August napisał(a):slawekchicago napisał(a):W razie spadku jaroszewski ma podac sie do dymisji ( nie zostanie przyjeta - przynajmniej na ta chwile )
Niech mi ktoś napisze jakie są podstawy prawne podania się do dymisji. Albo się składa rezygnację ambo jest się odwoływanym.
Tu akurat nie tyle "czepiałbym się" sformułowania czy nawet samego wybranego zastosowania użycia danego sformułowania, choć można na ten krok znaleźć bardziej adekwatne — co badałbym motywy w wymiarze propagandy i urabiania cynicznego, manipulacyjnego, któremu poddana jest społeczność, przed którą rzecz się toczy: i czepiałbym się, gdy to dzieje się "pod publiczkę", cynicznie, by "otumanić prosty lud". Inaczej pisząc, faktycznie warto dbać o precyzję wypowiedzi i o nie psucie języka przez rozmywanie znaczeń. Tak więc, dymisja ma z założenia - i o tę jednoznaczność znaczenia trzeba dbać - charakter rozstrzygający, dokonania. Tak więc - albo ktoś jest zdymisjonowany przez władze zwierzchnie - albo "sam siebie dymisjonuje", czyli składa rezygnację, wycofuje się, rozwiązuje jednostronnie jako wolny człowiek swoje zaangażowanie. Niemniej - to nie jedyne możliwe kroki w danej sytuacji. Faktycznie - może jeszcze dana funkcjonariusz (osoba pełniąca funkcję): oddać się do dyspozycji władzy zwierzchniej. Faktycznie, nie narusza to jednoznaczności słowa dymisja w sposób doskonały. Niemniej uważam, że również w sposób doskonały nie naruszać może tej jednoznaczności użycie sformułowania "podał się do dymisji", czyli wręcz "zasugerował zdymisjonowanie go w danej sytuacji" albo przynajmniej "wskazał na możliwość zdymisjonowania go". W tle - między innymi sprawy finansowe. Zdymisjonowanie siebie może nie być w kontrakcie podpisanym określone w szczegółach, więc oznaczać będzie koszta z prawa ogólnego, jeszcze nie tragiczne, jeżeli zastosuje się okres wypowiedzenia. Niemniej - czasem w kontrakcie może być to jeszcze gorzej określone, koszta, które ma dany funkcjonariusz ponieść jako rekompensatę zerwania umowy jednostronnie, z jego winy. Tu wręcz - czasami nawet zgadzałbym się z logiką wstrzymania się z "samodymisją": i to nie tylko z racji finansowych, choć może być że i z tej racji. Czyli - jeżeli koszta "samodymisji" są tak duże, że jednak uważa dany człowiek, że zbyt duże względem jego winy, choć ją uznaje. Lub uznaje, że po prostu nie podołał zadaniu, choć zaniedbań u siebie nie widzi. Trochę w tym duchu trener V. Ivanauskas mówił w wywiadzie dla weszlo.pl: że po przegraniu 0-6 z Lechem, rozumiałby zdymisjonowanie go, ponosi przecież odpowiedzialność, choć nie uważał, że pracował źle. Oddanie się do dyspozycji jest więc jak najbardziej możliwym krokiem, zaś nazwanie tego z użyciem ostrych sformułowań, czyli "podanie się do dymisji" nawet czasem może być komunikacyjnie sprawniejsze.
Nie tu widziałbym problem - czasem wręcz proponowałbym takie zagrania.
Problem jest - gdy to zaczyna być odgrywany "dla gawiedzi" cyrk lub teatr, cyniczne tworzenie wrażenia, jak to się uczciwie dzieje, jak honorowo, jak odpowiedzialnie: a de facto jest to właśnie gierka, robienie wrażenia bycia odpowiedzialnym (a jeszcze gorzej, gdy pod przykrywką tego wrażenia, jest jeszcze jakieś cwaniactwo). Jednak też - nie zawsze jest to łatwo odróżnić, tym bardziej, jeżeli jeszcze wchodzimy w pole, w którym gra rolę rozumienie "polityki działania właściwego".
Nie wiem, czy na pewno dobrze domyślam się, że i Kol. August najbardziej na to się wkurza i w tym znaczeniu piętnuje takie użycia słów - a w każdym razie, dla mnie faktycznie taki cynizm, to najbardziej wkurza.