Rafał Pietrzak i Dariusz Bernaś przez tydzień trenowali w słynnym holenderskim klubie. Największym przeżyciem dla 16-latków były wspólne zajęcia ze słynnym Janem Dahlem Tomassonem.
16-latki wyjechały na testy dzięki Włodzimierzowi Smolarkowi, który kilka tygodni wcześniej - razem ze skautem Feyenoordu - przyjechał do Sosnowca oglądać Pietrzaka w meczu z Pogonią Szczecin. Piłkarze nie musieli się o nic martwić. Holenderski klub zapłacił za wszystko, sosnowiczanie mieli tylko dobrze grać w piłkę. - Włodek Smolarek zorganizował to perfekcyjnie - chwali dyrektor Jerzy Lula, który opiekował się piłkarzami.
- Jechaliśmy z duszą na ramieniu. Myśleliśmy, że pokażą nam miejsce w szeregu, a tymczasem wcale nie było tak źle. Gdy rozpoczął się trening, to od razu poczuliśmy się pewniej - tłumaczy Pietrzak, który w przeciwieństwie do Bernasia gra już w pierwszej drużynie Zagłębia i w starciach z dorosłymi drugoligowcami świetnie sobie radzi. Piłkarze Zagłębia trenowali najpierw z młodzieżową, a potem z drugą drużyną Feyenoordu. Największym przeżyciem dla 16-latków były wspólne zajęcia z Janem Dahlem Tomassonem. Duński napastnik i podpora Feyenoordu zajrzał na trening Polaków. Ćwiczył nawet w parze z Bernasiem! - Patrzyłem na niego jak na gwiazdę, a już po paru minutach okazało się, że to niezwykle miły i pomocny gość. Sam do mnie podszedł, zagadał. Powiedział, jak mam się ustawić - mówi Pietrzak. - Baza treningowa - marzenie. Doliczyłem się 18 boisk i uznałem, że dalsze liczenie nie ma sensu - uśmiecha się Lula.
Zarówno Pietrzak, jak i Bernaś to piłkarze z grupy trenera Michała Szaryńskiego (syna Władysława, znanego napastnika Górnika Zabrze i Zagłębia w latach 70.), który odpowiada w Zagłębiu za szkolenie rocznika '92. - Więcej mówi się o Rafale, a to dlatego, że już od dobrych kilku miesięcy gra w Zagłębiu. Tymczasem Darek jest równie utalentowany, zresztą już dołączył do pierwszej drużyny. To typowy napastnik, piłka zawsze spada mu przed nos - mówi Szaryński. - Jestem szczęśliwy, że ich i moja praca została doceniona. Nie spodziewałem się tylko, że stanie się to aż tak szybko. Szkoda, że skaut Feyenoordu nie znalazł czasu na rozmowę ze mną, bo powiedziałbym mu, że mam jeszcze kilka takich perełek - dodaje.
Na razie trudno przesądzać, czy Pietrzak, a może i Bernaś trafią do słynnego klubu. Nieoficjalnie mówi się, że Pietrzak może dograć sezon w barwach Zagłębia i latem przenieść się do Holandii.
Włodzimierz Smolarek nie chce się wypowiadać na ten temat. - Sprawy mają się dobrze, ale nie powiem nic więcej. Na razie jeszcze nic się nie wydarzyło - tłumaczy.
- Taki scenariusz jest możliwy. Trudno jednak mówić dziś o konkretach. Nic w ciemno, spokój i rozsądek. Nie sprzedamy chłopaków tylko po to, żeby na nich zarobić. To oni mają na tym skorzystać. Holendrzy zachowywali się bardzo profesjonalnie. Treningi Rafała i Darka zawsze oglądało kilka osób. Potem siadali przy jednym stole i dyskutowali. Obydwaj wciąż mają równe szanse - zapewnia Lula.
- Przede wszystkim chciałbym grać, siedzenie na rezerwie mnie nie interesuje. Na ligę holenderską nie zwracałem dotąd za wiele uwagi. Fajne jest jednak to, że gra się tam szybko i zespołowo - mówi młody piłkarz. - Wolałbym, żeby Rafał został w Sosnowcu i grał tak często jak dotychczas. Mógł być już teraz w Legii, ale co by mu to dało? Lepszy klub często równa się ławka rezerwowych. Przykład Darka i Rafała działa też na wyobraźnię ich kolegów. Teraz już widzą, że lepszy piłkarski świat jest na wyciągnięcie ręki. Tylko pracować - kończy Szaryński.
