Jeszcze kilka miesięcy temu nikt go w Polsce nie znał. Vamara Sanogo (22 l.) przed przyjazdem do naszego kraju miał bardzo marne CV, ale w Zagłębiu Sosnowiec odnalazł się na tyle, że wyrósł na jedną z gwiazd pierwszej ligi. Francuz grał tak dobrze, że tej zimy mógł wybrać: Lech Poznań czy Legia Warszawa. – Nie miałem wątpliwości, projekt Legii wydał mi się większy i ciekawszy niż ten Lecha – mówi nam Vamara Sanogo, nowy piłkarz stołecznego klubu.
„Super Express”: - Gdyby kilka miesięcy temu ktoś ci powiedział, że zagrasz w Legii, to…
Vamara Sanogo: - Poprosiłbym go, żeby przestał kłamać. Jestem młody, mam niecałe 22 lata, ale za sobą sporo negatywnych doświadczeń w piłce. W FC Metz, gdzie zaczynałem, wszystko źle się skończyło, potem nie miałem przez rok klubu, nie wyszły mi testy w kilku zespołach, w końcu trafiłem do niższych lig angielskich. Miałem pod górkę, bo i kontuzje się trafiały, i te problemy, o których wspomniałem. W pewnym momencie, właśnie po odejściu z Metz, w ogóle przestałem grać w piłkę. Poszedłem do pracy, starszy brat ma firmę, która kładzie światłowody – pod telewizję, pod telefony i tak dalej. Zostałem jego asystentem i tak zarabiałem na życie. Na szczęście potem trafił się ten wyjazd do Anglii i choć łatwo tam nie było, to powolutku zaczęło się to układać. No, a od momentu przyjazdu do Polski to już w ogóle moje piłkarskie życie tak przyspieszyło, że do tej pory nie mogę w to uwierzyć.
- No właśnie. Przyjeżdżałeś tu jako anonim, a po kilku miesiącach walczyły o ciebie dwa najlepsze polskie kluby. Szczerze: w sumie ile miałeś ostatnio ofert?
- Takie konkretne, to dwie. Z Lecha i Legii.
- I długo się wahałeś?
- Nie, praktycznie ani przez moment. Wiem, że Legia i Lech to dwa największe polskie kluby, więc zainteresowanie z obu stron to bardzo przyjemna rzecz. Ale… projekt Legii wydał mi się jednak większy, ciekawszy, taki, który może mi dać więcej. Niedawno Liga Mistrzów, teraz Liga Europy. Trafiam do klubu, w jakim jeszcze nie grałem. Poza tym, znałem z pracy w Sosnowcu trenera Jacka Magierę i jego osoba też miała wielki wpływ na moją decyzję. Przez krótki czas bardzo dużo się u niego nauczyłem i dla mnie przenosiny do Warszawy to jakby druga część tej nauki. Pan Magiera to świetny trener i superczłowiek. Przy kimś takim na pewno dużo zyskam.
- To kiedy po raz pierwszy usłyszałeś, że Legia cię chce?
- Ta dobra nowina zastała mnie po zakończeniu rundy jesiennej, w Paryżu, u rodziny. Zadzwonił mój menedżer i powiedział, że jest konkretne zainteresowanie ze strony Legii. Szczerze? Nie bardzo mu uwierzyłem na początku. Na szczęście okazało się to prawdą.
- Jaki mecz uważasz za swój najlepszy do tej pory? Taki, który chciałbyś powtórzyć w Legii?
- Zdecydowanie ten z Podbeskidziem, wygraliśmy tam 5:4, a ja strzeliłem dwa gole i zaliczyłem asystę. O tak! Coś takiego chciałbym pokazać kibicom Legii. Nie w każdy weekend bierze się udział w tak szalonym meczu. Tam było wszystko. Walka, technika, gole, dramaturgia…
- Część kibiców Legii cieszy się, że klub pozyskał utalentowanego gracza, ale część kręci też nosem, bo wolałaby kogoś z głośnym nazwiskiem. Nie masz obaw, że Legia to dla ciebie jednak za wysokie progi?
- Nie, obaw nie mam żadnych. Jestem nastawiony bardzo pozytywnie. Chcę pokazać, że zasłużyłem na zaufanie, jakim obdarzyła mnie Legia. Nie chcę być statystą, zamierzam poważnie powalczyć o miejsce w składzie.
- Pytanie kiedy, bo niedługo przejdziesz zabieg stawu kolanowego…
- Nie znam jeszcze dokładnej daty zabiegu, ale ma to nastąpić bardzo szybko. Potem rehabilitacja i powrót. Plan jest taki, żeby dołączyć do zajęć z zespołem jeszcze przed końcem sezonu, a walkę o pierwszy skład zacząć od lata.
- Na kim się wzorujesz, kogo podpatrywałeś?
- Piłkarzem, który wbił mi się w dzieciństwie w pamięć, jest Didier Drogba. Dla mnie gracz kompletny. Strzela, walczy, egzekutor i wojownik – wszystko w jednym.
- Wskazałeś go również dlatego, że ty też pochodzisz z Wybrzeża Kości Słoniowej?
- W pewnym sensie tak, choć głównie ze względu na umiejętności.
- Podobno przed przyjazdem do Polski z naszych piłkarzy znałeś tylko Lewandowskiego?
