Moderatorzy: flex, turku, Landryn, Smazu, krzysiu, LucasUSA, swiezy52
jondek napisał(a):https://www.przegladsportowy.pl/wideo/konrad-wrzesinski-z-zaglebia-sosnowiec-to-jeden-z-najlepszych-biegaczy-w-ekstraklasie/5z65cl8 Nie myślałem
devil-79 napisał(a):Ja z Twittera mam ciężko film z Prezesem wkleić
devil-79 napisał(a):https://twitter.com/KoltonRoman/status/1055060213676556290?s=01
No to może jednak Salah u Nas zagra
Zdarzało mu się balować do rana i trenować na kacu. „Gdyby nie to, może byłbym w kadrze?”
Pomocnikowi Zagłębia Sosnowiec Konradowi Wrzesińskiemu zdarzało się bawić do szóstej rano, a na dziesiątą iść na trening. Dziś jest jednym z najważniejszych piłkarzy LOTTO Ekstraklasy.
Siedzimy w klubowej kawiarni Zagłębia Sosnowiec. Wrzesiński co chwila wyciera ze stołu niewidzialne pyłki. – Widzisz ten kurz na parapecie? Osiem razy już myślałem, żeby go zetrzeć – uśmiecha się pomocnik beniaminka ekstraklasy. I gdyby był w swoim mieszkaniu, na pewno natychmiast by to zrobił. U niego wszystko musi być perfekcyjnie: produkty w lodówce ustawione równo, notatnik na stole pod odpowiednim kątem. Przyniósł z baru butelkę z wodą oraz szklankę i postawił je równo obok siebie. – Cóż, jestem pedantem. Dziewczyna posprząta łazienkę, a ja i tak znajdę jeszcze jakąś smugę na umywalce, której muszę się pozbyć. Odkurzam nawet dwa razy dziennie, ale to dlatego, że mam psa, który lnieje cały rok. Kiedy musimy za pięć minut wyjść z domu, a widzę, że pokój nie jest posprzątany, nie ma szans, bym wyszedł, tylko zabieram się za porządki. Nie mógłbym inaczej, bo wtedy obsesyjnie rozmyślałbym, że zostawiłem bałagan – tłumaczy.
Nie wszystko jednak w życiu robi natychmiast, kilka ważnych spraw zaniedbał. Pół biedy, gdyby chodziło tylko o to, że zapomina czasem zapłacić rachunek za telewizję, albo mówi, że oddzwoni, a potem przez pół roku się nie odzywa. Wrzesiński ma 25 lat, ale wciąż nie zdał matury (zawalił egzamin z matematyki). Nie ma też prawa jazdy, co wśród piłkarzy parkujących pod klubami luksusowymi autami jest zjawiskiem niecodziennym. Skrzydłowy Zagłębia zapewnia, że prędzej czy później rozpocznie kurs na kierowcę. Na razie na treningi przyjeżdża taksówką, ale trochę się tego wstydzi, zdarzało się, że kazał taksówkarzowi zatrzymać się wcześniej i ostatnie metry do klubu pokonywał na piechotę, by koledzy się nie śmiali.
Z poważnym graniem w ekstraklasie miał podobnie. Powinien je rozpocząć dużo szybciej, już pięć lat temu, ale na własne życzenie zwlekał aż do tej pory. Dziś jest jednym z najważniejszych piłkarzy beniaminka ekstraklasy, w tym sezonie z sześcioma asystami jest liderem tej klasyfikacji. – Gdybym w czasach gry w Polonii Warszawa miał takie podejście do piłki jak dzisiaj, z pewnością zaszedłbym o wiele dalej, może nawet trafiłbym do reprezentacji – mówi teraz. W 2012 roku stołeczny klub po odejściu Józefa Wojciechowskiego przejął Ireneusz Król. Historia znana: właściciel w ogóle nie płacił, a piłkarze robili wyniki ponad stan. Tamten sezon Wrzesiński rozpoczął w zespole Młodej Ekstraklasy, ale w końcu awansował do pierwszej drużyny. – Po miesiącu treningów z seniorami podpisałem profesjonalny kontrakt, zarabiałem trzy tysiące złotych. To znaczy nie zarabiałem, bo żadnej pensji nie otrzymałem... Dostawałem tylko stypendium w wysokości 1200 złotych, do tego klub gwarantował mi mieszkanie. Niczego więcej nie potrzebowałem. Tylko że pojawił się ze mną kłopot – opowiada skrzydłowy Zagłębia.