Ojciec piłkarza: Obok śpi „milion euro”
Wojciech Todur: Jest Pan zadowolony, że o Pana synu jest ostatnio aż tak głośno?
Marek Pietrzak, ojciec Rafała, były piłkarz AKS-u Niwka: Straszny młyn się wokół niego zrobił. Jakby mi ktoś miesiąc temu powiedział, że w sprawie Rafała zadzwoni do mnie Włodzimierz Smolarek, tobym go wyśmiał.
Wiele podobnych telefonów Pan odebrał?
- Bardzo dużo. Dzwonią ludzie z najlepszych polskich klubów: kontaktowały się Wisła, Legia, Ruch, Górnik Zabrze, GKS Bełchatów... Dochodzą do mnie informacje, że Rafałem jest też zainteresowana Hertha Berlin.
Myśli Pan, że to dobrze? Nie obawia się Pan, że takie zainteresowanie przewróci mu w głowie?
- Przyznam, że patrzę na to z niepokojem. Przecież Rafał to jeszcze dziecko, uczeń pierwszej klasy liceum. Myślałem, że za dwa lata pomoże Zagłębiu, tymczasem gra opiera się na nim już dzisiaj. Fajnie, że potrafi grać w piłkę, ale na dziś najważniejsze jest dla mnie jego wykształcenie.
Ponoć kręcił Pan nosem, gdy usłyszał, że syn jedzie na testy do Feyenoordu?
- Nie tak bardzo, ale martwiłem się, że straci tydzień w szkole. Z drugiej strony pomyślałem: niech jedzie, niech popływa na głębokiej wodzie. I okazało się, że bardzo spodobał się Holendrom. Chcieli nawet, żeby został tydzień dłużej.
Chciałby Pan, żeby podpisał kontrakt z Feyenoordem?
- Przede wszystkim chciałbym, żeby grał. Żeby się rozwijał. Na ławce rezerwowych zmarnował się już niejeden talent.
Holendrzy bardzo go chwalili?
- Wiem, że trenował z drugą drużyną i błyszczał na tle innych piłkarzy.
Jaka opinia o Rafale ucieszyła Pana najbardziej?
- Mówiłem już o Smolarku - to dla mnie było wielkie wyróżnienie, gdy tej klasy piłkarz pochwalił mojego syna. Bardzo miłe było też to, co powiedział Henryk Kasperczak, których docenił Rafała za "czytanie" gry.
Działacze Ruchu mówią, że gdy zapytali o ewentualny transfer Rafała, to usłyszeli, że jest wart milion euro.
- Naprawdę? (śmiech) Nigdy bym nie przypuszczał, że w pokoju obok śpi milion euro (śmiech). Ta kwota to jakiś żart. Zresztą na razie nikt nie myśli o pieniądzach.
Ale już wkrótce może być tak, że Rafał będzie zarabiał znacznie więcej od ojca.
- Nie tylko od ojca, ale i od całej rodziny Pietrzaków. (śmiech)
Odkładacie Państwo pieniądze, które zarabia syn?
- Są jego i to on podejmuje decyzje.
Jak Pan zareaguje, jeżeli Rafał jednak wyjedzie?
- Wie pan, dla mnie i dla żony to będzie bardzo trudna decyzja. Rafał jest jedynakiem - jeżeli wyjedzie, to dla żony będzie koniec świata.
Do Rafała przyznają się dwa kluby - AKS Niwka i Zagłębie. Gdzie uczył się grać w piłkę?
- Od małego wszystko, co okrągłe, kojarzyło mu się z piłką. Gdy więc usłyszał, że koledzy idą na trening AKS-u Niwka, to poszedł razem z nimi. Uważałem jednak, że więcej nauczy się, trenując z Zagłębiem, i go przeniosłem. Na początku usłyszał, że jest za mały. No to przez rok praktykował ze mną w ogródku. Proszę, jak się ładnie rozwinął.
Wiele osób mówi, że Rafał to wykapany ojciec. Dlaczego Pan nie zrobił kariery?
- Może mój ojciec nie zaangażował się tak bardzo, jak ja chcę teraz pomóc Rafałowi? A może jednak talent nie ten? Nie ma co do tego wracać.
Rozmawiał Wojciech Todur
Źródło: Gazeta Wyborcza Katowice
http://miasta.gazeta.pl/katowice/1,3502 ... rdzie.html