- Lewandowskiego i Grosickiego. O samym kraju wiele nie wiedziałem, ale oczywiście zanim przyjechałem do Sosnowca, to sporo o nim w necie poczytałem. Generalnie muszę powiedzieć, że trafiłem wspaniale. W Zagłębiu przyjęto mnie super, i drużyna i wszyscy dookoła. Dzięki ich postawie moja aklimatyzacja w Polsce była o wiele łatwiejsza. Za to jestem ludziom z Zagłębia niezwykle wdzięczny.
http://sport.se.pl/pilka-nozna/ekstrakl ... 39450.htmlNowy piłkarz mistrza Polski tłumaczy, dlaczego wybrał grę w Warszawie i wspomina swoje niepowodzenia we Francji i Anglii.
Maciej Kaliszuk: Chciał pana kupić Lech, pojawiło się zainteresowanie ze strony Piasta. Dlaczego wybrał pan Legię Warszawa? Czy nie lepiej było zacząć grę w ekstraklasie od nieco słabszego zespołu?
Vamara Sanogo: Wybrałem Legię, bo to wielki klub. Widziałem, że mnie rzeczywiście chce, jej przedstawiciele dużo rozmawiali z Zagłębiem na mój temat. Kluczowe była przede wszystkim osoba trenera Magiery, który mnie dobrze zna z Zagłębia. W dużym stopniu dlatego przychodzę do Legii.
Jaki to szkoleniowiec?
Vamara Sanogo: Przede wszystkim jest bliski piłkarzom. Troszczy się o zawodników, często z nimi rozmawia. Wierzę, że przy nim będę mógł zrobić postęp.
Jednak w Legii będzie trudno o miejsce w pierwsze jedenastce. Przeskok między pierwszoligowym Zagłębiem a drużyną mistrza Polski może być ogromny. Magiera coś panu obiecywał?
Vamara Sanogo: Niczego mi nie gwarantował. Ale nie boję się gry w Legii.
Na dodatek w Sosnowcu zdobył pan tylko pięć bramek. Jak na napastnika nie jest to oszałamiający wynik.
Vamara Sanogo: To prawda, że nie strzelałem wielu goli, ale pomagałem drużynie. A to jest moim zdaniem najważniejsze.
Zdążył pan poznać nowych kolegów?
Vamara Sanogo: Jeszcze nie, oni w styczniu prawie cały czas są w Hiszpanii.
Zanim trafił pan do Polski, grał pan w Anglii. W występującym w League One Fleetwood Town wystąpił pan tylko w jednym spotkaniu, a w szóstoligowym Nuneaton Town w siedmiu meczach zdobył pan jedną bramkę. Dlaczego na Wyspach poszło panu tak marnie?
Vamara Sanogo: We Fleetwood dość szybko doznałem kontuzji. W czasie gdy przechodziłem rekonwalescencję, zmienił się trener (Grahama Alexandra zastąpił Steven Pressley – przyp. red.) i nie mieściłem się w planach nowego menedżera. Poszedłem na wypożyczenie do Nuneaton, ale tam mi się nie wiodło. Trudno to wyjaśnić.
Wcześniej występował pan w rezerwach Metz, którego jest pan wychowankiem. Ten klub słynie ze świetnej szkółki, wyszli z niej Robert Pires, Emmanuel Adebayor czy Ludovic Obraniak. Pan nie poszedł ich śladem i nie zagrał w pierwszym zespole.
Vamara Sanogo: To prawda, nie zaproponowali mi kontraktu, więc wyjechałem do Anglii. Chciałem spróbować gry za granicą.
Jak pan trafił do Zagłębia?
Vamara Sanogo: Mój menedżer powiedział mi, że ten klub szuka napastnika. Oczywiście nic o nim nie wiedziałem, ale okazało się to dobrą decyzją. Będę zawsze miło wspominać ten zespół. Pragnę podziękować ludziom z Zagłębia za to, co dla mnie zrobili. Wszyscy w klubie mi pomagali, bardzo dobrze się tam czułem. W ogóle w Polsce mi się podoba i cieszę się, że tu zostanę.
Początkowo miał pan grać w Zagłębiu na zasadzie wypożyczenia wiosną. Po badaniach medycznych w Legii zdecydowano jednak inaczej i trafił pan do nowego klubu, ale musi teraz poddać się operacji.
Vamara Sanogo: Tak, na pewno żałuję, że nie zagram wiosną w Zagłębiu, bo chciałem pomóc w awansie. Okazało się, że mam pewien problem z kolanem i wiosną będę się rehabilitować. W tym sezonie już nie zagram.
Podobno jest pan spokrewniony z Yayą Sanogo, napastnikiem Arsenalu.
Vamara Sanogo: To mój kuzyn. Utrzymuję z nim kontakt. Na pewno chciałbym pójść jego śladem.
Ma pan dwa obywatelstwa – Francji i Wybrzeża Kości Słoniowej. Na razie gra w reprezentacji jakiekolwiek kraju jest nierealna, ale w przyszłości liczy pan, że przebije się do drużyny WKS? Czy czuje się pan bardziej Francuzem?
Vamara Sanogo: Wychowałem się we Francji, ale pochodzę z WKS. Oba kraje są mi bliskie. Na razie jednak nie myślę o żadnej reprezentacji. Jeśli kiedyś pojawi się taka możliwość, to na pewno ją rozważę.
http://www.przegladsportowy.pl/pilka-no ... 1,721.html