Moderatorzy: flex, turku, Landryn, Smazu, krzysiu, LucasUSA, swiezy52
Łukasz Bogusławski chce z Zagłębiem Sosnowiec wrócić do elity
Łukasz Bogusławski został ostatnim nowym zawodnikiem Zagłębia Sosnowiec. 24-latek został wypożyczony do sosnowieckiego klubu z Górnika Łęczna. Bogusławski nie ukrywa, że szybko chce wrócić do elity.
Łukasz Bogusławski ostatni rok spędził w Górniku Łęczna. W tym czasie wystąpił w czternastu spotkaniach w najwyższej klasie rozgrywkowej. Jesienią miał jednak problemy z wywalczeniem miejsca w podstawowym składzie zespołu z Lubelszczyzny. 24-latek po czwartej kolejce wypadł ze składu Górnika i kolejny mecz rozegrał dopiero po czterech miesiącach.
Obrońca zdecydował się na zmianę klubu, a jego wybór padł na Zagłębie Sosnowiec. - Jeżeli ktoś w Łęcznej nie chciał mnie lub nie doceniał, to chcę udowodnić, że na tej pozycji jestem wartościowym zawodnikiem i mam nadzieję, że tak będzie w Zagłębiu - nie ukrywa 24-latek.
Zarówno zawodnik, jak i klub na rundę wiosenną mają wysokie aspiracje. - Stawiam sobie prosty cel, tak samo jak cały klub - musimy awansować do ekstraklasy. To były główne przyczyny, że zdecydowałem się na Zagłębie - przyznał nowy zawodnik sosnowieckiego Zagłębia.
Tym samym trenerem Bogusławskiego ponownie będzie Dariusz Banasik. Obaj w przeszłości związani byli z Legią Warszawa. - Na pewno tutaj dużo do powiedzenia miał trener Banasik. Znamy się ze wcześniejszych lat, współpracowaliśmy razem w Legii Warszawa. Bardzo do mojej decyzji przyczyniło się miejsce w tabeli ligowej - ocenił Bogusławski.
Zagłębie Sosnowiec rundę jesienną zakończyło na trzeciej pozycji w tabeli I ligi. Do lidera - Chojniczanki Chojnice - sosnowiczanie tracą trzy "oczka".
Rozgrywki będą miały nowego sponsora. Do klubów popłyną pieniądze.
Nice I liga – tak od rundy wiosennej będą nazywały się rozgrywki na zapleczu ekstraklasy. Jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy, w poniedziałek zostanie podpisana umowa na mocy której I liga zyska sponsora tytularnego. Producent m.in. bram garażowych ma wyłożyć z tego tytułu ok. 2 mln złotych rocznie. To nie jedyny sponsor, który w najbliższym czasie wesprze rozgrywki. Partnerami mają zostać także zakłady bukmacherskie Fortuna oraz producent napojów, firma Oshee. I liga od dłuższego czasu szuka źródeł finansowania, które pozwoliłyby klubom się wzmocnić, a tym samym poprawić jakość nie tylko samych rozgrywek, ale również zapewnić lepsze wejście do elity po wywalczeniu awansu do ekstraklasy. PZPN, który zarządza rozgrywkami, wdrożył plan pomocy.
Sam wyłożył jednorazowo 7,5 miliona złotych w porozumieniu przedwyborczym pomiędzy Zbigniewem Bońkiem a Martyną Pajączek, prezes Miedzi Legnica, Pierwszej Ligi Piłkarskiej, a po wyborach pierwszą kobietą, która zasiada w zarządzie PZPN. Działanie w ścisłych związkowych władzach jeszcze bardziej poprawia komunikację i załatwianie spraw związanych z drugim szczeblem rozgrywek piłkarskich w Polsce. Zastrzyk ok. 10 mln zł to dla klubów I ligi bardzo poważne pieniądze. PZPN wdrożył także na tym poziomie Pro Junior System (nagrody za wystawianie w składzie wychowanków), a wcześniej podpisał telewizyjny kontrakt z Polsatem, który na pewno będzie pokazywał ligę jeszcze przez półtora roku.
robercik napisał(a):Wywiad z Wojtkiem Łuczakiem
http://katowickisport.pl/pilka-nozna/i- ... 12479.html
- Sosnowiec to namiastka tego, co znaczy Legia w ekstraklasie. Na jej zapleczu gwarantuje podobne emocje. Ciągle jest o nim głośno. Sportowo, to jednak dla mnie zagadka – przed startem wiosny w I lidze rozmawiamy z ekspertem Polsatu Sport i byłym reprezentantem Polski.
MACIEJ GRYGIERCZYK: Gdyby sezon w pierwszej lidze skończył się tak, jak jesień, czyli z Chojniczanką i GKS-em Katowice na dwóch czołowych miejscach, byłby pan zaskoczony?
