Ciekawy fragment "interwió" ze Stolpą:
(...)
Przejechał pan pół świata, a największe skurwysyństwo spotkało pana tuż za rogiem, w rodzinnym Sosnowcu.
Byłem zawodnikiem Zagłębia Sosnowiec. Pracownikiem klubu, który kiedyś zarobił na mnie ćwierć miliona złotych. Po powrocie zarabiałem tam mniej, niż kiedy wyjeżdżałem w 2004 roku. Zrobiłem duży ukłon w ich stronę. Była taka sytuacja, że zostałem napadnięty i pobity przez kibiców, którzy nawet nie wiedzieli, że jestem piłkarzem. Razem z kolegą zgłosiliśmy tę sprawę na policję. Był tam monitoring, bandytów złapano. Wszystko, co się wydarzyło zarejestrowały kamery.
Co się stało dalej?
Oni dowiedzieli się, że jeden ze skarżących jest piłkarzem. Próbowali do mnie dotrzeć przez klub. Ja ma swój charakter i nie miałem zamiaru z nimi rozmawiać. Wtedy przyjechali na trening Zagłębia, było ich chyba dwudziestu. Byłem po kontuzji i trenowałem indywidualnie poza grupą. Zagłębie dodatkowo przegrało kilka spotkań w tym okresie. Zaczęli wyzywać piłkarzy, a potem skupili się na mnie. Dwóch sprawców pobicia w obecności prezesa Zagłębia – Marka Adamczyka, zawołało mnie do barierki. Prezes kazał mi wyjaśnić, co się stało. Znaliśmy się ze wspólnej gry i mówię do niego: – Marek, wytłumaczę ci wszystko, ale zrobię to u ciebie w gabinecie, a nie w takich warunkach. On jednak nalegał. Odezwał się wtedy jeden z tych panów. Bez karku i bez mózgu: – Posłuchaj, ja normalnie poczekałbym przed twoim domem, spuścił wpierdol i połamał twoje nóżki, ale ja tu grzecznie przyjechałem, żeby z tobą porozmawiać i żebyś wycofał te zarzuty. Następnie drugi pan w kominiarce na głowie i z karkiem podobnym do tego pierwszego mówi: – Wiem, że masz córkę. Wiem, gdzie chodzi do przedszkola i gdzie pracuje twoja żona, więc może się im stać krzywda.
Wszystko to w obecności prezesa?!
Tak. Stał pół metra od nich. Marek jednak umył ręce i powiedział, że się nie wtrąca i mamy to załatwić między sobą. Powiem szczerze, zrobili głupotę i jeżeli by przyszli do mnie wtedy i grzecznie przeprosili, to moglibyśmy załatwić to inaczej. Mówiłem nawet o tym koledze z drużyny – kupiliby dwa komplety sprzętu dla juniorów Zagłębia za kilka tysięcy i mieliby wtedy nauczkę. Krzywda tym cwaniakom by się nie stała żadna, a każdy wyszedłby z tego z twarzą. Natomiast oni wybrali drogę przemocy do końca. Gdy zaczęli grozić mojej rodzinie, efekt był odwrotny do tego, jaki sobie założyli.
Jak zachował się klub?
Po treningu poszedłem do Marka Adamczyka i powiedziałem, że nie odpuszczę i udam się z tym na policję, aby złożyć zeznania o zastraszenie. Zapytałem więc, czy ma jakieś wątpliwości w związku z tą sprawą. Pan Marek powiedział, że nie ma wątpliwości i dostanę pełne wsparcie klubu w tej sprawie.
Oszukał pana.
Oszukał to mało powiedziane. On jest z wykształcenia prawnikiem. Boję się zapytać, czego uczą ich na tych studiach. Nie dość, że gdy przyszło do zeznań, to wypiął się na wszystko i powiedział, że stał za daleko, to dodatkowo na następny dzień wezwał mnie po treningu na dywanik. Rozmowa wyglądała mniej więcej tak:
– Przebywałeś w miejscu publicznym i to wyjdzie w prasie, więc muszę dać ci karę.
– Jestem wolną osobą i to chyba normalne. Przecież mogę iść do kina i też jestem w miejscu publicznym.
– Ale ty spożywałeś alkohol.
– No tak wypiłem dwa drinki, grałem w kręgle w klubie.
– No wiesz, ale ta dyskoteka obok. Ty jesteś doświadczony, a młodzi muszą wiedzieć, że tak nie można. To nie wyjdzie poza szatnię. Dostaniesz tysiąc złotych kary.
– Musisz, to wlepiaj – machnąłem ręką.
Podczas drugiego treningu, Marek wrzucił tę informację na stronę internetową. Napisał, że za niesportowe prowadzenie się dostałem tysiaka kary i coś o tym, że buduje klub na profesjonalnych zasadach. Nie jestem świetnym piłkarzem, ale z racji mojej kariery byłem osobą medialną. Przedrukowały to wszystkie gazety, począwszy od Sportu, a skończywszy na Gazecie Wyborczej. Opisano mnie jako alkoholika i typowego piłkarzyka, który szlaja się jedynie po mieście. Poczułem się zbulwersowany i odpowiedziałem na zarzuty. Napisałem, że ta grzywna jest jedynie małym elementem większej układanki.
Jak to się skończyło?
Dzień przed meczem dostałem wypowiedzenie kontraktu. Sprawa była w sądzie i oczywiście ją wygrałem. U nas wtedy trenerem byłâ€¦ Kto trenuje teraz Koronę Kielce?
Hiszpan Pacheta, wcześniej był Ojrzyński.
Leszek Ojrzyński. Świetny gość. Od razy złapaliśmy dobry kontakt. On przejął drużynę, a ja wracałem po kontuzji. I to miał pierwszy mecz, w którym miałem grać. Mocno na mnie liczył. Musiałem powiedzieć mu o całej sytuacji i o tym, że nie zagram. Powiedział, że mnie rozumie, bo jest taki sam. On ma bardzo mocny charakter. Jest walczakiem i dlatego przypadliśmy sobie do gustu. To widać, jak on ustawia swoje drużyny. One od razu ruszają na przeciwników. Cała ta sytuacja to groteska. Sprawa trwa już 2,5 roku i wyrok dopiero ma być wydany. Pięć razy składałem te same zeznania. A z zajścia jest przecież film! Wie pan, co ja teraz mam w Sosnowcu?
Wyobrażam sobie.
Ludzie nie wiedzą dokładnie, co się stało. Każdy wyrostek, pseudokibic ma mnie za konfidenta i może splunąć mi pod nogi, czy pokazać palec. Gdyby wiedział o nieudolności organów ścigania, nigdy nie poszedłbym na to.
Nawet wyrok niewiele zmieni.
Bardzo wiele straciłem na tej sytuacji. Pozostanie mi tylko satysfakcja, że się nie złamałem i zachowałem się godnie. W zgodzie ze swoimi zasadami.
(...)
http://weszlo.com/2013/11/27/pilkarski- ... -karierze/