W kwietniu 2013 roku po debiucie w ekstraklasie (2:3 z Widzewem Łódź) Wrzesiński poczuł, że świat leży u jego stóp. Po treningu zamiast regeneracji – szybki prysznic i wypad do galerii handlowej. Po meczu zamiast solidnego odpoczynku – impreza w nocnym klubie. – Zaszumiało mi w głowie. Stałem się zadufany w sobie, zacząłem za bardzo korzystać z uroków życia. Źle się odżywiałem, McDonald's i pizza były na porządku dziennym. Sen zastąpiło granie do późna ze znajomymi w Playstation. Zdarzało się tak przesiadywać do szóstej rano, a na dziesiątą szedłem na trening. Skoro byłem na kacu, nic dziwnego, że później w treningu wyglądałem źle – wspomina.
Polonia po roku się rozpadła, ale wewnętrzne przekonanie chłopaka spod Pułtuska, że jest wielkim piłkarzem, trzymało się mocno. Czekał na oferty z ekstraklasy, a dzwoniących z pierwszej i drugiej ligi błyskawicznie zbywał. – Agenci obiecywali mi różne rzeczy. Miałem się tylko spakować i czekać. I nic z tych obietnic nie wychodziło. W końcu trafiłem do Motoru. Mieliśmy zrobić awans do pierwszej ligi, a spadliśmy do trzeciej – wspomina. Później był pierwszoligowy Widzew, którego prezesi – niestety – byli podobni do tych z Polonii i Motoru w tym, że „zapominali” robić przelewy z pensjami. A jakoś trzeba było się utrzymać. – Jak brakowało pieniędzy, pomagała mama albo bracia. Mam czterech, więc było komu pomagać. Dzwoniłem, by pożyczyli stówkę... Tak naprawdę dopiero dziś mogę im oddawać. Zresztą niektóre długi bracia umorzyli. Wiadomo, jak to jest w rodzinie. Dopóki byłem w Warszawie, nie odczuwałem, że jest mi ciężko. Dopiero w następnych klubach miałem poważne kłopoty, gdy musiałem sam opłacać mieszkanie i właściciele dobijali się do mnie po spłatę długu. Brałem wtedy pożyczki w banku, jednorazowo np. pięć tysięcy złotych. A następnie pożyczałem, by spłacić pożyczkę. I tak spirala długów się nakręcała. Dopiero jak poszedłem do Pogoni Siedlce, odżyłem, bo zacząłem regularnie dostawać pieniądze. Dzięki temu pół roku temu spłaciłem ostatnią pożyczkę – opowiada pomocnik.
W ekstraklasie wreszcie może pracować na własny rachunek.
Operacja balon na Stadionie Ludowym zakończona
Na Stadionie Ludowym w Sosnowcu rozpoczęło się w piątek stawianie balonu, pod którym skryło się pełnowymiarowe boisko piłkarskie ze sztuczną nawierzchnią. W sobotę balon był już gotowy.
Na dawnym boisku treningowym Zagłębia Sosnowiec uwijało się od piątkowego ranka kilkunastu mężczyzn. Zaczął się ostatni etap budowy boiska pod balonem. Chętni będą mogli wkrótce trenować na płycie boiska o wymiarach 48 na 99 metrów. Na dużym boisku bramki będą mieć 7,3 metra długości, a na mniejszych – po podziale – po 5 metrów. Całość dopełni oświetlenie LED o mocy 1000 kW. Obok powstanie też z czasem pawilon z zapleczem administracyjno-socjalnym. Wartość inwestycji to 2,3 miliona złotych.
Przykrycie boiska sztuczną plandeką wymagało doświadczenia i zgrania w działaniu. Na początek trzeba rozłożyć dwie płachty (każda o wielkości jednej połowy), a następnie je połączyć – przez zgrzanie krawędzi. Ten podział na dwie połowy ułatwiał pracę, gdyż tylko jedna część płachty ważyła aż trzy tony. Na pierwszą warstwę ułożono potem kolejną – z folii bąbelkowej, a na koniec folię, która będzie chronić balon przed działaniem czynników pogodowych – deszczu, śniegu, ale i promieniowania UV.
Czeska trawa III generacji
Całość konstrukcji dopełniły stalowe liny, który stworzyły wzmacniające i stabilizujące balon użebrowanie. Liny zostały przytroczone do ziemi specjalnymi kotwami.
– Są już stawiane balony bez dodatkowego wzmocnienia. Z tym jednak zawsze jest ryzyko. Zawsze może się bowiem zdarzyć, że wytrzymałość balonu postanowić sprawdzić... idiota z nożem. Uszkodzenie balonu wzmocnionego linami powoduje, że łatwiej go potem naprawić. Mówiąc wprost nie zostanie porwany przez wiatr – wyjaśniła nam jedna z osób kierująca pracami na Ludowym.
Co ciekawe, te tony materiały uniosły się w powietrze dzięki stosunkowo niedużej wartości ciśnienia. Jeżeli przyjąć, że na zewnątrz ciśnienie powietrza wynosi 1000 hPa, to wewnątrz mamy tylko o 3 hPa więcej. Tyle wystarczy, żeby balon był stabilny.
