmarnować. Liczymy pieniądze, zimą co prawda w ciepłe kraje nie latamy, ale staramy się zapewnić zawodnikom wszystko co powinien oferować profesjonalny klub. Co jeszcze? Całe szczęście pieniądze goli nie strzelają, co pokazał miniony sezon.
Jak miniony sezon oceniają sponsorzy? Podczas ostatniego meczu słyszałem, że w Zagłębie zainwestuje przedsiębiorstwo ETA.
– Tak jak powiedziałem, wszyscy oceniają zero-jedynkowo. Awans jest, albo go nie ma. A ponieważ nie ma, to jest duże rozczarowanie. Tu nikt nikogo nie pociesza. Nie usłyszałem jednak od żadnego ze sponsorów, że się wycofuje, czy nie przedłuży umowy. Czeka mnie jeszcze spotkanie i rozmowa z prezesem Andrzejem Banaszkiem z Banimexu, choć z dyrektorem Mariuszem Łojasem odpowiedzialnym za kontakty z klubem, rozmawiamy na bieżąco. Nikt z nas szczęśliwy nie jest. Co do drugiej części pytania, to z potencjalnymi sponsorami rozmowy prowadzone są cały czas.
Jakie są pana pomysły na organizację klubu w nowych rozrywkach? Może inny system premiowania? Inni ludzie w strukturach klubu?
– Organizacyjnie klub funkcjonuje na satysfakcjonującym poziomie. Wszystko to jednak ludzie, ze swymi zaletami, ale też gorszymi dniami. Proces płynny. Trzeba to rozumieć i szanować, jeśli są oddani sprawie. System premiowania się nie sprawdził i będzie nowy. Nowi ludzie? Tak. Drugi trener Kamil Socha i trener przygotowania motorycznego Artur Gołaś, a także wielu piłkarzy.
http://sosnowiec.wyborcza.pl/sosnowiec/ ... LokSosnImg