przez Habeer 2003-10-03, 6:46 am
Tajemnica murawy na stadionie Śląska
Śląsk Wrocław jest chyba jedynym klubem piłkarskim w Polsce, który w specyficzny sposób przygotowuje murawę swojego boiska na mecze piłkarskie. Przed pojedynkami murawa stadionu przy Oporowskiej jest obficie zraszana wodą, co w założeniu ma być handicapem dla wrocławskiej drużyny i zaskoczeniem dla rywali
- W ligach zachodniej Europy to normalna rzecz, ale przyznaję, że w Polsce spotkałem się z czymś takim pierwszy raz - zaznacza Grzegorz Kapica, trener Polonii Bytom, klubu, który jako ostatni rywalizował ze Śląskiem na stadionie przy Oporowskiej.
Na czym polega tajemnica całego przedsięwzięcia? Na tym, że przed trzecioligowymi meczami Śląska boisko przy Oporowskiej zostaje obficie polane wodą. Możliwe jest to dzięki specjalistycznej komputerowej aparaturze, zamontowanej pod murawą. Dzięki zroszeniu płyta boiska staje się śliska, a tym samym piłka dostaje na niej dodatkowego poślizgu i szybkości. Gra w takich warunkach wymaga dobrania odpowiednich butów piłkarskich z długimi kołkami. Ponadto na śliskiej nawierzchni boiska lepiej gra się zawodnikom dobrze wyszkolonym technicznie, którzy w takich warunkach mają mniejsze problemy z operowaniem piłką. Oczywiście takie przygotowanie boiska ma sens tylko i wyłącznie wtedy, gdy w dniu pojedynku nie pada deszcz i murawa jest sucha.
Pomysł specyficznego przygotowania murawy boiska na stadionie Śląska jest dziełem wrocławskich trenerów. Pierwszy raz zastosowano taki manewr trzy tygodnie temu, gdy Śląsk podejmował we Wrocławiu lidera Zagłębie Sosnowiec. Mimo że w dniu meczu rano padał deszcz, przed samym spotkaniem dodatkowo zroszono boisko. Dlaczego Śląsk stosuje tę metodę?
- Analizowaliśmy sposób gry Zagłębia Sosnowiec i doszliśmy do wniosku, że moi niewysocy, sprytni i nieźle wyszkoleni technicznie zawodnicy, tacy jak: Małecki, Wielgus czy Sasin, będą lepiej się czuli na takim boisku niż wysocy i mało zwrotni obrońcy Zagłębia - tłumaczy Grzegorz Kowalski, trener Śląska.
Na Zagłębie ten pomysł sprawdził się rewelacyjnie. Na śliskiej, szybkiej murawie większość piłkarzy Śląska radziła sobie doskonale. A mierzący po 190 cm wzrostu defensorzy z Sosnowca często mieli kłopoty z utrzymaniem równowagi. Śląsk rozbił przeciwników, wygrywając 3:0.
Ten sam "numer" z polewaniem wodą boiska powtórzono przed ostatnim spotkaniem z Polonią Bytom. Tym razem efekt był zdecydowanie gorszy, gdyż wrocławianie tylko zremisowali 1:1. Jednak ekipa Polonii była zaskoczona faktem, że w słoneczny i suchy dzień przyszło im grać na grząskiej, śliskiej nawierzchni boiska.
- Nie ukrywam, że byliśmy tym zaskoczeni, gdyż w mojej długiej karierze piłkarskiej i trenerskiej w Polsce z czymś takim spotkałem się pierwszy raz - przyznaje Grzegorz Kapica, szkoleniowiec Polonii. - Nie widzę w tym nic złego, gdyż jak wyszliśmy na rozgrzewkę, to zawodnicy już widzieli, jak wygląda murawa, i wiedzieli, w jakich butach muszą grać. Przecież są profesjonalistami. To oczywiste, że musieli założyć buty z długimi kołkami, a nie tak zwane "lanki", które są dobre na suche i twarde boiska - mówi Kapica.
Mimo to niektórzy gracze Polonii biegali na boisku wyjątkowo nieporadnie, a napastnik Kamil Loch ślizgał się przez cały mecz i miał spore kłopoty z utrzymaniem równowagi.
- Wie pan, Kamil podszedł do tego wszystkiego nieprofesjonalnie - tłumaczy Kapica. - On do Wrocławia przyjechał tylko z jedną parą butów, właśnie z "lankami", i rzeczywiście ślizgał się niemiłosiernie. Ale sam sobie jest winny, bo jak rano wyjeżdżaliśmy z Bytomia, to była ładna pogoda, nie padało, więc wziął tylko buty przystosowane do gry na suchej murawie. Tak nie można postępować, bo przecież czasami pogoda zmienia się i powinien mieć ze sobą buty z długimi kołkami. - Ale cieszę się, że w tych warunkach mój zespół nie przegrał ze Śląskiem, bo z tego, co wiem, to Zagłębie Sosnowiec we Wrocławiu nie istniało - podkreśla Kapica.
Czy Śląsk w kolejnych meczach we Wrocławiu dalej będzie polewał murawę wodą, przygotowując śliską murawę?
- Nie wiem, to będzie zależało od konkretnego rywala - analizuje trener Grzegorz Kowalski. - Niby taka nawierzchnia dobra jest dla drużyn lepiej wyszkolonych technicznie, ale z drugiej strony łatwiej się na niej bronić, a tak czyni większość naszych rywali, którzy grają na Oporowskiej. Na śliskim boisku akcje ofensywne często się rwą. Przez to, że piłka dostaje dodatkowej szybkości, ataki są szarpane, trochę nieobliczalne. Pojedynek z Polonią pokazał nam, że takie boisko nie zawsze musi być naszym atutem - kończy Grzegorz Kowalski.
źródło: Gazeta.pl