przez Blajpios 2019-02-09, 8:11 pm
Po części może powtórzę co pisałem kilka? kilkanaście? dni temu, by już nie wracać, co pisałem po awansie itd. Cieszę się, że jeden czy dwa głosy w podobnym duchu też już padły po tym dzisiejszym meczu, choć to mało. Z drugiej strony też cieszy i to, że - jak na razie - nie ma jakiegoś wyładowywania się z emocji już naprawdę bardzo niedobrego.
Może jednak spróbujmy spokojniej popatrzeć na mecz. M. Toth zszedł chyba nie do końca sprawny fizycznie, trzymając się za plecy - i dlatego wszedł P. Polczak - i przyznam, że jednak zostawił dobre wrażenie, pewniejszy niż w poprzedniej rundzie. Zanim ruszy lawina, czy aby nie wpisać drugiej bramki na jego konto, to przypomnę, że grali w sytuacji walki o zwycięstwo, gdy są na boisku w 10 i przegrywają. Trudno wtedy wszystko zasekurować - a w dodatku jeszcze by trzeba dokładniej zanalizować tę sytuację. Przez cały zaś czas, gdy był na boisku, z kilka razy wychodził na pozycję do strzelenia pierwszej bramki dla Zagłębia z jednej strony - i kilka razy wyjaśnił sytuację pod bramką Zagłębia. Generalnie, Zagłębie w drugiej połowie robiło lepsze wrażenie, zmiany były przeprowadzone w dobrym kierunku, z odwagą. Też uprzedzę porównania do meczu z pierwszej rundy, gdy Śląsk się uratował grając w 10: tak, ale do tego i pomógł mu przeciwnik, który na to pozwolił i trochę sędzia. Tymczasem tutaj ani Śląsk nie chciał za bardzo dopomóc ani sędzia nie stanowił pomocy, wręcz przeciwnie. Owszem, na początku, gdy Zagłębie prezentowało się bardzo słabo, pomógł utrzymać się w grze Zagłębiu - ale nie popełniając karygodnych błędów, choć wybroniłby się i z decyzji dla Zagłębia niekorzystnych. Natomiast później, to różnie bywało. Oczywiście, że przełomową i głównym powodem nieszczęścia osłabienia zespołu, to była głupota G. Gerebaszwiliego, który się "zagotował", ale jeżeli dostał pierwszą żółtą po wyskoku faktycznym do piłki, z rozpychaniem się, uderzając łokciem zawodniak, który jest z boku/za nim — to co powiedzieć o zawodniku Śląska, który z łokcia wali zawodnika Zagłębia, którego widzi, bo jest przed nim?; i w dodatku jeszcze dociska do gleby ten zawodnik Śląska Zagłębiaka? Tak więc - w tym obrazie nędzy i rozpaczy jednak widzę pozytyw, w podjętej walce, w tym, że w osłabieniu Zagłębie prezentowało się lepiej niż w komplecie, kilka razy V. Sanogo pokazał, że skutecznie walczy dla drużyny, pokazała obrona się lepiej grając w trójkę niż w czterech itp. kilka plusów się znajdzie, jak choćby dodam do tego Sz. Pawłowskiego, który trochę mnie zaskoczył, że jeszcze tymi powolnymi zagraniami, które już znają "wszyscy", niejeden raz naprawdę otwierał drogę do dobrych akcji; jeszcze może i G. Mygasa można tu wymienić czy - trochę "na zachętę" już w drugiej połowie, ale za całość O. Nowaka...
Oczywiście przy tym - ale jestem smutny tak jak wszyscy - i oczywiście, że sytuacja stała się tragiczną jeszcze bardziej niż była.
Jednak, jednak... Pierwsze - to czy ewentualnym spadku, który obecnie jest bardzo prawdopodobny, to są szanse na to, by jakościowo nastąpiła zmiana "centrum zarządzającego", o potrzebie szerokich horyzontów którego, o potrzebie ich szerokości wizji, odwadze i umiejętności realizacji planów co już od lat piszę, to już pewnie jubileusze niedługo będą, bo praktycznie od początku tutaj udzielania się? Czy są na to szanse tak wielkie, by "grać na to", jak niektórzy tu piszą?