ANDRZEJ IWAN: - Na pewno nie, choć w ubiegłym tygodniu Miedź Legnica, wygrywając zaległy mecz z Kluczborkiem, też dała poważny sygnał, że będzie się liczyć. Większość kolejek rozegra jako gospodarz, bo w tamtym roku remontowała boisko, skład ma nie najgorszy… Są jeszcze inni kandydaci. Raczej nie będzie tak, jak przed rokiem, gdy bardzo szybko z walki odpadło Zagłębie Sosnowiec, nadwyrężone Pucharem Polski, i praktycznie po trzech kolejkach stało się jasne, że awansuje Arka Gdynia i Wisła Płock. Teraz powinno być ciekawiej.
Patrząc na tabelę, awans powinien rozstrzygnąć się między czołową dwójką, Miedzią i Zagłębiem Sosnowiec. Zgoda?
ANDRZEJ IWAN: - Odpowiem inaczej: naprawdę uważam, że kluczowe spotkanie odbędzie się w piątek w Zabrzu. Jeśli Górnik pokona GKS Tychy, to też włączy się do walki. Czołówka jest dosyć szeroka i drużyny będą tracić między sobą punkty, a zabrzan stać na to, by wygrywać prawie wszystko. Mają dość mocny zespół, w którym jednak było kilka słabych punktów. Zobaczymy, jak spiszą się nowi zawodnicy z zagranicy. Już jesienią był zdecydowany progres w porównaniu z tym, co oglądaliśmy na samym początku sezonu. W ostatnim meczu roku u siebie przegrali co prawda z Miedzią, ale z nią może przegrać każdy. No i kto wie, czy Górnik jeszcze… nie skończył zakupów, bo znowu pojawiły się pieniądze z miasta. By jednak dobrze je wykorzystać, trzeba awansować. Pierwsza liga pozyskała co prawda tytularnego sponsora, ale wielka kasa jest w ekstraklasie.
Działacze Chojniczanki mówią o sobie: „skazani na lekceważenie”, a burmistrz Chojnic jeszcze nie wie, czy miasto przeznaczy kilka milionów złotych na dostosowanie stadionu do wymogów ekstraklasy w przypadku ewentualnego awansu.
ANDRZEJ IWAN: - To asekuranctwo i danie do zrozumienia, by nie liczyć na wiele. Miasto będzie oczywiście zobligowane, by pomóc. Gdyby nie miasta, większość klubów z ekstraklasy nie miałoby prawa bytu. Kiedyś wystarczały pieniądze z praw telewizyjnych, teraz budżet są coraz większe. Oczywiście, jak wielu, nie pochwalam utrzymywania zawodowego sportu z publicznej kasy, bo skoro cię nie stać, to nie graj. Tak jest wszędzie na świecie. Gdy Chojniczanka przegra jeden czy drugi mecz, od razu ktoś może powiedzieć, że odpuszczają, albo że piłkarzom się nie chce, bo w przypadku awansu stracą pracę. Nie wierzę jednak w żadne teorie spiskowe. Każdemu w klubie będzie zależało na ekstraklasie.
Bez trenera Macieja Bartoszka i dyrektora Leszka Bartnickiego to już jednak nie to samo?
ANDRZEJ IWAN: - Oczywiście ta dwójka miała duży wpływ na to, co się działo jesienią,. W Chojnicach jest jednak stała grupa działaczy, prezesów. Niewiadomą stanowi dla mnie natomiast trener Piotr Gruszka. Osobiście go nie znam, pamiętam go tylko przelotnie jako piłkarza. Skład jest przyzwoity, kadra została poszerzona… Nie będą drugą Flotą Świnoujście, która miała kilka lat temu po jesieni wielką przewagę, a roztrwoniła ją. Gdyby wtedy uzyskała awans, byłaby dziś w zupełnie innym miejscu niż „okręgówce”. Nie obawiam się, że w Chojnicach może zdarzyć się jakaś katastrofa. Ci chłopcy pokazali, że potrafią grać z dobrymi zespołami, w Pucharze Polski stoczyli wyrównany bój z Wisłą Kraków. Jestem przekonany, że będą walczyć do końca.
Za plecami Chojniczanki – GKS Katowice, który jak na zespół walczący o awans strzela niewiele goli. To problem?
