przez Blajpios 2019-02-24, 3:25 pm
Wczoraj wieczorem zacząłem pisać, ale nie udało się skończyć. Jednak dla "klimatu" zostawiam początek, jak napisałem wczoraj.
Smutny wieczór, bez dwóch zdań. Degradacja znów większe perskie oko puściła. Tak więc, że boli, to jest oczywiste - i ten ból doskwiera. Nie dajmy się więc przezeń jeszcze ponapuszczać na innych - tylko zacznijmy od zauważenia tego właśnie, że choćby zupełnie absurdalne zdawały mi się opinie tu pisane przez innych: to przecież są pisane dlatego właśnie, że boli widzieć Zagłębie przegrywając znowu i dołujące. To jest istota. Boli Zagłębie tak przegrywające i dołujące.
Z bólem, jak to z bólem, często człowiek chce sobie poradzić idąc na całość, przekraczając normę. Jedni, ze "szkoły lekarstwo musi być gorzkie", będą bohatersko chcieć wziąć na klatę tak paskudną porażkę, tak że w końcu "pójdą na całość nawet choćby za daleko", nazwą to klęską ostateczną, wszystko okrzykną zerem i gorzej w Zagłębiu a poza nie dostrzegną nic, wszystko poza Zagłębiem nazwą "cacy". Druga "szkoła", to szkoła przeciwna, stan w Zagłębiu, to "febra tylko stan podgorączkowy - a zwłaszcza że inni rozsiali zarazki albo i stonkę ziemniaczaną, to nawet tej febry nie ma co zauważać". Nie wszyscy - także i tu na Forum - przedstawiciele tych "szkół" są reprezentantami tak ostro zarysowanych postaw, bo tu oddałem dla lepszej wyrazistości te zobrazowania skrajne, już choćby trochę przekraczające rozmiary realizmu. Jednak - chyba coś z tego jest — a najlepiej by było, obojętnie, kto z której szkoły: by pamiętać, że zasadniczo, to wszyscy zgadzają się, że chodzi o ten właśnie konkretny ból i wszyscy chcą go jakoś "strawić".
Cóż. Wszyscy chyba zdajemy sobie sprawę, że nie takie faule
jak Mygasa, lecz naprawdę ewidentne - po których i padały bramki - były przez sędziów "puszczane" i to jeszcze przy pochwałach, że "szanują ducha gry"; nie takie sytuacje VAR choćby przemilczał; nie jedno też jeszcze mniejsze niż Koja wobec V. Sanogo prowokowanie było z kolei wychwytywane i karane - itd itp przynajmniej parę razy. Kto zaś sobie przypomni, jak ekscytowano się w ostatnich latach "remontadami" Realu (którego mniej jestem kibicem) i Barcelony (którą lubię bardziej) - to tylko "żal i smutek" serce ściska; żenada, jeżeli zestawić z tymi sytuacjami z Zagłębiem.
No i tu najpierw zacznę od - "zdroworozsądkowców". Tak, rzeczywiście, macie rację, że na to "puszczanie gry w innych wypadkach" powinna być odpowiedź: "no i co z tego?. Jeżeli sędzie miał prawo gwizdnąć i gwizdnął: to żaden dowód spisku". To jedna prawda.
Od strony jednak tej drugiej szkoły rzecz ujmując - tak, to prawda, że w czasie meczu można było odnosić wrażenie, że tego Zagłębia, to jak by ktoś nie chiał w tym towarzystwie. Przejawem tego był moment w komentarzu podczas transmisji tv, który to komentarz zasadniczo był przyzwoity, potrafili wytknąć błędy Górnikowi i także pochwalić Zagłębie. Nie twierdzę też, że wszystko dowodzi jakiegoś spisku - ale poważni badacze rynku, by wiedzieć, ile płacić za reklamę, dokładnie takie analizy języka też przeprowadzają. Tak się dziwnie składało, że gdy P. Polczak czy inny Zagłębiak zagrał dobrze, to często nie zauważano tego, tylko że zawodnik Górnika nie dał rady itp. Zaś źle - to zagrać mogli tylko z Zagłębia. Najbardziej zaś charakterystyczne było, w którymś momencie, gdy coś tam Górnik w obronie się uratował przed bramką, to aż odetchnął komentator, mówię "na szczęście, wyjaśnił sytaucję bramkarz". Nie - na szczęście dla Górnika. Nie, że bramkarz Górnika. Po prostu - bramkarz, na szęście. Po prostu, tak czuje. Niekoniecznie manipuluje.