Nawet jeżeli - to jednak ponawiam apel sprzed paru tygodni i z ostatnich dni. Do gry dochodzi także i to, że prawdopodobnie została zużyta do obecnych wzmocnień, które mają odwrócić uwagę od błędów kadrowych popełnionych po awansie: zaangażowano dużą, lub bardzo dużą kasę ze środków publicznych. Dlatego liczy się teraz mobilizacja - a nie zdołowanie zespołu. Przestrzegałem przed awansem i po nim: by nie doszło do kolejnej kompromitacji przed "całą Polską", bo to cios wizerunkowy będzie wielki. Po zakończeniu gry w grudniu wskazywałem, że trzeba zawalczyć, choćby przyjmując spadek - o to, by chociaż odmienić "klimat wokół Zagłębia i Sosnowca": by nie powitano spadku Zagłębia w lidze z ulgą, tylko ze smutkiem i tęskniąc za Zagłębiem; chodzi też o to, by ten występ Zagłębia w Ekstraklasie przestał być wzmacnianiem kpin z Sosnowca. Teraz, gdy w dodatku postawiono na kartę "utrzymanie" i włożono tej kasy zapewne dużo: tym bardziej i z racji nie marnowania publicznych pieniędzy - obecnie jest celem walka o te cele, które przed chwilą przypomniałem. Stąd - istotne jest, by póki jeszcze runda trwa, nawet gdy spadek już i matematycznie będzie pewny: to mobilizować z wszystkich sił trzeba ten zespół, by przynajmniej te cele "wizerunkowej odmiany postrzegania Zagłębia i tęsknoty za nim" został osiągnięty.
Nawet zaciskając zęby aż do zgrzytania - póki co krytyka konstruktywna, ale nie zabijanie ducha w zespole; przeciwnie: potrzebne wsparcie, jak zresztą udawało się usłyszeć z trybun nawet w telewizji i to do samego końca. Cóż. Start do przygotowań, pierwsze transfery, oznaczały start do walki bardzo dobry. Brak ich do samego końca, wstrzymanie się przed jeszcze dwoma podobnej klasy zmianami, powodowało, że już mniej optymizmu było pod koniec przygotowań do walki teraz. Oczywiście, że trzeba było powstrzymywać hurraoptymizm - ale podobnie, jak teraz trzeba powstrzymać oklapnięcie serc. Nie ma co samobiczować siebie lub biczować innych, choćby na przykład już wytykając, jakoby się "kanonizowało" V. Iwanauskasa. Przyznanie faktu, że w profesjonalizmie przewyższa dotychczasowe "centrum zarządzania" (o ile nie rozstrzyga się, że jest jakimś zaprzeczeniem dyletanctwa D. Dudka - jako że nie ma podstaw do takiego stwierdzenia): to jest po prostu przyznanie faktu. Nie nakręcajmy siebie, by móc powiedzieć "a nie mówiłem", albo by osłodzić sobie gorzką pigułkę, stwierdzeniami tego typu przekłamującymi stan faktyczny. V. Iwanauskas obecnie stanowi dużą część tych nadziei, które można mieć - bez rozstrzygania, czy D. Dudek je też stanowił, czy nie. Obecny trener - zdołał doprowadzić, jakkolwiek nie rozstrzygam, "ile procent", to tylko jego zasługa - ale zdołał doprowadzić do tych zmian, które umożliwiły jakiekolwiek nadzieje. I to wystarczy do stwierdzenia, bez rozstrzygania, czy geniusz, czy nie. Teraz zaś, tak naprawdę, dopóki piłka w grze, to cel strategiczny jest wykazać wsparcie i doping do samego końca, by drużyna się podniosła, by nie zmarnowane były te pieniądze publiczne zaangażowane: przynajmniej w sensie tej obrony wizerunkowej, przemiany ku Zagłębiu, za którym w Ekstraklasie tęsknią i podziwiać będą dzielną walkę o utrzymanie. Rozliczania i wytykania błędów — dopiero później, gdy rozgrywki zostaną zakończone. To byłaby chyba najlepsza droga na ten czas obecny.