ANDRZEJ IWAN: - Może ta siła ognia była kwestią ustawienia drużyny przez trenera. Widać ewidentnie, że grają wyrachowaną piłkę. Jak w tamtym sezonie Wisła Płock, której to dało awans. Jurek Brzęczek jakby powielał czy czerpał ze sposobu prowadzenia drużyny preferowanego przez Marcina Kaczmarka. Nie spodziewam się więc, że teraz „GieKSa” będzie grała atrakcyjniejszy futbol, zwłaszcza że wiosną punkty są jeszcze cenniejsze niż jesienią, kiedy na odrobinę polotu można sobie pozwolić. Nie ma finezji, ale drużyna wygląda bardzo solidnie w tyłach i to się liczy. Potrafi po prostu być skuteczna. Rok temu Jurek zmienił kadrę, to dało dobre efekty. Miastu zależy, finansuje klub, widząc, ze dzieje się w nim coraz lepiej. Wojciech Cygan i Marcin Janicki prowadzą GKS do przodu, a w Katowicach nie żałują pieniędzy, by wrócono na salony. Sądzę, że to się uda. Zaskakiwała tylko mała ilość kibiców na meczach. Udowodnili nieraz, że potrafią być liczniejsi i głośniejsi. „Blaszok” jest niesamowity i bardzo drużynie potrzebny.
Idąc dalej – w Zagłębiu Sosnowiec było odejście Jacka Magiery, który mariaż z Jarosławem Araszkiewiczem, sprawa Piotra Mandrysza i Sebastiana Dudka, sensacyjna sprzedaż Vamary Sanogo do Legii, teraz przesłuchanie prezesa przez ABW… Tak szalony sezon chyba musi skończyć się awansem?
ANDRZEJ IWAN: - Powiedziałem już kiedyś, że to takie FC Hollywood, jeśli chodzi o pierwszą ligę. Namiastka tego, co znaczy Legia w ekstraklasie. Zagłębie gwarantuje podobne emocje na zapleczu, przynajmniej od strony PR. Ciągle jest o nim głośno. Nie znam sprawy zatrzymania prezesa Jaroszewskiego. To człowiek, który oddał klubowi serce. Nie wiem, czy nie zadziałała w Sosnowcu polityczna opozycja, dlatego nie zabieram głosu. Kadra? Będzie brakowało Sanogo. Odszedł też Tin Matić, którego potencjału nie udało się wykorzystać. Zagłębie to dla mnie zagadka. Pierwsze trzy mecze odpowiedzą, czy będzie grało do końca czy raczej odpuści. Słyszałem już takie głosy, że w Sosnowcu nie ma ciśnienia na ekstraklasę, ale nie chce mi się w to wierzyć, skoro drugi rok z rzędu zespół jest w czołówce tabeli.
Górnika jeszcze pan nie skreśla, a Podbeskidzie? Strata jest 10-punktowa…
ANDRZEJ IWAN: - Zaczęło od dwóch wyjazdowych zwycięstw i była sielanka. Przypominało mi to trochę Zagłębie Lubin, które po spadku też myślało, że przejdzie przez tę ligę lewą nogą. W miarę szybko zrozumiano tam pewne rzeczy. W Bielsku-Białej kryzys trwał za długo. Do końca nic nie zostało stracone, ale może być tak, że transfery były robione z myślą już o przyszłym sezonie. Dla nas, Polsatu, to idealny obiekt, więc awans niekoniecznie by nam pasował. Przyjemnie tam pokazuje się i komentuje mecze. Ale to oczywiście pół żartem.
Na dnie tabeli może stać się cud i MKS Kluczbork idąc śladem Olimpii Grudziądz sprzed roku wywalczy utrzymanie?
ANDRZEJ IWAN: - Nie wolno zabierać nikomu ostatniej iskry nadziei, ale MKS jawi się jako główny kandydat do spadku. Pieniądze są jednak bardzo ważne, przekonaliśmy się o tym przed sezonem na przykładzie Rozwoju Katowice. Kluczbork trzeba pochwalić, że cały czas utrzymuje się na powierzchni i próbuje, ale jeśli miałbym bawić się we wróżbitę, to nie wywróżyłbym mu niczego dobrego…
Do pierwszej ligi trafiło tej zimy bardzo wielu zawodników z zagranicy. Jak pan ocenia tę tendencję?
ANDRZEJ IWAN: - To ekonomia, ale nie wiem, czy dobra ekonomia. Jasne, najłatwiej jest powiedzieć „szukaj młodych Polaków”, czasami to się bardzo opłaca, ale niestety często jest tak, że zawodnik, który raz kopnie prosto piłkę, już ma menedżera. I ten menedżer chce zarobić szybko na zawodniku pieniądze, nie patrząc za bardzo na rozwój jego kariery. Nie chcę uogólniać, nie wszyscy tacy są, ale tylu jest teraz menedżerów o zbyt wygórowanych żądaniach… Niejeden niedoświadczony młody chłopak ufa potem bezgranicznie takiemu agentowi, nie za bardzo wie, jak się zachować, jak odmówić. Menedżerowie polscy, czescy i słowaccy współpracują, często upychają swoich, gdzie się da. W ogóle nie podoba mi się ta instytucja. Do głowy mi teraz przychodzą niektórzy czarnoskórzy zawodnicy Wigier Suwałki…
Jest taki jeden, Kuku.