Tylko, tu trochę właśnie "pies pogrzebany". Już poprzednio, gdy Zagłębie z bólu wyło, sugerując w różnych mediach, twitterach i innych, że coś z VAR nie tak, to przypominałem zasadę, wydawało się, że taką, która powinna być dla wszystkich oczywista": nie wytacza się takich armat w sytuacjach, gdy nie ma pewności, że można z niej strzelić i dokładnie trafić w cel. Nie startuje się publicznie i w randze oficjalnych czynników z oskarżeniami niemal wprost, podstawiając łeb choćby pod współczesne media, gdy chwilę pomyślawszy, widać, że zupełnie łatwo można do nas skierować słynne słowa z Misia: "nie mamy pańskiego płaszcza i co nam pan zrobi"? Wie to na przykład Prezes Boniek doskonale, zaprawiony z boiska w bojach. To niestety jest druga strona medalu. Jedna - że np. faul Mygasa można było gwizdać. Druga to: "nie mamy pańskiego płaszcza no i co nam pan zrobi?"
No, właśnie. Prezes PZPN to przecież zawodnik zaprawiony w boju a jeszcze w czasie kariery jego w Polsce się mówiło, że nie zapomina i potrafi nie odpuszczać zawodnikom. Przypomniałem to sobie, kiedy przeczytałem, pod felietonem na wp.pl bodaj - i tu na Forum cytowanym - w którym dziennikarz wychwala M. Jaroszewskiego, jako nowoczesnego prezesa, których mało w lidzie. Zaraz pomyślałem: "och, symptom byłby, gdyby Zb. Boniek się wypowiedział". No i szybko znalazłem. Krótkie, dosadne zakpienie. Nie, wyraźnie Pan Prezes PZPNu ma inne zdanie o Prezesie Zagłębia. Hm, że mu się chciało zareagować? Ano, chciało. Wyraźnie to nie jego faworyt. Nie znaczy to zaraz, że rozkazał spuścić Zagłębie. Ale znaczy, że pewnie środowisko wie, że Zagłębie nie ma zaplecza. Zaś Prezes też wie, że nie bardzo tak pogrywać może z Piastem, czy innymi, co poparli, by miał kontrkandydata w wyborach. No, ale Zagłębie, to inna broszka.
Niestety, nie można wykluczyć powyższego.
I co z tego?
Trudno powiedzieć, co. Jeżeli to nieprawda, że jest jakaś "spółdzielnia na Zagłębie", to wojenki medialnej nie ma co rozpoczynać. Jeżeli jest spółdzielnia - to też źle prowadzona wojenka medialna niewiele da, bo może skończyć się tak, że tylko pobudzi niektóre osoby do zagrań kolejnych, by mieć jak najwięcej okazji do kolejnych szerokich uśmiechów, podpartych paragrafami regulaminów, które de facto brzmią "nie mamy waszego płaszcza i co nam zrobicie?"
Na pewno jednak - co choćby parę dni temu przypomniałem - nie jest dobrze, gdy sami u siebie nie jest się konsekwentnymi, gdy np. nawet sytuację, gdy "w blasku nawet VARu" P. Brożek bezczelnie oszukał i naciągnął na karnego przeciw Zagłębiu: wciąż wypomina się P. Polczakowi. Na pewno nie jest dobrze, gdy wątpliwych tych sytuacji nie umie się właściwe naświetlić, by wykazywać dyskusyjność sytuacji z VARem, jego zastosowaniem czy z innymi zastosowaniami przepisów, jak choćby w meczu z Górnikiem, gdy ani razu nie sprawdzano sytuacji wątpliwych, gdzie mogliby coś stracić gospodarze, jak również gdy np. zatrzymano akcję gdy na czystą pozycję wychodził zawodnik Zagłębia, chyba V. Sanogo, po wygraniu przepychanki przez Zagłębie, mimo faulu na Zagłębiaku - i wtedy sędzia "przypomniał sobie" o tym, że Zagłębiak był faulowany. Jednak - takie reakcje skuteczne nie mogą być tak przeprowadzane, jak powyżej opisałem, że de facto tylko pomagają do wykazania, jakie to Zagłębie jest "be".
Kiedyś chyba kibice Barcelony - nie sam klub, nie oficjalne czynniki - zrobili taki filmik w odpowiedzi na chamską bezczelność Mourinho, który krzycząco pytał "dlaczego gwiżdżą przeciw nam"?; w tym filmie były po kolei brutalne faule Realu z dodatkiem tego jego pytania "dlaczego"? Jakiś sukces był, był sens tego filmu - ale bynajmniej nie zrobił on zaraz zmian w sędziowaniu, w oficjalnej linii ligi. Ponieważ jednak było tych fauli dużo wychwyconych, ponieważ precyzyjnie zapytano, były to sytuacje wyraźne, ponieważ Barcelona i Real to zakres światowy, przeglądali filmik w całym świecie: to akcja jakoś się zwróciła, nie zaszkodziła Barcelonie a nawet medialnie trochę pomogła. By coś takiego w Zagłębiu powtórzyć - sytuacje jednak musiałyby być ewidentne — czy aż tyle więc ktoś może wychwycić, zrobić taki filmik kibicowski z meczów w tym roku kalendarzowym? W dodatku, rzecz jasna, w odniesieniu do Zagłębia?
Cóż. Matematycznie jeszcze szanse jakieś są. Trzymam się więc poprzedniego mojego apelu i zachęcam nadal do takiego podejścia. Najpierw - walka do upadłego wspierając Zagłębie. Dopiero potem podsumowania.
Już teraz jednak zarysowuje się pewna charakterystyka. W gruncie rzeczy faktycznie, niewiele się zmieniło w porównaniu z poprzednią rundą, Tak jak wtedy, brakuje piłkarzom ciut, ciut, by doskoczyć, przeskoczyć poprzedkę. Tylko, że jednak, tym razem, to tylko o milimetry, tym razem poprzeczkę trącają, jeszcze po zakończeniu zawodów ona drży. Poprzednio jednak częściej po prostu w ogóle do niej nie doskakiwali, ani z dołu jej nie trącali. Piłkarze jednak - to jakiś postęp wyraźny jest. Owszem, niektóre personalne zastrzeżenia tu zgłaszane co do piłkarzy, to pokrywają się z moimi obserwacjami. Przyszła mi np. myśl, że V. Sanogo już gra tylko na siebie, przede wszystkim chce się wypromować; wrażenie takie, że już nie będzie na zabój najpierw dla Zagłębia chciał "ginąć". Inne też podobnie - ale i z pozytywów, że np. P. Polczak gra w tej rundzie zdecydowanie lepiej. I ogólnie też - raczej na mały plus piłkarze, nawet jeżeli to plus za mały , jak na potrzeby.
Co jednak porównać Prezesa, Zarząd, Decydentów? Odpowiedzialność za spowodowanie fatalnej gry w I rundzie, narażenie tych zawodników na klęski? Czy teraz poprawa jest - ale i tu: czy jest wystarczająca? Czy chociaż od dołu tej poprzeczki dla Prezesów i Zarządów Ekstraklasy dotykają?
No a co - jeżeli zestawić z kibicami Zagłębia zaangażowanie kibiców na rzecz ratowania Wisły Kraków?
"Póki co" - jeszcze chyba trzeba się skoncentrować na walce Zagłębia o uratowanie i na wsparciu rozmaitymi akcjami, by zmieniła się aura wokół Zagłębia, jak to kiedyś pisałem, że nawet jeżeli będzie spadać, to ze smutkiem innych w tej lidze, z ich tęsknotą za pięknie walczącym Zagłębiem.