Fragment wywiadu z Mateuszem Prusem, który podsunął mi Blajpios (serdeczne pozdrowienia z życzeniami powrotu na forum):
(...)
Nim zacząłeś treningi w Świcie, zdarzało ci się nawet… nocować w samochodzie. O co chodziło?
Nie chodziło o to, że nie miałem kasy na jakiś nocleg. Spokojnie. Krytyczny moment był w Sosnowcu, gdy w pewnym momencie dosłownie nie miałem co jeść.
Zasłabłeś wtedy na treningu z braku sił.
Może nie tyle zasłabłem, co ewidentnie zamulałem, przez co trener się zdenerwował. Piotrowi Pierścionkowi grunt osuwał się spod nóg, jego posada wisiała na włosku. Atmosfera była bardzo napięta.
Przyszedłem do Zagłębia po osiemnastu miesiącach bez pensji w Hetmanie Zamość. Wisieli mi 17 tys. zł, kwota odstępnego za mnie wynosiła 20 tys. zł. Gdy zrzekłem się zaległości, uznano, że najlepiej, aby Zagłębie jeszcze dopłaciło 3 tys. zł (śmiech). W Sosnowcu też bywało różnie, akurat wtedy nie płacili przez cztery miesiące. Na rodziców siłą rzeczy nie mogłem liczyć, bo już się pozadłużali na moje operacje. Mieszkałem w klubie, w pokoju testowiczów – trzy łóżka, nawet nogi było trudno rozprostować. Na korytarzu była taka mini kafejka z ekspresem do kawy, tam spędzałem wolny czas. Żyłem za 7-8 zł dziennie. Jadłem głównie paluszki krabowe Surimi z Lidla. Były bardzo tanie i jako tako mogłem się najeść. Do tego piłem bardzo dużo kawy. Oczywiście wiele osób w miarę możliwość mi tam pomagało, szczególnie trener Grzegorz Kurdziel, z którym współpracę bardzo dobrze wspominam czy kierownik Piotr Caliński.
Później, pod koniec pobytu, miałem nawet obiady za darmo w osiedlowej jadłodajni w zamian za plakat z moją osobą. Do dziś jest on obiektem kpin, ale mam dystans do siebie. Jak już tam jadłem, miałem siadać właśnie pod tym plakatem.
Nie chciałem jednak non stop na tym się opierać, z niektórymi problemami nie wychodziłem do świata. Akurat wtedy były dwa dni przerwy, a ja bez kasy na koncie, bez kasy na telefonie. Cały dzień piłem kawę, dopiero następnego dnia zjadłem jabłko, które leżało na biurku u kierownika. W lodówce miałem do odgrzania pizzę, tyle że… ktoś mi ją zjadł. Sam przed sobą czułem zażenowanie, ale już do tego stopnia, że zaczynało mnie to bawić. Śmiech przez łzy.
No i jest ten trening, po jednym ze strzałów nie za bardzo miałem już siły się podnieść i trener pyta:
– Co jest?!
– Panie trenerze, nie mam sił. Wczoraj nic nie jadłem, dzisiaj nic nie jadłem.
Potem Pierścionek poruszył ten wątek na konferencji prasowej, pytając retorycznie, jak ma walczyć o awans do I ligi, skoro niektórzy zawodnicy nie jedzą przez dwa dni. Do dziś jest to w internecie.
(...)
http://weszlo.com/2018/02/15/gralem-ere ... la-innych/