Balon w najwyższym punkcie znajduje około 14 metrów nad ziemią. W zimie będzie ogrzewany przez specjalne wentylatory o mocy 750 kilowatogodzin. W środku ma być około 12 stopni Celsjusza.
Sztuczna trawa tymczasem przyjechała z Czech. To murawa tzw. III generacji. Długość włosa ma 60 milimetrów. Tyle że po podsypaniu specjalnym granulatem długość źdźbła sztucznej trawy nie jest już taka długa. Zmniejsza się bowiem do około trzech centymetrów. Granulat wytwarza się ze zmielonych opon samochodowych. Ale tu uwaga – muszą to być bardziej wytrzymałe opony TiR-ów.
Zagłębie Sosnowiec stawia na Chorwację
Kto będzie mógł korzystać z nowego obiektu? Każdy. To miejsce komercyjne. Za wynajem całego boiska przyjdzie zapłacić 500 zł za godzinę – po godzinie 16 oraz 400 zł do 16. W przypadku wynajęcia ćwiartki boiska opłaty wyniosą odpowiednio 200 i 150 zł.
Z tego miejsca na pewno będzie korzystało Zagłębie. – Balon uzupełni naszą bazę treningową. Trzeba jednak pamiętać o tym, że nie jest to obiekt miejski, a tym bardziej klubowy. Stawki za użytkowanie negocjowaliśmy przez wiele tygodni, a umową została podpisana na trzy lata. To miejsce przysłuży się szczególnie naszej młodzieży. Wiadomo, że zimą lepiej trenować na pełnowymiarowym boisku ze sztuczną trawą niż w hali. Tyle że trzeba pamiętać też o tym, że wynajęcie hali na pewno jest tańsze. Nie ma jednak co myśleć o oszczędnościach, gdy mówimy o dzieciach w tzw. złotym wieku – mówi Marcin Jaroszewski, prezes Zagłębia.
„Złotym wiekiem” określa się – w przypadku piłki – okres od 7. do 12. roku życia. To w tym czasie młodzi piłkarze rozwijają się najszybciej i najlepiej. To ten czas decyduje o tym, że w przyszłości wyrastają na wartościowych piłkarzy.
– Balon będzie miał więc większe znaczenie w szkoleniu młodzieży niż w planie treningowym pierwszej drużyny. Zagłębie może korzystać zimą z podgrzewanej murawy. Ma też do dyspozycji kolejne boisko ze sztuczną nawierzchnią. Pierwszy zespół wyjedzie też zimą na zgrupowanie. Postawiliśmy tym razem na Chorwację. Popracujemy tam przez dwa tygodnie. Weźmiemy też udział w turnieju – zaznacza prezes.
Zadaszone boisko zostanie udostępnione chętnym najpóźniej 5 listopada. Więcej informacji można znaleźć na stronie kresowa.pl
Wojciech Todur 27 października 2018 o 09:14 w Wyborczej napisał(a):Wiślak dostaje SMS-y od kibiców Zagłębia Sosnowiec. "Widzimy się na stadionie"
Rafał Pietrzak debiutował w ekstraklasie w barwach Zagłębia Sosnowiec w wieku 16 lat! Teraz jednak będzie starał się ograć swój były klub w barwach Wisły Kraków. Początek poniedziałkowego spotkania o godzinie 18.
Zagłębie Sosnowiec powalczy w poniedziałek o ligowe punkty w Krakowie. Pierwszym klubem Pietrzaka był AKS Niwka, ale on sam czuje się wychowankiem Zagłębia.
– W Niwce trenowałem tydzień, może dwa pod okiem mojego ojca. To była taka zabawa, nie przypominam sobie, bym zagrał w oficjalnym meczu Niwki. Nie byłem także zgłoszony do jakichkolwiek rozgrywek przez ten klub. Chyba że czegoś nie pamiętam. Dla mnie pierwszym klubem tak naprawdę było Zagłębie i mam do niego wielki sentyment.
Z Zagłębiem wiążą mnie fajne wspomnienia i ten klub zawsze będzie mi bliski. Mimo że aktualnie nie znam za wielu zawodników z tego klubu. Bardzo dużo się tam zmieniło. Jedyną osobą z moich czasów, która tam została, jest kierownik drużyny Piotr Caliński. Mam z nim cały czas kontakt. Fajnie będzie zagrać z Zagłębiem, bo to będzie okazja do wspomnień, ale oczywiście najważniejsze będzie to, żeby te trzy punkty zostały w Krakowie – podkreśla.
(...)
Wyczerpałeś już limit bezpłatnych artykułów w tym miesiącu
Twoje sprawy, nasza praca. Subskrybuj za pół
Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników