Raczej trafna analiza:
Sanogo, Cristovao, Makengo… A i tak strach pomyśleć, co by było bez Lewickiego
Patrzysz na tabelę i widzisz, że wciąż coś tu nie gra – Zagłębie nadal na przedostatnim miejscu. Jest jednak światełko w tunelu, bo latem „jakimś cudem” udało się w Sosnowcu pozyskać bramkostrzelnego napastnika. I wcale nie trzeba było daleko szukać. Zwożono i sprawdzano Bóg wie jakich czarnoskórych magików, a i tak czapką przykrywa ich wszystkich nasz, swojski Szymon Lewicki.
W Sosnowcu na chwilę mogą odetchnąć, bo właśnie udało się wygrać piekielnie ważny mecz (2:1 z Chrobrym) i to po całkiem niezłej grze. – Głupie błędy pozbawiły nas punktów. Dobry mecz, ale te głupie błędy kosztują. Mojej drużynie przydałoby się na pewno więcej odpowiedzialności – złościł się po spotkaniu trener gości Grzegorz Niciński.
I trudno mu się dziwić, bo to już kolejny raz, gdy beztroska pozbawia jego zespół szans na korzystny wynik. Trudno powiedzieć, czy to zadyszka, ale drużyna, która kapitalnie rozpoczęła sezon, której grę – jak to mówi Zbigniew Smółka – wielu określa mianem ekstraklasowej, z pięciu ostatnich meczów wygrała tylko jeden. I w tych pięciu meczach straciła aż 10 goli (dla porównania – w ośmiu pierwszych kolejkach tylko 4). Efekt głupich błędów? Być może.
Te głupie błędy tym razem wykorzystało Zagłębie, które rozpaczliwie potrzebowało tego zwycięstwa. Zresztą w Sosnowcu wszyscy doskonale wiedzą, ile takie głupie błędy kosztują – i punktów, i nerwów.
– Jesteśmy w bardzo trudnym momencie. Miejsce w tabeli pokazuje, jak ciężko jest w ogóle wygrać jakikolwiek mecz. Szkoda, że następnego spotkania nie gramy w środy. Wygrałem tu drugi raz, znów w środę. Tyle że poprzedni, z Katowicami, to już był bardzo dawno temu – mówił Dariusz Dudek.
No, ale następny mecz w niedzielę. Dudek może się jednak pocieszać, że teraz na Ludowy przyjeżdża Stomil, który z wyjazdów punktów raczej nie przywozi. Tak czy inaczej Zagłębie wciąż rozpaczliwie goni całą stawkę. Na szczęście dla siebie, w tej pogoni nie jest bez szans. Po pierwsze, punktowo traci już tylko trzy oczka do piątej Stali, więc pod tym względem dramatu nie ma. A po drugie ma Szymona Lewickiego, który ewidentnie jest w gazie. W ogóle strach pomyśleć, co by było, gdyby tego Lewickiego w Zagłębiu nie było. Sześć goli byłego króla strzelców pierwszej ligi (w tym sezonie pewnie też powalczy o ten tytuł, na razie jest wiceliderem strzelców) i to takich, które przyniosły wymierną korzyść punktową. Można sobie łatwo wyliczyć, że bez tych jego trafień Zagłębie byłoby uboższe o sześć punktów. To oczywiście taka matematyka na szybko, ale Lewicki swoją grą, pewnością, no i doskonałą znajomością tej ligi bije na głowę pozostałych napastników Zagłębia, z których każdy miał być przecież gwiazdą.
Na razie w większości spotkań kompletnie bezproduktywny jest wypożyczony z Legii Vamara Sanogo. Jeśli ktoś w Sosnowcu czekał na piłkarza, który rok temu o tej samej porze przewyższał o klasę całą pierwszą ligę, no to sobie jeszcze trochę poczeka. Vamara w niczym nie przypomina tamtego Vamarę, co pewnie w głównej mierze jest spowodowane tym, że ponad pół roku się leczył i nie grał w piłkę. Na razie dla Zagłębie strzelił tylko jednego gola, z karnego (w wygranym 3:0 meczu z Katowicami).
Jeszcze mniejszy pożytek jest z dwóch inny „asów”, którzy mieli podbijać pierwszoligowe boiska. Taki Alexandre Cristovao (reprezentant Angoli), który miał zastąpić Terence’a Makengo (o nim za chwilę), okazało się, że nie ma paszportu UE, choć na początku klub myślał, że ma – holenderski. A skoro nie ma, to nie może grać, bo w pierwszej lidze na boisku w jednej drużynie może przebywać tylko jeden zawodnik spoza UE, a w Zagłębiu to miejsce zarezerwowane jest dla Żarko Udovicicia. Cristovao złożył jakiś czas temu stosowne dokumenty, stara się o uzyskanie holenderskiego obywatelstwa i czeka. Póki co czas ucieka, a pożytku z niego w Zagłębiu tyle, co z psa z kulawą nogą. W lidze trzy mecze po kilkanaście minut na początku sezonu (za każdym razem zmieniał Udovicicia). Goli brak.
Tyle samo pożytku jest na razie z Makengo, który po ponad półrocznym leczeniu we Francji łaskawie wrócił do Zagłębia. Do dyspozycji meczowej chyba mu jednak bardzo daleko, skoro trener Dudek jak na razie nie widzi dla niego miejsca w składzie. Z pierwszą drużyną pozwala mu grać jedynie w sparingach.
I pomyśleć, że ten Lewicki trafił do tego Zagłębia niejako „przy okazji”, bo przecież długo rozgrywany był temat niejakiego Hakeema Araby, kolejnego czarnoskórego wynalazku…
http://futbolfejs.pl/i-liga/sanogo-cris ... ewickiego/