ANDRZEJ IWAN: - No rany boskie! On za dobrze chodzić nie umie, a co dopiero mówić o graniu. Aż szlag człowieka trafia, jak na to patrzy. A młodym wychowankom klubu pewnie żal dupę ściska, bo oddaliby na boisku serce, gdyby ktoś na nich postawił. Posada trenera to bardzo gorący stołek, tylko nie wiem, czy właśnie nie stałby się chłodniejszy, gdyby spróbowano postawić na naszych chłopaków. Zagraniczni zawodnicy często okazują się meteorytami. W okresie przygotowawczym zagra w 2-3 sparingach, podpisze kontrakt – i nagle traci formę. Jestem za tym, co kroi się w PZPN - by wprowadzić ścisłe ograniczenia i jasno określone wymogi dla cudzoziemców.
Czy jakiś transfer z pierwszej ligi do ekstraklasy pana zaskoczył?
ANDRZEJ IWAN: - Jakub Mrozik nie miał miejsca w Chojniczance, a trafił do Korony Kielce. Trener Bartoszek go znał, więc rozumiem taki ruch. Widocznie widzi w nim zawodnika, który rokuje. Ucieszyłem się za to z przejścia Jakuba Bartkowskiego z Suwałk do Wisły Kraków. To boczny obrońca z polotem i może się wkomponować do Wisły, choć na razie nie gra. Zaskoczyła mnie decyzja o kupnie Sanogo przez Legię, ale… I my w Polsacie zrobiliśmy jednak Francuzowi niezłą reklamę. Widzę w tym gościu potencjał, odpowiednio prowadzony może dużo zdziałać w ekstraklasie. Potrafi grać obiema nogami, jest stosunkowo młody, silny. Jeszcze nieregularny, ale papiery ma. Kwestia tego, kto go będzie „obrabiał”.
Czy z kolei źle się stało, że do ekstraklasy nie trafiło kilku zawodników z zaplecza?
ANDRZEJ IWAN: - Nie dziwię się Alanowi Czerwińskiemu, że nie poszedł do Wisły Kraków. Za pół roku może grać w ekstraklasie w barwach „GieKSy”, więc dlaczego o to nie powalczyć? Naprawdę dobrym zawodnikiem jest też Damian Kądzior, ale nie uważam, by najlepszym w pierwszej lidze, jak uznała „Piłka Nożna”.
Kto nim jest?
ANDRZEJ IWAN: - Wcześniej indywidualnością był Jacek Góralski, a teraz zdecydowanie najlepszy gracz to Petteri Forsell. To gość, który może pociągnąć Miedź do awansu. Znalazłbym też jednak zawodników wyróżniających się w defensywie. Jak Marcin Biernat, który akurat jesienią doznał pechowej kontuzji. W Chojnicach zrobił duży postęp i spokojnie poradziłby sobie w ekstraklasie, zwłaszcza że tam nadmiaru dobrych stoperów nie ma. A Forsell? Miedź musiała go przekonać do pozostania, bo to gwarant jakości. Trudno znaleźć nie tylko w Polsce, ale i na świecie takiego zawodnika, który bije obiema nogami rzuty wolne i rożne. Jemu nie sprawia to różnicy! A że wygląda jak taki grubasek? Tym lepiej – bo przypomina Maradonę.
Słowo o Pro Junior System: czy może być tak, że ostatnie kolejki to będzie wariatkowo? I zespoły walczące już o „pietruszkę” będą wystawiały składy złożone z młodzieżowców, by spróbować powalczyć o kasę z PZPN?
ANDRZEJ IWAN: - Nie chce mi się wierzyć, że do takiej sytuacji dojdzie. Nie wiem, jaki trener chciałby się kompromitować porażką 0:7. To też jednak początek tego systemu, on w przyszłości będzie udoskonalany. Na początku mogą więc pojawić się wpadki, ale uważam PJS za dobrą rzecz.
Na zapleczu elity grają coraz „większe” kluby, z ładniejszymi stadionami, stawka się komercjalizuje. Czy pierwsza liga nadal ma ten swojski urok?
ANDRZEJ IWAN: - Oczywiście są zmiany, tej korporacyjności przybywa, ale w dalszym ciągu bardzo sobie cenię i chwalę zachowanie ludzi, gościnność i życzliwość. Dam przykład Pogoni Siedlce, która – nawiasem mówiąc – bardzo się wzmocniła i poszerzyła kadrę, ma przy tym świetną bazę. Mimo że to klub miejski, aż przyjemnie tam jechać. Ludzie bardzo się cieszą z każdej wizyty, są zadowoleni, że mogą się pokazać w telewizji. Twierdzę stanowczo, że pierwsza liga to w dalszym ciągu styl życia.
Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników